Vive odebrało im marzenia. Telekom Veszprem wrócił silny jak nigdy

Materiały prasowe / SEHA GAZPROM LEAGUE / Na zdjęciu: Laszlo Nagy
Materiały prasowe / SEHA GAZPROM LEAGUE / Na zdjęciu: Laszlo Nagy

Od lat w gronie faworytów Ligi Mistrzów. Hegemon na krajowym podwórku. W sezonie 2016/2017 Telekom Veszprem ponownie w jednej grupie z Orlen Wisłą Płock. Mistrz Węgier na Mazowszu chce postawić kolejny krok w kierunku zwycięstwa w rozgrywkach.

W tym artykule dowiesz się o:

Veszprem, 64-tysięczne miasto w centrum kraju. Metropolia o populacji Leszna czy Łomży. Jeden z najstarszych węgierskich grodów ze średniowiecznym zamkiem, położonym na wzgórzu. Potencjalny raj dla odwiedzających. Przy okazji, idealny przystanek w drodze nad jezioro Balaton. Jeden z największych słodkowodnych akwenów Europy dzieli od miasta zaledwie 15 kilometrów.

Suweren na węgierskim tronie

Hasło Veszprem nie kojarzy się jednak z turystyką. W 1977 roku powstał tam zespół, który złotymi zgłoskami zapisał się w historii piłki ręcznej. Zespół, który zgarnął wszystkie najważniejsze trofea. Oprócz jednego. Madziarzy wciąż czekają na sukces w Lidze Mistrzów.

W życiu pewne są tylko śmierć, podatki i zwycięstwa Veszprem. Przez 31 lat do klubowej gabloty trafiły 24 mistrzostwa Węgier i 25 krajowych pucharów. Ostatni raz zawodnicy musieli zadowolić się srebrem w 2008 roku. Handballowe imperium ma się dobrze i odjechało rodzimym konkurentom na lata świetlne.

Kirył Łazarow, Marko Vujin, Arpad Sterbik, Mirza Dzomba. Co ich łączy? Wszyscy startowali do wielkiej piłki ręcznej w barwach Veszprem. Węgierski klub przez lata konsekwentnie stosował swoją politykę transferową. Ściągał obiecujących szczypiornistów z Bałkanów, którzy po kilku sezonach wyrastali na pierwszoplanowe postacie.

Z czasem pojawiły się wielkie pieniądze, a co za tym idzie, gwiazdy światowego formatu. Gdy do klubu weszła firma Fotex, stawiano jeszcze głównie na Madziarów. Wystarczy wspomnieć chociażby Nandora FazekasaIstvana Pasztora czy legendę zespołu, naturalizowanego Kubańczyka Carlosa Pereza. Dopiero zastrzyk gotówki od banku MKB i grupy MVM, potentata w produkcji energii elektrycznej, pozwolił na szaleństwa. Jeżeli do zespołu trafiają Laszlo Nagy, Momir Ilić i Chema Rodriguez, to wniosek może być tylko jeden. Brak triumfu w Lidze Mistrzów stał Węgrom ością w gardle.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w piłce kobiet również padają wyjątkowe bramki. Zobacz gola z 50 metrów

Nie porzucono całkowicie ścieżki scoutingu. Do zespołu nadal napływa świeża krew. Sprawdził się Ivan Slisković, do czołówki skrzydłowych na świecie dołączył kolejny z byłych zawodników Celje Pivovarna LaskoGasper Marguc. Zresztą słoweński klub to jeden z głównych obszarów zainteresowania Veszprem. Przed nowymi rozgrywkami szeregi Browarników opuscił obrotowy Blaz Blagotinsek, kandydat na następcę chorwackiego cwanego lisa, Renato Sulicia.

Feralne karnych, których nie powinno być

Już byli w ogródku, już witali się z gąską. Oklepany frazes, ale jakby stworzony pod finał Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu. Madziarzy powoli zaczynali świętować historyczny triumf w rozgrywkach. Prowadzili z Vive Tauron ośmioma bramkami na 15 minut przed końcem finału. Wtedy stało się coś, czego racjonalnie wytłumaczyć się nie da.

Katastrofalnie spisujący się kielczanie złapali wiatr w żagle. Zaczęło im wychodzić wszystko, a graczy Veszprem zamurowało. Dopiero w dogrywce przyszło otrzeźwienie, ale z tyłu głowy świtała myśl, że zdobycz wymyka się z rąk. Gdy Julen Aguinagalde wykorzystał decydującego karnego, mistrzowie Węgier padli na kolana. To nie miało prawa się zdarzyć. Pozostało tylko z zazdrością patrzeć, jak Grzegorz Tkaczyk wznosi trofeum do góry.

Nowy sponsor, nowe nadzieje

Węgrzy trzy finałowe szanse w Lidze Mistrzów już zmarnowali. Nie dopuszczają do głów, by ponownie miało się nie udać. Do gry z przytupem wszedł nowy sponsor, Telekom i zakasował konkurencję. Dragan Gajić, Marko Kopljar, Gabor Ancsin i wspomniany Blagotinsek mają uzupełnić brakujące elementy w układance trenera Xaviera Sabate. Dla wielu to najsilniejsze Veszprem w historii. Drużyna bez jakichkolwiek ułomności. Poczynając od znakomitych bramkarzy, kończąc na MVP ostatniej Ligi Mistrzów, Aronie Palmarssonie.

Na drodze węgierskiego walca po raz kolejny stanie Orlen Wisła Płock. Przed rokiem Nafciarze zatrzymali gwiazdorów we własnej hali. Dzielnie walczyli także na wyjeździe, gdzie musieli dodatkowo stawić czoła czerwono-białej ścianie fanatycznych kibiców. W nowym sezonie Veszprem wydaje się ekipą poza zasięgiem większości przeciwników. Oby tylko na papierze.

Marcin Górczyński

Komentarze (4)
avatar
lela
8.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z tego co wiem,to Veszprem ostatni raz srebrem musieli się zadowolić w 2007,zaś w 2008 zdobyli PZP 
avatar
Wiślak
8.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Coś dziś od rana mam dobre przeczycie. Oby była niespodzianka i Węgrzy polegli w Orlen Arenie :) 
avatar
Czarcik
8.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Po prawdzie to przegrywaliśmy 9-oma bramkami :). Fakt fajny artykuł, ciekawa analiza. Zastanawiam się czy nie za duże ciśnienie na wygraną jest w Veszprem. Wiadomo, że taka presja raz motywuje, Czytaj całość
avatar
Wisła Płock
8.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Marcinie, brawo za ten artykuł. Bardzo fajnie się czyta. W końcu coś autorskiego, ciekawego, a nie przepisanego z innej strony. Liczę na więcej :)