Azoty - Orlen Wisła. Puławianie przed szansą na przełamanie. Do czterech razy sztuka?

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: gracze Azotów Puławy
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: gracze Azotów Puławy

Azoty Puławy będą gospodarzem pierwszego meczu półfinału PGNiG Superligi z Orlenem Wisłą Płock. Aktualni brązowi medaliści mistrzostw Polski nie są faworytem niedzielnego spotkania. By je wygrać będą musieli wznieść się na wyżyny swoich możliwości.

W fazie ćwierćfinałowej Azoty nie bez walki wyeliminowały niewygodne dla siebie Wybrzeże Gdańsk (27:24 i 28:21). Trzeba przy tej okazji wspomnieć, że ostatni mecz rundy zasadniczej, właśnie z beniaminkiem ligi zawodowej, puławianie przegrali (29:32) otwierając mu tym samym drogę do gry w rundzie finałowej bez konieczności walki o "dziką kartę". Płocczanie nie mieli wcale łatwiejszej przeprawy z Chrobrym Głogów. Ambitni gracze Jarosława Cieślikowskiego długo stawiali wicemistrzom Polski zacięty opór, chociaż wyniki 29:21 i 30:21 wcale tego nie pokazują.

Wracając do półfinałowej rywalizacji w parze Azoty - Orlen Wisła, będzie to czwarte spotkanie tych drużyn w obecnym sezonie. Zarówno dwa mecze rundy zasadniczej (29:24 i 29:25), jak i ten w 1/4 finału Pucharu Polski (36:24) wygrali Nafciarze. - Od dwóch lat wygląda to podobnie. Do 40 minuty toczymy wyrównaną walkę, a potem rywale nam odjeżdżają. Musimy to w końcu poprawić i w tym razem zagrać konsekwentnie przez całe spotkanie. Z takim przeciwnikiem każdy przestój czy nietrafiony rzut powoduje pewną stratę bramki - powiedział Piotr Masłowski za pośrednictwem oficjalnej strony Azotów.

Dokładnie tak wyglądało pierwsze starcie obu ekip, rozegrane na Mazowszu. W ekipie z Puław brylowali Krzysztof Łyżwa i Bartosz Jurecki. Ich dobra gra - wsparta niezłą postawą bramkarza Walentyna Koszowego - nie wystarczyła do wygranej. Rewanż w Puławach był jeszcze bardziej obiecujący. Podopieczni Marcina Kurowskiego dopiero pięć minut przed końcem spotkania pozwolili zbudować Nafciarzom przewagę kilku bramek, która pozwoliła im odnieść zwycięstwo. Katem Azotów był głównie skuteczny Sime Ivić.

Ostatnie spotkanie obu zespołów decydowało o tym, kto zagra w półfinałowym dwumeczu Pucharu Polski. Spotkanie rozegrane w Płocku wyglądało z goła odmiennie niż te ligowe. Tym razem gospodarze niemal od początku dyktowali warunki. Już do przerwy mieli 10 bramek w zapasie (19:9). W bramce Orlenu Wisły szalał kadrowicz Adam Morawski. W ataku skuteczny był inny reprezentant Polski - Maciej Gębala. Po przerwie podopieczni Piotra Przybeckiego nie dali sobie odebrać wygranej, choć puławianie walczyli do końca.

ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: To był dla mnie szok. Długo nie będę mieć takiego przeżycia

Historia ostatnich spotkań na linii Puławy-Płock, podobnie jak statystyki, przemawia na korzyść uczestników fazy grupowej Ligi Mistrzów. Azoty podobnego doświadczenia nie mają. Ich próby podbijania Europy w Pucharze EHF ponownie skończyły się na III rundzie kwalifikacyjnej. Europejskiego doświadczenia puławianom zdecydowanie brakuje. - Tego się nie da zdobyć ot tak. Możemy się przeciwstawić konsekwencją i zespołowością. Tutaj szukałbym szansy na nawiązanie walki - twierdzi Masłowski.

W niedzielnym meczu na pewno nie wystąpi wspomniany już Ivić. Chorwacki rozgrywający Nafciarzy wrócił ze zgrupowania reprezentacji z kontuzją braku. Na razie nie wiadomo ile dokładnie potrwa jego absencja. Drużynie nie pomogą też bracia Gębalowie. Do składu wraca za to Rumun Dan-Emil Racotea. W Azotach nie zagra prawdopodobnie jedynie Adama Skrabania.

KS Azoty Puławy - Orlen Wisła Płock / niedziela (14.05), godz. 13:00

Komentarze (0)