Pierwsze dwadzieścia minut spotkania Sandra Spa Pogoni Szczecin z KS Azotami Puławy mogło się podobać. Oba zespoły grały bardzo dobrze. Na tablicy wyników najczęściej widniał rezultat remisowy. - Wyszliśmy w obronie 4:2. Wyglądało to bardzo fajnie - potwierdził Mateusz Zaremba.
Ostatnie 10 minut dla miejscowych nie było już tak dobre. Na potęgę zaczęły się mnożyć proste błędy. Puławianie zaś wyprowadzali skuteczne kontry. - Za dużo było chaosu w ataku. Wiedzieliśmy, co mieliśmy grać, kto miał do kogo podać. Niestety, zagraliśmy indywidualnie. Nie przyniosło to efektu - przyznał rozgrywający szczecinian.
Jak się potem okazało, ten okres był kluczowy dla losów rywalizacji. Pogoń do przerwy przegrywała już 10:17. - Wtedy pojawiły się właśnie te nasze głupie straty w ataku. Drużyna z Puław jest zbyt doświadczona. Ma dużo zmienników, to trzeba podkreślić. W ostatnich 10 minutach drugiej połowy wymienili prawie cały zespół - dodał.
Po zmianie stron gospodarze postawili wszystko na jedną karę. Zagrali z trzema wysuniętymi obrońcami. Zawiodła jednak skuteczność. - Zgadza się. Wiadomo, że taka obrona jest trudna. Żeby móc tak grać, musi być na ławce cała "szesnastka". Ostatnie 7 minut zagraliśmy bardzo dobrze w systemie 6:0. Gdybyśmy tak grali przez cały mecz, wynik nie byłby tak niekorzystny dla nas, a raczej na styku - skwitował Zaremba.
W niedzielę 18 września (godz. 18.00) Sandra Spa Pogoń zagra w Gdańsku. Zmierzy się z Wybrzeżem.
ZOBACZ WIDEO: Paraolimpijski serwis techniczny. Tu naprawią każdy wózek i protezę (źródło TVP)
{"id":"","title":""}