Dla nikogo chyba nie było tajemnicą, że Wybrzeże będzie chciało w Puławach zdobyć punkt, gwarantujący grę w rundzie finałowej, bez konieczności walki o "dziką kartę". Dodatkowo gdańszczan mobilizował ich fakt, że Chrobry Głogów - jedyny rywal do zajęcia premiowanego awansem 3. miejsca - sprawił im prezent, przegrywając ze Stalą Mielec. Przed spotkaniem z Azotami wszystko było więc w rękach i nogach graczy duetu Damian Wleklak-Marcin Lijewski.
Puławianie w razie porażki, poza punktami - i dobrym samopoczuciem na koniec rundy - nie tracili nic. Drugie miejsce w grupie pomarańczowej mieli "zaklepane" od dawna. - Nasza motywacja faktycznie mogła być w tym meczu większa. Uważam jednak, że w sporcie zawsze jednak jest coś do wygrania. Azoty nie wyszły jakoś szczególnie rozluźnione, jakby nie patrzeć, był to całkiem dobry mecz w ich wykonaniu. Może zaskoczyliśmy ich, nie wiem. Pokazaliśmy charakter, to na pewno - powiedział Rogulski.
Obrotowy Wybrzeża i jego koledzy z drużyny mieli jeszcze dodatkowy motywator. - Ostatnio nie graliśmy dobrze i to miał być mecz z tych na przełamanie. Trafiliśmy na ekstremalnie silnego przeciwnika, ale chyba najlepszego z możliwych. Jesteśmy młodzi, ciągle uczymy się gry w Superlidze i takie zwycięstwo to dla nas kolejne ogromne doświadczenie.
Rogulski ma świadomość, że w ćwierćfinale ligi, w którym obie drużyny zmierzą się ponownie, taki mecz jak sobotni raczej się nie powtórzy. Porażka może i z pewnością zadziała na puławian jak przysłowiowa płachta na byka. - Tak rozwścieczonych Azotów jak na najbliższym meczu ani hala w Puławach, ani nasza, jeszcze nie widziała - skwitował.
ZOBACZ WIDEO Ligue 1: AS Monaco ucieka rywalom [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]