Jerzy Szafraniec (trener Zagłębia Lubin): Dzisiejsze spotkanie, w kontekście naszych potyczek ligowych było kolejnym zwycięstwem Wisły. Myślę, że w dzisiejszym meczu nasz opór trwał nieco dłużej. Mam nadzieję, że z tego spotkania wyciągniemy wnioski, bo popełniliśmy za dużo błędów indywidualnych. Dopóki zawodnicy pamiętali, że gra uporządkowana, z pewną koncepcją przynosiła nam efekty, dopóty mieliśmy kontakt bramkowy z zespołem Wisły. Kilka minut dekoncentracji, a także bezbłędne wykorzystanie gry w przewadze przez zespół Wisły spowodowało to, że rozstrzygnęli to na swoją korzyść. Gratuluję. Czytając wypowiedź trenera Olivera chcę powiedzieć, że w Lubinie to jest nasza świątynia i postaramy się zagrać zdecydowanie lepiej, my będziemy dyktować warunki. Mam taką nadzieję i świadomość, że spotkamy się jeszcze przynajmniej raz.
Flemming Oliver Jensen(trener Wisły Płock): Przede wszystkim dziękuję za mecz. Szczerze mówiąc wynik tak na prawdę nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Można powiedzieć, że był na styku. Było widać, że Lubin walczył dużo dłużej również w drugiej połowie. Muszę powiedzieć także, my czasami też nie graliśmy za dobrze. Zawodnicy Zagłębia zrobili błędy indywidualne, ale my także się ich nie ustrzegliśmy. W szatni powiedziałem swoim zawodnikom, że jesteśmy zbyt gościnni pozwalając Lubinowi dochodzi na tak małą różnicę bramek. Pierwsza gra w play-off jest bardzo ważna. Myślę, że wszyscy zawodnicy zdawali sobie sprawę z wagi tego spotkania i wierzą w to, że możemy również wygrać w Lubinie. Będziemy mogli pojechać do Lubina i grać na większym luzie. Myślę, że w środę zobaczymy zupełnie inny mecz. Musze powiedzieć, że mam duży respekt dla zespołu z Lubina, bo myślę, że taktycznie byli na nas bardzo dobrze przygotowani. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy z tego zwycięstwa.
Adam Twardo: Był to ciężki mecz. Zagłębie postawiło nam trudne warunki, ale udało nam się wygrać dość wysoko. Dobrze grali w obronie, doszedł do nich Paweł Orzłowski, który wraz z Morawskim tworzyli dobrą parę w środku obrony. My również dobrze graliśmy w obronie, a do tego wyprowadzaliśmy zabójcze kontrataki i to ich dobiło. W zespole Zagłębia jest wielu dobrych zawodników i dzisiejszym meczem chcieli coś udowodnić i po części im się to udało, ale wynik końcowy mówi, ze to my byliśmy górą w tym spotkaniu. Myślę, ze teraz w Lubinie zagramy swobodniej, bo na rywalu ciąży większa presja niż na nas.
Sebastian Rumniak (Wisła Płock): Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe spotkanie. Wrócił do nich Paweł Orzłowski, który wcześniej trzymał im defensywę i teraz wraz z Tomkiem Morawskim zacieśnili szyki obronne. Wiedzieliśmy, że musimy grać z kontry, żeby w ten sposób rozbić ich obronę, gdyż w ataku pozycyjnym będzie bardzo ciężko. Tak też się stało. W pierwszej połowie mieliśmy zbyt dużo niewykorzystanych sytuacji i stąd prowadzenie zaledwie czteroma bramkami, bo mogło być zdecydowanie więcej. Myślę, że w drugiej połowie zagraliśmy trochę lepiej i bardziej konsekwentnie. Dowieźliśmy ten wynik do końca. To są play-off, czy wygramy różnicą 10, 15 czy jedną bramką nie będzie to miało większego znaczenia. Liczy sie zwycięstwo. Tak było mówione przed meczem i z tego się cieszymy. Ostatnie dwa tygodnie ciężko trenowaliśmy, by przygotować się do fazy pucharowej i ten mecz może nie wyszedł nam w 100 % tak jakbyśmy się tego spodziewali. Teraz jedziemy do Lubina by zakończyć ta rywalizację w dwóch meczach.
Michał Zołoteńko (Wisła Płock): Zagraliśmy dziś trochę nerwowo. Brakowało w naszych akcjach płynności. Na treningach to wszystko wyglądało znacznie lepiej. Był to pierwszy mecz play-off, czyli systemu „kto przegrywa ten odpada”. Teraz to Zagłębie ma nóż na gardle, a my jedziemy do Lubina postawić kropkę nad „i”. Zagłębie właściwie niczym nowym nas nie zaskoczyło. Wiedzieliśmy, że zagrają w pełnym składzie, dodatkowo wzmocnieni Pawłem Orzłowskim. Wszyscy mieliśmy świadomość, że będzie to dużo trudniejszy mecz od tych w rundzie zasadniczej. Najbardziej cieszy mnie jednak powrót "Gadżeta", gdyż od dawna wszyscy czekaliśmy na ten moment. Od pewnego czasu Adam trenuje z nami i widać było, że cały czas daje z siebie maksimum, byle tylko jak najszybciej powrócić na parkiet. Zauważyłem również, że wraca do nas stary dobry "Gadżet" z jego firmowymi zagraniami takimi jak kontry, czy charakterystyczny samolocik po zdobytej bramce. Zwycięstwo bardzo cieszy, a powrót Adama zdecydowanie podnosić morale, gdyż mamy świadomość, że z nim będziemy jeszcze silniejsi. Około 8 minuty meczu zaliczyłem dość twarde lądowanie. Z boku wyglądało ono podobno niezwykle groźnie, ale na szczęście skończyło się tylko na kilu siniakach. Kibice tradycyjnie pomagali nam bardzo, bardzo mocno. Szczególnie w tych ciężkich momentach czujemy ich wsparcie, które pomaga nam zmobilizować się do jeszcze większego wysiłku. Dziękujemy im za to i liczymy na nich w dalszych meczach. Również tych wyjazdowych. Z kim chciałbym się zmierzyć po pokonaniu Lubinian? Jest mi to wszystko jedno. Jeśli chcemy być mistrzami musimy wygrywać z każdym rywalem, a obecnie najważniejszy jest środowy mecz. AK już podkreślałem bohaterem meczu jest dla mnie bezapelacyjnie Adam Wiśniewski. Podziwiam tego chłopaka za ambicję i upór w dążeniu do wyznaczonego celu, którym dla niego był powrót na parkiet. Mimo wielu przeciwności losu i długiemu okresowi czasu spędzonemu na rehabilitacji on znowu jest z nami. 3 lata bez grania naprawdę robi swoje. Wszyscy mamy nadzieję, że ten paskudny okres w swojej karierze Adam ma juz za sobą i opuściło go te nieszczęsne fatum.
Adam Wiśniewski (Wisła Płock): W dzisiejszym meczu na pewno było dużo walki. Wiadomo, że tym rządzą się play-offy – walką. Dzisiaj na szczęście to my wygraliśmy i walczymy o to, żeby wygrać wszystko do końca. Popełniliśmy trochę błędów, jednak mam nadzieję, że będzie lepiej. Gdy dowiedziałem się, że wchodzę na boisko, pojawił się stres. Wiadomo- trzy lata przerwy, kontuzja kolana, strach jak to będzie. Coś w głowie zawsze siedzi. Jednak kiedy wszedłem na boisko wszystko minęło. Ciężko być niezadowolonym, że od razu po powrocie, w ciągu dwóch minut na boisku zdobyło się dwie bramki. Trzy lata na to czekałem. Marzyłem o tym każdego dnia- żeby wrócić i pokazać, że jeszcze mogę się liczyć się w walce o miejsce w składzie. To oczywiste, że będę walczył o miejsce Vitalija, na tym polega rywalizacja. Jednak bez względu na to, kto będzie pierwszy, ja czy inny zawodnik, będziemy się wspierać i uzupełniać. Jeśli będzie to Bartek Tomczak z Zagłębia – bardzo dobrze. Zawsze jest to wzmocnienie dla zespołu. Bardzo cieszy mnie postawa naszych kibiców, którzy przyszli na mecz i kibicowali nam od samego początku aż do końca meczu. Super!
Michał Świrkula (Zagłębie Lubin): Nasza dzisiejsza gra w Płocku, można powiedzieć, była taka jak zwykle. Utrzymaliśmy się do pewnej minuty, a potem wszystkie nasze plany legły w gruzach. Przede wszystkim zabrakło nam konsekwencji. Powtarzamy to za każdym razem, kiedy gramy przeciwko Wiśle na jej własnym terenie. Mamy piłkę, tylko dwie bramki straty, jeden nieprzemyślany rzut i po sprawie. Na pewno nie przegraliśmy tego meczu przez sędziów. Oceniali naszą grę na tyle, na ile potrafią. Wiadomo, że chcielibyśmy wrócić tutaj w przyszłą sobotę, jednak musi się u nas wiele zmienić, przede wszystkim w ataku. Tych zmian szukamy w nas samych, w drużynie. Do upadłego omawiamy konsekwencję taktyczną, a także atak i skuteczność. Potrzeba nam więcej przemyślanych akcji, a mniej pośpiechu i przypadku. Na pewno w dzisiejszym meczu bardzo dobrze zagrał Piotrek Obrusiewicz. Jego skuteczność w karnych bardzo wiele daje całej drużynie. Dobre spotkanie rozegrał także Adam Malcher, jednak było to za mało, aby pokonać Wisłę. Musimy grać bardziej zespołowo. Gra w pojedynkę przeciwko rywalowi, jakim jest zespół z Płocka, nic nie da.
Adam Malcher (Zagłębie Lubin): Od oceniania meczu są trenerzy, to oni decydują o tym, kto wyjdzie na parkiet. Ja sam swojego występu oceniał nie będę. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie walczyliśmy, popełniliśmy jednak kilka błędów. Kiedy zmniejszaliśmy przewagę Wisły do dwóch bramek i mieliśmy kontry, które mogliśmy wykorzystać w dziecinny wręcz sposób traciliśmy piłkę. Ciężko powiedzieć co by było, gdybyśmy zniwelowali stratę do jednej bramki. Może Wisła by pękła, a losy spotkania potoczyłyby się zupełnie inaczej? W środę gramy rewanż i mam nadzieję, że wywalczymy sobotni przyjazd do Płocka. Trudno tak na gorąco ocenić, czego zabrakło w dzisiejszym spotkaniu. Może konsekwencji. Obejrzymy nagranie meczu i dopiero wtedy ocenimy czego zabrakło i co w naszej grze było nie tak. Z tego co wiem, sędziowie podjęli bardzo dobrą decyzję w sprawie tej kontrowersyjnej bramki. Takie są przepisy w piłce ręcznej. Piłka przyczepiła mi się do spodni, a gdy próbowałem wstać odkleiła się i wpadła do bramki. Mam nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy, a przynajmniej, że nie powtórzy się mi. Nie wiem, czy dzisiejsza forma była tak rewelacyjna jak w meczu z Turkami, na pewno było dobrze. Mam nadzieję, że forma przyszła w odpowiednim momencie i bardzo się z tego cieszę. Dużo daje mi praca w klubie z trenerami, którzy bardzo mi pomagają. Pomaga mi również trener Wenta. Mam nadzieję, że nadal tak będzie, a moja forma się utrzyma. Środowy mecz postaramy się zagrać na luzie, chociaż wiadomo, że przegrana oznacza walkę o miejsca poza pierwszą czwórką, a wygrana dalszą walkę z Wisłą. Nie mamy jednak pistoletu przy skroni. Postaramy się wygrać ten mecz i ponownie powalczyć w Płocku w przyszłą sobotę.
Paweł Orzłowski (Zagłębie Lubin): Do 45- 50 minuty graliśmy dobrze, jednak końcówka w naszym wykonaniu była bardzo słaba. Zdecydowanie odbiegała poziomem od reszty meczu i myślę, że to zdecydowało o wyniku tego spotkania i o tym, że mamy stan 1:0 dla Wisły. Myślę, że nasza lepsza gra w defensywie nie jest moją zasługą, chociaż mam nadzieję, że mój powrót podniósł morale chłopaków. Przez cały sezon im nie szło, mieli nadzieję, że to zmieni się po moim powrocie. Nie wyszło, a na dzień dzisiejszy nie wiem, co będzie za 2-3 dni. Starałem się ile mogłem. Nikt mi nie mówił, że z moim powrotem wiązane są wielkie plany na lepszą grę. Jeden zawodnik nie zmieni tego, jak gra cała drużyna. Na mój powrót złożyło się wiele spraw, jednak nie chcę o tym mówić, bo to za długa historia. Wyszło jak wyszło, spróbowałem i niczego nie żałuję. Żałuję tylko tego, że następny mecz jest już w środę, a nie w sobotę. Byłem dopiero na dwóch treningach, w czwartek i piątek. Nie dały one jednak dużo, chociaż drużyna zmieniła się niewiele. Mimo iż graliśmy już kiedyś wspólnie z Tomkiem Morawskim to były to dość odległe czasy, a dwa treningi nie spowodują jednak tego, że będziemy się świetnie rozumieć. Na pewno nasza taktyka zdała egzamin, chociaż było sporo błędów sytuacyjnych- niedogadanie się, złe podanie piłki, takie sprawy sytuacyjne, które trudno jest wykluczyć z dnia na dzień.