Blisko sensacji w Piotrkowie Trybunalskim. Kwidzynianom opłaciło się ryzyko

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara

Pierwsza dogrywka w historii ligi zawodowej dla MMTS-u Kwidzyn. Czwarty zespół poprzedniego sezonu udanie zakończył swoją pogoń i w 7. kolejce PGNiG Superligi Mężczyzn wygrał z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski 30:29.

Takiego obrotu spraw niewielu się spodziewało. Piotrkowianin Piotrków Trybunalski był o krok od sukcesu z faworytami z Kwidzyna. Piłkarze ręczni MMTS-u pojechali na teren beniaminka po pewne zwycięstwo, a wrócili z zszarganymi nerwami. - Przestrzegałem przed tym meczem. Piotrków to trudny teren i gospodarze niejednemu rywalowi napsują krwi - zapowiada trener Patryk Rombel.

O wyniku mógł zadecydować przestój kwidzynian pod koniec drugiej połowy. Gospodarze wypracowali aż 5 bramek przewagi i dopuścili rywali do głosu dopiero po 45 minucie. - Początkowo graliśmy mądrze w ataku, bez większych błędów w obronie. Mogło to napawać optymizmem. Niestety, potem pojawił się chaos w naszych szeregach. Trudno się na to patrzyło z boku, zwłaszcza będąc trenerem zespołu - ocenia Rombel.

Gospodarze wykorzystywali fakt, że MMTS, słynący z solidnej defensywy, po stratach piłek nie nadążał z ustawieniem zasieków obronnych. - Traciliśmy bramki po własnych błędach, do tego doszły niewykorzystane sytuacje z I linii. Rywale odpowiadali kontrami. Gdy na spokojnie ustawiliśmy obronę, to nie było łatwo ją przejść - wyjaśnia.

Opiekun MMTS-u zagrał va banque. W drugiej połowie w miejsce bramkarza wprowadzał dodatkowego zawodnika w pole i jego podopieczni mozolnie odrabiali straty. - Podjęliśmy ryzyko. Przez większość drugiej połowy graliśmy w ataku siedmiu na sześciu. Trzeba oddać mojemu zespołowi, że nie daliśmy Piotrkowianinowi ani razu rzucić do pustej bramki - mówi szkoleniowiec.

Kwidzynianie urwali się ze stryczka. W ostatniej sekundzie spotkania Kamil Krieger doprowadził do remisu., a w dogrywce MMTS rozstrzygnął mecz na swoją korzyść. Sensacja była o krok.

ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?

Komentarze (0)