Ligarzewski wraca do Bydgoszczy

Od przyszłego sezonu II-ligowy zespół AZS UKW Bydgoszcz wzmocni 34-letni Szymon Ligarzewski. - Robię to ze względu na dobro rodziny. Po kilkunastu latach przerwy mam już trochę dość podróży. Poza tym chcę pomóc działaczom w szybkim awansie do Ekstaklasy, wszak to moje rodzinne miasto - mówi sam zainteresowany.

W czwartek w godzinach południowych na obiektach AZS-u szefowie bydgoskiego zespołu przedstawili też nowego szkoleniowca. Będzie nim również związany z miastem Andrzej Kaczorowski. - Decyzję o przejęciu drużyny podjąłem w ciągu 15 sekund. Zresztą po samych działaczach widać, że potrzebowali zmiany. Jeśli chodzi o zespół, muszę dać chłopakom trochę odpocząć, bo widzę, że są trochę przemęczeni - tłumaczył Kaczorowski.

Jednak wydarzeniem dnia było pozyskanie przez klub wielokrotnego reprezentanta Polski, Szymona Ligarzewskiego. Obecny golkiper Focusa Parku Kiper Piotrków Trybunalski zrobił to ze względu na dobro swojej rodziny. - Zawsze marzyłem o tym, aby zagrać w Bydgoszczy, skończyć z tymi podróżami po całym kraju. Tutaj się zresztą wychowałem, mieszka tu również moja rodzina. Jest to dla mnie olbrzymie wyzwanie sportowe. Walka o medale mistrzostw Polski też jest wspaniałą sprawą, ale wywalczyłem ich już aż siedem. Po prostu wytworzyła się taka szansa, aby w przeciągu kilku lat do miasta nad Brdą też zawitała Ekstraklasa - mówił Ligarzewski.

- Z trenerem Budrewiczem rozstaliśmy się w zgodzie. Nie jest tak, jak pisały niektóre media, że się pokłóciliśmy. Zresztą z naszym byłym szkoleniowcem cały czas mamy dobry kontakt telefoniczny. Pozostaje też pracownikiem klubu - mówił menedżer AZS, Adam Pawłowski. Przypomnijmy, że obecnie bydgoski II-ligowiec zajmuje w tabeli trzecią lokatę, ze stratą sześciu punktów do prowadzącego Sokoła Gdańsk. Do zakończenia sezonu pozostało zaledwie sześć kolejek.

- Ostatnio rodzina częściej niż w domu, widziała mnie chyba przy okazji transmisji telewizyjnych w Polsacie Sport - śmiał się Ligarzewski. - Nie rozpatruję tego transferu w aspekcie sportowej degradacji. W piłce ręcznej osiągnąłem właściwie wszystko, choć to może brzmi trochę nieskromnie. Ale nie miałem jeszcze okazji pomóc jakiejkolwiek drużynie w awansie do wyższej klasy rozgrywkowej. Dlatego się cieszę, że wracam do Bydgoszczy - dodał w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Czy wobec tego faktu, nasz eksportowy bramkarz nie żałuje, że w lidze polskiej nie można kupić ''dzikiej karty'', tak jak to jest na przykład w przypadku koszykówki? - Nie uważam, żeby takie coś było w porządku. Przede wszystkim nie mamy ligi zawodowej, aby wprowadzić taki przepis. Trzeba po prostu swoje odcierpieć w niższych klasach rozgrywkowych. Zresztą rzucenie na głęboką wodę takiego klubu jak AZS byłoby szkodliwe. Obecnie miejscowi działacze, sponsorzy i zawodnicy wszystkiego się dopiero uczą i to jest najlepsza droga - podsumował Ligarzewski.

Źródło artykułu: