Jarosław Cieślikowski po meczu z Vive: Przepraszam przeciwnika

WP SportoweFakty / Anna Dembińska
WP SportoweFakty / Anna Dembińska

W obliczu wielu braków personalnych i ogromnej siły rażenia przeciwnika szczypiorniści Chrobrego nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z zespołem Vive Tauronu Kielce. Głogowianie przegrali z mistrzem Polski 24:39.

W ostatnim czasie po czterech kolejnych wygranych ekipa Chrobrego miała spore powody do radości. Zwycięski ligowy marsz w środę przerwała drużyna mistrzów Polski. Kielczanie zaprezentowali w Głogowie pokaz siły i dominacji. Triumfując różnicą 15 trafień wywieźli z Dolnego Śląska komplet aż trzech punktów.

Nie tylko ze względu na rangę przeciwnika, ale z całą pewnością przede wszystkim z powodu licznych urazów wykluczających podstawowych zawodników z gry w tym spotkaniu, głogowianie nie byli w stanie stawić oporu drużynie z Kielc. Lista graczy borykających się z kontuzjami, zajmujących miejsce poza ławką rezerwowych po stronie gospodarzy była naprawdę długa. W szeregach Chrobrego oprócz pauzującego od początku rozgrywek Adama Babicza zabrakło: Dominika Płócienniczaka, Krzysztofa Tylutkiego, Kamila Sadowskiego, Damiana Krzysztofika oraz Rafała Biegaja.

- Chciałbym przede wszystkim przeprosić przeciwnika za to, że nie mogliśmy wystąpić w pełnym składzie - na wstępie podkreśla trener Jarosław Cieślikowski. - Mamy w zespole poważne urazy, które wyeliminowały zawodników wyróżniających się w ostatnim meczu. Przede wszystkim zabrakło nam graczy defensywnych i przez to nie przeciwstawiliśmy się rywalowi w taki sposób, jakbyśmy sobie tego życzyli. Przeciwnik nie miał z nami w tym meczu zbyt dużo roboty. Następnym razem postaramy się zrewanżować - zaznacza.

- Z przymusu graliśmy bardzo płasko, co było wodą na młyn dla rzucających z drugiej linii graczy Vive. To nie była nasza obrona, my zawsze szukamy bardziej agresywnej, wyższej obrony, ale tego dnia nie miałem do dyspozycji tych graczy, którzy w tym stylu gry się czują dobrze - tłumaczy szkoleniowiec siódemki z Głogowa.

ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?

Komentarze (0)