Ofiarami listopadowych spotkań eliminacyjnych okazali się między innymi reprezentanci Polski. Na naszych szczypiornistów spadła duża fala krytyki po porażkach 32:37 z Serbią i 23:28 z Rumunią. Wystąpiło w nich co prawda wielu zawodników dopiero rozpoczynających swoją przygodę z kadrą, ale nie zabrakło również doświadczonych graczy, olimpijczyków z Rio de Janeiro.
Byli wśród nich przedstawiciele Vive Tauronu Kielce: Karol Bielecki, Mateusz Jachlewski, Krzysztof Lijewski, Sławomir Szmal i Mateusz Kus. Klubu, około dwa tygodnie po zakończeniu olimpijskich zmagań już rywalizował w IHF Super Globe, a następnie, w iście ekspresowym tempie, rozgrywał kolejne spotkania w PGNiG Superlidze oraz Lidze Mistrzów.
- Nikt nie jest robotem. Zawodnicy mają za sobą wyczerpujący sezon i było widać zmęczenie materiału. Pamiętajmy, że wszyscy grali w tym roku na mistrzostwach Europy, występowali w Lidze Mistrzów, byli na igrzyskach olimpijskich. Sezon poolimpijski jest szalenie trudny. Sam pamiętam, jak wykończony wróciłem do klubu z Pekinu i szybko doznałem kontuzji - opowiadał Artur Siódmiak, były reprezentant Polski.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar, czyli błoto, piach, kurz (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
[/color]
Francuski problem
Nie tylko polscy szczypiorniści odczuli na własnej skórze trudy sezonu olimpijskiego. Udzieliły się one także choćby srebrnym medalistom z Rio - Francuzom, którzy z ogromnym trudem pokonali Belgię 38:37. Ich gwiazdor Nikola Karabatić miał po powrocie z igrzysk zaledwie jeden dzień wolnego. Od czerwca rozegrał aż 43 spotkania.
- Paradoks jest taki, że od lat mówimy o zbyt dużym natężeniu meczów, a ich liczba cały czas wzrasta. Moje opinie mogą być brane pod uwagę, ponieważ mam już wyrobioną markę. Ale zdanie młodego zawodnika z czołowego klubu nie będzie nikogo interesować. Wyjdzie na mięczaka, podczas gdy prawda jest taka, że wielu młodych odnosi przez taki natłok gier urazy - wyjaśnił dla L'Equipe 32-letni szczypiornista Paris Saint-Germain HB.
Dodał także, że najbardziej narażeni na wypalenie są zawodnicy występujący w niemieckiej Bundeslidze oraz francuskiej LNH. - W Niemczech i Francji rozgrywki ligowe są niezmiernie wymagające. Kiedy w latach 2013-2015 grałem w Barcelonie, widziałem, że ludzie w tym zespole są zadowoleni z tak dużej liczby wymagających spotkań w Lidze Mistrzów. Przed niektórymi ligowymi meczami wiedzieliśmy już bowiem, że z łatwością je wygramy - zaznaczył Karabatić.
Nowy turniej? Niesmaczny żart
Jeszcze więcej meczów od niego rozegrali w ostatnim półroczu dwaj klubowi koledzy - Duńczyk Mikkel Hansen i Niemiec Uwe Gensheimer (odpowiednio 45 i 46). Obaj także podzielili się z L'Equipe swoimi wrażeniami na temat tak napiętego grafiku meczowego.
- Po powrocie z Rio spędziłem dzień w domu rodzinnym, a nocą jechałem już do Paryża. Z czteromiesięcznym dzieckiem - powiedział Gensheimer. - Zazwyczaj indywidualnie przygotowuję się do sezonu pod względem siłowym. W tym roku, z powodu braku czasu, nie mogłem tego należycie uczynić - podkreślił Hansen.
Jakby pojedynków było mało, Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej poważnie rozważa utworzenie kolejnego turnieju - Pucharu Konfederacji. Podobnie jak mistrzostwa świata i Europy, miałby on być rozgrywany co dwa lata, w listopadzie, począwszy od 2017 roku. - Myślałem, że to żart. Ale jednak widzę, że IHF cały czas naprawdę poważnie myśli nad wprowadzeniem tego pomysłu w życie ... - skwitował z niesmakiem Hansen.
Zarówno przed nim, jak i wieloma innymi gwiazdami obecnie jednak jawi się test wytrzymałości podczas mistrzostw świata. Najlepsze zespoły rozegrają w ciągu 18 dni trwania turnieju 9 spotkań. A tuż po jego zakończeniu po prostu powrócą do ligowo-pucharowego reżimu klubowego.