Gospodarze sobotniego pojedynku od samego początku narzucili swój styl gry. Już w pierwszych minutach objęli prowadzenie 5:0. - Mecz był pod kontrolą. W szatni powiedzieliśmy sobie, że wychodzimy na parkiet jak byśmy grali z Vive Kielce, czyli szacunek i pełna koncentracja. Założenia były takie, że stajemy mocno w obronie, wykorzystujemy nasz atak, budujemy przewagę i prowadzimy ten mecz do końca. Tak też zrobiliśmy. Fajnie graliśmy w obronie, było bardzo dużo kontr. Wynik jest bardzo dobry, choć moim zdaniem mogliśmy stracić mniej bramek - przyznał kapitan Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów.
Po pierwszej połowie gorzowianie prowadzili 18:10. W drugiej części gry przez pewien czas minimalnie lepsi byli goście, choć nie było mowy o odrobieniu wszystkich strat. - Troszeczkę rozluźnienia było. Część zawodników z Wrocławia wykonywała pasywny atak. Jeden z nich grał bardziej fizycznie i przez nasze rozluźnienie wchodził na strefę, na co nie byliśmy przygotowani. W dużej mierze nie daliśmy się jednak zaskoczyć - mówił Oskar Serpina.
Mecz z outsiderem I ligi w grupie A był dobrą okazją, by więcej szans dostali rezerwowi. Sporo minut na parkiecie spędził Marcin Gałat, Dariusz Śramkiewicz czy bracia Marcin i Mariusz Smolarkowie. - Trener szybko zareagował na sytuację, kiedy zaczęliśmy ten mecz kontrolować, przez co szansę dostało paru chłopaków, którzy mniej grali. Oni na to czekali i w pełni wykorzystali swoją szansę. Marcin Gałat, Darek Śramkiewicz czy bracia Smolarkowie weszli i grali naprawdę super zawody, wnieśli dużo do gry zespołu. Jak zawsze, nie bali się i pokazali to, nad czym pracujemy na treningach - chwalił kapitan zespołu z Gorzowa.
Zawodnik żółto-niebieskich zdradził też, jak motywowana była drużyna w przerwie, gdyż ośmiobramkowe prowadzenie mogło spowodować rozluźnienie. - W przerwie z reguły zaczynamy taktyczną odprawą trenera, na której podsumowujemy to, co się wydarzyło i jak mamy zareagować na dalszą część meczu. Powiedzieliśmy sobie, że mamy słabsze wejścia w drugą połowę. Przez to, co zapewne wszyscy zauważyli, zaczęliśmy się więcej ruszać, nie czekaliśmy na gwizdek, żeby wejście w te drugie 30 minut było bardziej w gazie. Nie było dzięki temu przestoju. Nie dość, że kontrowaliśmy spotkanie, to jeszcze odjechaliśmy - powiedział Serpina.
Mimo tego kilka błędów się zdarzyło. - Jak już zespół wyrobi sobie przewagę, to zdarza się nieskuteczność. Dosyć mocna przewaga pozwoliła na takie drobne błędy - zauważył były gracz Meble Wójcik Elbląg.
Dla Stali Gorzów sobotni mecz był początkiem serii spotkań w przeciągu tygodnia. Już w środę zagrają z SMS ZPRP Gdańsk, a w kolejny weekend zmierzą się na wyjeździe z Polskim Cukrem Pomezanią Malbork. - Dobre wejście w maraton. Wiem, że cała drużyna bardzo czekała na ten mecz. Był ogromny głód gry w piłkę. Sam czekałem niecierpliwie. Zależało nam, żeby wygrać to spotkanie - zdradził obrotowy.
Choć gdańszczanie to także młody zespół, to zdaniem gorzowian będą trudniejszym rywalem niż wrocławianie. - To kolejny trudny mecz, ale jesteśmy w gazie nietracenia punktów i w środę również nie zamierzamy ich tracić. To będzie zespół grający podobnie do wrocławian, ponieważ to są młodzi chłopacy, bez kompleksów, dobrze wyszkoleni technicznie. Drużyna z Gdańska jest nieco bardziej zaawansowana taktycznie i fizycznie mają dużo treningów pod okiem dobrych trenerów. To będzie trudniejszy pojedynek, ponieważ oni grają bez presji, bo nie mogą spaść z ligi. Są młodzi, chcą się wypromować, a gdzie lepiej to zrobić, jak nie na drużynie, która jeszcze nie przegrała? - zakończył Oskar Serpina.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: W Czarnogórze czeka nas młyn