Vive Tauron Kielce rozbity. Ludovic Fabregas: Obłęd!

Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: Ludovic Fabregas
Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: Ludovic Fabregas

Vive Tauron Kielce po dwóch porażkach z Montpellier Agglomeration odpadł z Ligi Mistrzów. - Nie pękliśmy, jestem z nas dumny. Dwie wygrane? Obłęd! - mówi obrotowy Francuzów Ludovic Fabregas.

WP SportoweFakty: Spodziewaliście się, że uda wam się wyeliminować mistrzów Europy?

: To duża niespodzianka. Jedna wygrana - ok, ale dwie?! Obłęd! W rewanżu atmosfera była gorąca, dlatego tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa. Długo czekaliśmy na ten ćwierćfinał. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i z wyniku, i z gry. Jeżeli dalej będziemy tak dobrze prezentować się w Lidze Mistrzów, to może uda nam się sprawić kolejną niespodziankę?

Przed meczem mówił pan, że nie możecie kalkulować.

- Trener powtarzał nam to jak mantrę. Graliśmy przeciwko najlepszej drużynie poprzedniego sezonu, nie mieliśmy aż tak bezpiecznej przewagi, wiedzieliśmy na jak gorący teren jedziemy i wcale nie było łatwo. Utrzymaliśmy jednak koncentrację i nie pękliśmy. Jestem z nas dumny. Niewiele zespołów wygrywa w Kielcach.

ZOBACZ WIDEO: Młoda Polka zachwyciła 50 milionów internautów. "Kiedy latam, czuję się jak ptak"

Julen Aguinagalde powiedział "ma pan wszystkie atuty, by stać się najlepszym kołowym świata".

- Jestem wielkim fanem Julena. Tym bardziej cieszę się i niezmiernie miło mi słyszeć takie pochwały. Zmierzenie się z nim było dużym wyzwaniem. Mogę zapewnić jedynie, że dalej będę ciężko pracował na treningach i robił wszystko, by ten scenariusz się spełnił. A takie słowa jak te dodają tylko siły.

Kiedy we Francji ktoś słyszy nazwisko "Fabregas" jego pierwszym skojarzeniem jest Cesc (piłkarz nożny, zawodnik Chelsea - red.) czy Ludovic?

- Mam nadzieję, że już ja! A na poważnie, to choć piłka ręczna we Francji jest na topie, to Cesc jest gwiazdą światowego formatu i na pewno w skali globalnej jest bardziej rozpoznawalny. A we Francji? To dobre pytanie. Podczas mistrzostw skłaniałbym się ku odpowiedzi, że jednak ja. A w ciągu roku? trzeba by było zrobić ankietę.

Właśnie. Oczekiwał pan, że na styczniowych mistrzostwach odegra tak ważną rolę w drużynie trenera Dinarta?

- To był zaszczyt. Jestem mu bardzo wdzięczny za zaufanie, którym trener obdarzył mnie przed turniejem. Do tego doszła ta nieszczęsna kontuzja Luki Karabatica w trakcie turnieju i zostaliśmy z Cedrickiem Sorhaindo sami na kole. To było wielkie przeżycie i ogromny bagaż doświadczeń. Na tym jednak nie zamierzamy poprzestać. W kadrze pojawiło się kilku młodych, głodnych gry oraz zwycięstw zawodników i już celujemy w przyszłoroczne mistrzostwa w Chorwacji.

To jaki jest sekret francuskiej piłki ręcznej?

- My po prostu lubimy piłkę ręczną! Reprezentacji bardzo dużo daje wsparcie starszych zawodników. Na każdym turnieju pojawia się jakaś nowa twarz, a gracze z bogatym doświadczeniem pomagają im odnaleźć się w kadrze. To buduje świetną atmosferę.

Dwadzieścia lat na karku, a już ma pan tytuł mistrza świata oraz medal igrzysk na koncie.

- To jest jak sen. Jestem bardzo szczęśliwy, że trenerzy na mnie postawili, ale to nie koniec drogi, tylko dopiero początek. Dalej chcę się rozwijać, do perfekcji brakuje mi jeszcze dużo.

Nie za dużo tych sukcesów? Można odlecieć.

- Każdy sportowiec poddany jest ogromnej presji. Trzeba sobie z tym poradzić. Jak każdy powiem, że trzeba skupić się tylko na kolejnym meczu i wyłączyć myślenie o całej otoczce. Taka jest prawda. A ja też wciąż się tego uczę.

Odporność psychiczna to bardzo ważna cecha, zwłaszcza gdy gra się dla wielkich klubów. Jak Barcelona, do której przeniesie się pan za rok.

- Bardzo cieszę się z tego transferu. Wybór był o tyle łatwiejszy, że znam tam wielu graczy, mam tam kolegów i przyjaciół.

Na transfer namówił pana Cedric Sorhaindo?

- To świetny zawodnik i bliska mi osoba. Zawsze dużo rozmawiamy na zgrupowaniach, utrzymujemy też kontakt poza kadrą. To świetny przyjaciel, w pewnym sensie także mój mentor. Mamy świetną relację i tym lepiej, że spotkamy się w Barcelonie. Dobrze nam się wspólnie gra.

A jest jeszcze Kamil Syprzak. Będzie ostra rywalizacja na kole.

- I tak, i nie. Gdy grasz dla tego samego zespołu, najważniejszy jest wynik i dobro całej drużyny. W takim zespole jak Barcelona, która rozgrywa wiele spotkań w sezonie, wierzę, że każdy z nas dostanie swoją szansę. Nie podchodzę do tego jak do walki o miejsce w składzie. Z każdym trzeba żyć w zgodzie i utrzymywać przyjacielskie relacje, to klucz do dobrej postawy na boisku.

Pan wyróżnia się wszechstronnością, wysokimi umiejętnościami zarówno w ataku, jak i w obronie. To droga do sukcesu dla nowoczesnych szczypiornistów?

- Zdecydowanie. Piłka ręczna zmierza ku coraz szybszej grze, minimalnej liczbie zmian. Dla mnie ta wszechstronność jest najważniejsza i myślę, że to będzie liczyło się coraz bardziej. Klucz to by dobrze czuć się w każdej sytuacji na parkiecie. Niezależnie od strony boiska. Na poziomie juniorskim we Francji przykłada się do tego dużą wagę.

W rywalizacji z Vive po pierwszym meczu trafił pan do zestawienia Best 7 za sześć zdobytych bramek. Podczas rewanżu był pan natomiast liderem obrony. 

- W pierwszym meczu dostałem więcej swobody od kieleckiej defensywy, stąd wzięły się bramki. W rewanżu Vive zacieśniło szyki w środku obrony i trudno było znaleźć tam miejsce. Wydaje mi się, że w spotkaniu w Kielcach więcej zależało od obrony, może dlatego praca w defensywie była bardziej widoczna. Niemniej najbardziej liczy się wynik całego zespołu. Dołożyłem do nigo tylko kolejną cegiełkę.

Rozmawiał Maciej Szarek

Komentarze (0)