Rozgrywający kieleckiego zespołu kontuzji doznał tuż przed mistrzostwami świata, podczas ostatniego sprawdzianu Biało-Czerwonych w trakcie turnieju międzynarodowego w Hiszpanii. Jurkiewicz upadł na bark i od tamtej pory przechodził rehabilitację. Do składu żółto-biało-niebieskich przed finałem Pucharu Polski wrócił w ostatniej chwili.
- Zdążyłem na ostatni gwizdek. Myślałem, że wrócę już na mecze z Gwardią Opole, MMTS-em Kwidzyn, ale nie miałem jeszcze zdolności medycznej. Dopiero w piątek się okazało, że lekarze dali mi zielone światło na grę. W treningu z drużyną byłem już od jakiegoś czasu, więc trener uznał, że mogę pomóc zespołowi, będę tutaj wsparciem i dam odpocząć kolegom, którzy walczyli na boisku - powiedział zawodnik.
Jurkiewicz wrócił do gry przed najważniejszymi spotkaniami w sezonie - wspomnianym finałem Pucharu Polski i dwumeczem o mistrzostwo kraju. Pierwszy z celów siódemka z województwa świętokrzyskiego już zrealizowała.
- Bardzo się cieszę, że wracamy z pucharem do Kielc i możemy świętować razem z kibicami zdobycie kolejnego trofeum - zaznaczył rozgrywający.
ZOBACZ WIDEO Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]
Żółto-biało-niebiescy zdominowali spotkanie w hali Globus w Lublinie. Kielczanie bardzo szybko zaczęli wypracowywać przewagę i już po dwudziestu minutach gry widać było, że przebieg meczu mają pod swoją kontrolą. W drugiej połowie już tylko powiększali swoje prowadzenie.
- Nikogo nie zniszczyliśmy, ani nad nikim nie dominowaliśmy. Myślę, że po prostu zagraliśmy bardzo dobrze zarówno w obronie, jak i ataku. Graliśmy konsekwentnie od pierwszej do ostatniej sekundy i to jest to, co nam dało sukces w tym spotkaniu. Należy też pamiętać, że ten mecz przeszedł już do historii. Przed nami finały mistrzostw Polski i teraz tylko na tym się skupiamy, dlatego też nie będzie żadnych wielkich świętowań. Utrzymamy tok, w jakim jesteśmy i mam nadzieję, że gra, którą pokazaliśmy w tym meczu będzie kontynuowana - skomentował Jurkiewicz i dodał: - Otrzymaliśmy ogromne wsparcie od kibiców i bardzo im za to dziękujemy, bo zupełnie inaczej się gra, gdy ma się za sobą doping i wie się, że ma się za sobą fanów.