W rodzimej Ekstraklasie nie brakuje zespołów, które z miejsca przyjęłyby doświadczonego, znanego z twardej i zdecydowanej gry zawodnika, jakim bez wątpienia jest Mirosław Gudz. - Od razu chciałbym zaznaczyć, że na chwilę obecną moja sytuacja się wyjaśniła i do końca sezonu powinienem pozostać w moim obecnym klubie - wyjaśnia Mirosław Gudz.
Wychowanek Śląska Wrocław zwraca uwagę na kłopoty finansowe klubów, nawet tych, które jeszcze do niedawna zajmowały czołowe lokaty w Bundeslidze. - Trochę namieszał ten kryzys, a może nawet bardziej niż trochę. Jedni mają mniejsze problemy, inni jak np. mój klub zdecydowanie większe. W trakcie sezonu odeszło od nas dwóch znaczących zawodników, z czego szczególnie cieszą się władze klubu. Na dzień dzisiejszy priorytetem są oszczędności - wyjaśnia kołowy Stralsunder HV.
W innych ekipach może dojść do jeszcze bardziej spektakularnych wydarzeń.- Krążą plotki jakoby w najbliższym czasie upadłość miałby ogłosić Nordhorn, a więc klub o niepodważalnie silniejszej pozycji niż my - dodaje Gudz.
Może się okazać, że przygoda Gudza z Bundesligą nie potrwa zbyt długo. - Faktycznie, klub jest już myślami w drugiej lidze. Chociaż moje losy mogą potoczyć się zupełnie niespodziewanie. Mam kilka ofert, również z niemieckich zespołów.
29-letni kołowy nie wyklucza jednak, że w przyszłym sezonie zobaczymy go na polskich parkietach. - W moim obecnym teamie dostałem wolną rękę, więc mogłem w każdej chwili odejść. Było zainteresowanie zatrudnieniem mojej osoby ze strony czołowego polskiego klubu, jednak koniec końców nie doszliśmy do porozumienia w pewnych kwestiach. Całkiem możliwe, że z końcem sezonu wrócimy do rozmów.