Michał Szyba przed Rio: Brazylijczycy szykują się specjalnie na nas

WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Michał Szyba
WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Michał Szyba

- Każdy z powołanych ma wobec trenera pewien dług, który może spłacić tylko dobrą grą – mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Szyba, jeden z wybrańców selekcjonera na olimpijski turniej. Po igrzyskach rozgrywającego czekają duże zmiany.

WP SportoweFakty: To będzie dla pana debiut na igrzyskach. Jedno ze sportowych marzeń zostanie spełnione.

Michał Szyba: Oczywiście. Jest to wielkie marzenie i jeden z najważniejszych celów dla każdego sportowca. Z pewnością będzie to wielkie przeżycie. Emocje trzeba jednak opanować. Trener nas przestrzega, że jeżeli ktoś chce pojechać z myślą, aby tylko tam być i pozwiedzać, to może od razu zostać w domu. Wszyscy wraz razem z trenerem bardzo cieszymy się z awansu, ale to tylko pierwszy krok. Każdy mecz będziemy traktować jak mały finał, cegiełkę do osiągnięcia większego celu.

Rywalizacja o olimpijskie powołanie trwała do samego końca. Trener nie dał niczego po sobie poznać?

- Każdy miał wielką nadzieję na wyjazd. Po to ciężko trenowaliśmy przez trzy tygodnie w Arłamowie. Trener Dujszebajew zachował jednak pokerową twarz do samego końca. Wszystko wyjaśniło się dopiero, gdy oficjalnie ogłaszał kadrę. Wtedy był czas na odrobinę radości i poczucie satysfakcji z wykonanej pracy.

[b]

Do Rio leci tylko jeden prawoskrzydłowy. Pan, jako leworęczny zawodnik, może być dla niego pewną alternatywą?
[/b]
- Jak dotąd trener sprawdza bardziej lewoskrzydłowych. Dobrze w tej roli spisał się w Katarze np. Mateusz Jachlewski. Możliwy jest też wariant gry na dwa koła. Gdy zajdzie taka potrzeba? Kto wie. W każdej sytuacji meczowej i na każdej pozycji będę starał się dać tej drużynie jak najwięcej.

Dwie porażki z Katarem w trakcie przygotowań zapaliły czerwoną lampkę w waszych głowach?

- W jakimś stopniu na pewno tak. To był dobry zimny prysznic. Trzeba przyznać, że graliśmy niezbyt dobrze taktycznie. Mnożyły się błędy techniczne, była masa niewymuszonych strat. Trener uprzedzał, że po tak trudnym obozie kondycyjnym nie wszystko od razu będzie wyglądało jak należy, ale i tak nie jesteśmy zadowoleni ze swojej postawy. Jak najszybciej należy wyeliminować błędy własne, których było stanowczo za wiele.

ZOBACZ WIDEO Piotr Chrapkowski: na tym etapie nie myśli się o zwycięstwach (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Mecz otwarcia zagramy z gospodarzem. To są zawsze bardzo trudne spotkania.

-
Zdecydowanie. Brazylijczycy z pewnością mocno nastawiają się na ten mecz. Ich kadra od dłuższego czasu przygotowywana jest specjalnie pod tę imprezę. Nie będzie łatwo, ale żaden z meczów na igrzyskach na taki się nie zapowiada. Czeka nas walka do upadłego.

Stosunkowo łatwa faza grupowa to przywilej czy raczej pułapka?

- Na igrzyskach co prawda nie ma słabych drużyn, ale porównując naszą grupę z równoległą, nie da się ukryć, że drużyny silniejsze „z nazwy” są w tym drugim zestawie. Naszym celem jest oczywiście wyjście z grupy na jak najwyższym miejscu. Czy wyjdziemy z pierwszej, czy czwartej lokaty, to i tak w ćwierćfinale zagramy z bardzo mocną europejską drużyną. Taka jest specyfika igrzysk. Jeżeli chcemy być najlepsi, musimy wygrywać z najlepszymi.

Po igrzyskach u pana wiele się zmieni. Michała Szybę zobaczymy już nie na Słowenii, a w Szwajcarii, a także na parkietach Ligi Mistrzów.

- To prawda. Czekają na mnie nowe wyzwania. Oferta Kadetten była przekonująca, a kontrakt zadowalający. Będę miał także możliwość gry w Lidze Mistrzów. Wreszcie! Już przechodząc do Gorenje Velenje dostałem szansę w Champions League, ale akurat okazało się, że Słowenia spadła w rankingu EHF i straciła dwa miejsca w Lidze Mistrzów. Musiałem więc poczekać te dwa lata, bo na krajowym podwórku rządziło Celje. Lepiej jednak późno niż wcale. Co ciekawe, 25 sierpnia przylatujemy z igrzysk, a 1 września w Szwajcarii rusza już liga. Czasu na odpoczynek nie będzie zatem wcale.

[b]

Schaffhausen trafiło jednak do strasznie trudnej grupy...
[/b]
- Jak spadać, to z wysokiego konia! Faktycznie, losowanie nie było dla nas łaskawe, bo trafiliśmy do istnej "grupy śmierci". Będzie to jednak okazja do zmierzenia się z najlepszymi. Porażki na pewno się przydarzą, ale często z przegranej z jednym z najsilniejszych klubów na świecie można wyciągnąć więcej niż z wygranej ze słabszym przeciwnikiem. To doskonały sposób na zyskanie bezcennego doświadczenia.

Przed ogłoszeniem transferu do Kadetten mówiło się o możliwości pańskiego powrotu do Polski. Kluby z Kielc czy Płocka kontaktowały się z panem?

- Nie, nie było takiego tematu. Kadetten wykazało największą determinację, więc podpisałem kontrakt w Szwajcarii.

Jakie więc cele stoją przed Michałem Szybą?

- Najpierw pomóc drużynie na igrzyskach. Każdy z powołanych ma wobec trenera Dujszebajewa pewien dług, który możemy spłacić tylko dobrą grą. Musimy pokazać, że trener nie zaufał nam na wyrost i zasłużyliśmy na bilety do Rio. Potem jak najszybsza aklimatyzacja w Szwajcarii i udany debiut w Lidze Mistrzów. Do tego przyda się trochę zdrowia.

Rozmawiał Maciej Szarek

Komentarze (0)