Choć trener Patryk Rombel nie lekceważył rywali z Mielca i Opola, to dopiero w trzeciej kolejce na kwidzynian czekał zespół z podobnej półki. Górnik Zabrze świetnie wyglądał w poprzednim meczu na tle Chrobrego Głogów i zapowiadało się na zaciętą batalię w Kwidzynie.
Zabrzanie do tej pory opierali swoją grę na skuteczności Marka Daćki i Bartłomieja Tomczaka oraz indywidualnych popisach Michała Adamuszka. Dwóch pierwszych nie udało się zatrzymać. Defensywa MMTS-u znalazła za to sposób na Adamuszka i jego partnerów z drugiej linii.
- Za obronę należą się moim podopiecznym ogromne brawa. Tylko dwa treningi poświęciliśmy Górnikowi, ale zdążyliśmy się przygotować na ich wszystkie warianty w ataku. Wiedzieliśmy, w których momentach musimy być szczególnie skoncentrowani. W efekcie gra ich drugiej linii nie była już tak skuteczna - podkreśla trener MMTS-u Patryk Rombel.
Suma szczęścia równa się zero. Na trzy minuty przed końcem parkiet opuścił bowiem Mateusz Seroka. Skrzydłowy otrzymał czerwoną kartką za rzut z linii siódmego metra w głowę Martina Galii. Sytuacja gospodarzy zaczęła się komplikować, ale po perfekcyjnie rozegranej ostatniej akcji zwycięstwo zostało w Kwidzynie.
ZOBACZ WIDEO: Skandia Maraton: Maja Włoszczowska na finale w Dąbrowie Górniczej (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Musieliśmy pogodzić się z tą decyzją sędziów. Na parkiet wszedł młody Kamil Nawrocki i nawet nie odczuliśmy braku tak ważnego zawodnika jak Mateusz Seroka - podkreśla szkoleniowiec.
Słabszy występ zaliczył natomiast Adrian Nogowski. Skrzydłowy walczył z czasem, bowiem doznał kontuzji stawu skokowego w spotkaniu z Gwardią Opole. - Skręcenie nie było tak poważne jak myśleliśmy. Mecz nieco mu nie wyszedł, ale to zrozumiałe, że po urazie ograniczającym ruchomość w stawie skokowym nie był w najlepszej dyspozycji - usprawiedliwiał podopiecznego Rombel.