Azoty - MMTS. Pół tuzina bramek do szczęścia

Materiały prasowe / MMTS KWIDZYN / MIROSŁAW WIŚNIEWSKI
Materiały prasowe / MMTS KWIDZYN / MIROSŁAW WIŚNIEWSKI

Azoty Puławy staną w piątek przed szansą obrony brązowych medali sprzed roku. By tego dokonać muszą odrobić 6 bramek straty z pierwszego meczu "finału pocieszenia" z MMTS-em Kwidzyn (18:24).

Spotkanie rozegrane we wtorek na Pomorzu było dla puławian istnym koszmarem. Mimo że bardzo udanie je rozpoczęli, to po kwadransie gry coraz bardziej tracili animusz. Za to defensorzy MMTS-u na czele z Pawłem Kiepulskim rośli w siłę. Gracze Azotów zgodnie z niechlubną tradycją ostatnich spotkań, popełniali też sporo błędów własnych. Było to wodą na młyn dla kwidzynian, niesionych jak na skrzydłach żywiołowym dopingiem kibiców.

Na dziesięć minut przed końcem gospodarze prowadzili 20:12. Dopiero w tym momencie dobrym zagraniem okazało się wysunięcie defensywy puławian. Wysoka obrona rozbijała ataki MMTS-u aż miło. Także dzięki nieocenionemu doświadczeniu i waleczności w ataku człowieka-instytucji Bartosza Jureckiego, puławianie uniknęli blamażu. Obrotowy zdobył w ostatnich minutach cztery bramki. Wynik 18:24 nie jest więc najwyższym wymiarem kary dla Azotów.

- W naszym ataku było dużo chaosu (...), a rywale w defensywie spisali się świetnie. Sześć bramek to dużo. Nie spuszczamy jednak głów, bo mamy jeszcze mecz u siebie - powiedział trener klubu z Lubelszczyzny Marcin Kurowski.
 
On sam i jego zawodnicy mieli po tym meczu sporo materiału do analizy. Za to czasu na wyciągnięcie wniosków i skorygowanie błędów było niewiele. - Musimy poprawić skuteczność oraz atak - mówił zaraz "na gorąco" skrzydłowy Adam Skrabania. - Z doświadczenia wiem, że 5-6 goli to nie jest przepaść - dodał.

ZOBACZ WIDEO Horror w Płocku. Kulisy finału PGNiG Superligi

Z kolei kwidzynianie zdają się ze spokojem podchodzić do spotkania decydującego o 3. miejscu w PGNiG Superlidze. - Nie ma sensu wpadać w euforię. (...) Musimy podejść do rewanżu z chłodną głową - powiedział skrzydłowy .

Na 18 bramek straconych w pierwszym meczu mocno zapracowało trio Przemysław Rosiak-Kamil Krieger-Paweł Genda. Od ich postawy w rewanżu będzie w tym meczu wiele zależało. Jeśli o tym jak zdobywa się bramki przypomni sobie Mateusz Seroka (od lipca zawodnik Azotów), a i jego koledzy poprawią nieco skuteczność, szala zwycięstwa może mocno przechylić się na korzyść Pomorzan.

Piątkowy mecz w Puławach będzie boiskowym pożegnaniem Patryka Rombla, obecnie trenera, a wcześniej przez wiele sezonów zawodnika MMTS-u. Praca jaką wykonał w przeciągu dwóch lat ze swoim macierzystym zespołem jako trener zaowocowała kontraktem z . Pożegnanie
brązowym medalem byłoby ukoronowaniem jego przygody z piłką ręczną w kwidzyńskim klubie. - Spędziłem tu całe życie - powiedział.

33-latek z dużym już bagażem trenerskich doświadczeń jest przed meczem ostrożny. - Sześć bramek to złudna przewaga, wystarczy 10 minut słabszej gry i może zniknąć.

Ciekawe czy mówiąc te słowa miał na myśli pierwszy mecz obu drużyn w rundzie zasadniczej. Azoty wygrały wtedy we własnej hali 33:21. W pewnym momencie pierwszej połowy puławianie zdobyli 9 bramek, tracąc jedną, czym praktycznie ustawili sobie mecz.

Tamto spotkanie to już jednak odległa historia, ale ta czasem lubi się powtarzać. Na co pewnie mocno liczą obrońcy brązowych krążków.

O trzecie miejsce w PGNiG Superlidze (II mecz):

KS Azoty Puławy - MMTS Kwidzyn / 26.05.2017, godz. 20:15

Źródło artykułu: