"Łosiu" pojawiła się na parkiecie od początku drugiej połowy spotkania. "Na przystawkę" obroniła dwie stuprocentowe akcje z sześciu metrów , po chwili odbiła rzut karny , zdobyła bramkę rzucając przez całe boisko, a "na deser" wybroniła kontrę sam na sam z . Początek imponujący. Później nie było wcale gorzej. Sześć bramek przepuszczonych w ciągu trzydziestu minut robi wrażenie.
- Wcale nie czuję się bohaterką, tylko pomogłam drużynie - przekonywała uparcie Maliczkiewicz. - Cała drużyna odwaliła kawał dobrej roboty, zostawiłyśmy serca na boisku. Wiedziałyśmy, że stać nas na wygraną, musiałyśmy przenieść tę motywację na boisko i jak widać udało się. Każda, która wchodzi na boisko musi dołożyć cegiełkę do zwycięstwa. Ja dostałam w tym meczu taką szansę i starałam się ją wykorzystać. Myślę, że wyszło mi to nie najgorzej - dodała.
Na początku rundy rewanżowej Metraco Zagłębie przechodziło wyraźny kryzys. Kilka porażek z rywalami z czołówki ligi, oraz najbardziej zaskakujący remis z Olimpią-Beskid Nowy Sącz, mogły dać powody do niepokoju o losy medalu dla Miedziowych. Ich bramkarka przekonuje, że nie miała takich wątpliwości. - Nie jest to dla mnie zaskoczenie, że wróciłyśmy do gry o najwyższe miejsca. Każdy trenuje po to, żeby bić się o medale i robi wszystko, żeby te mecze wyglądały jak najlepiej. U nas jest tak samo.
Na chwilę obecną krążki, co najmniej ze srebrnego kruszcu, wydają się być dla ekipy z miedziowego Zagłębia na wyciągnięcie ręki. - Cieszymy się, że odskoczyłyśmy w tabeli Selgrosowi i zbliżyłyśmy się punktowo do Vistalu. Będziemy walczyć do końca, żeby zakończyć sezon z medalami - zapewniła.
ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]