W minioną sobotę (9 września) szczypiorniści dowodzeni z ławki przez Piotra Frelka nie sprostali Wybrzeżu Gdańsk. Bardzo źle wypadli w pierwszej części widowiska, przez przebieg której nie zdołali odwrócić losów rywalizacji na swoją korzyść (22:24).
- Wynik, jak schodziliśmy do szatni po pierwszej połowie, był masakryczny. Odskoczyli nam na 11 bramek. Trudno było się z tego ocknąć - szczerze ocenił sytuację tuż po końcowej syrenie Seweryn Gryszka.
W szczecińskiej szatni w przerwie wrzało. Jak przyznał środkowy rozgrywający Pogoni, trener najwięcej uwag kierował do formacji defensywnej. - Nie było zbyt wielu dwóch minut z naszej strony. Zawsze jest to jakieś postraszenie przeciwnika, aby rzutów z drugiej linii aż tyle nie było - ocenił.
- Pozwolili sobie na to, by cały czas nas bombardować. Tym odskoczyli. Na drugą połowę wyszliśmy bardziej zmotywowani, żeby ich dojść i ten mecz wygrać - dodał szczypiornista Portowców.
ZOBACZ WIDEO Niewidomi bohaterowie sportu
W środę zespół z Grodu Gryfa zagra w Płocku. Orlen Wisła takich pomyłek swoim rywalom nie wybaczy. - Tak, do tamtego meczu trzeba się wyzbyć tych podstawowych błędów, złych podań, niecelnych rzutów, bo przeciwnik nie pozwoli, abyśmy nadrobili taki wynik w drugiej połowie - stwierdził bez ogródek Gryszka.
- Jak nam odskoczą, będzie bardzo trudno - rzucił na koniec 24-latek, który swoje pierwsze kroki z piłką ręczną stawiał właśnie w Szczecinie.
W zespole Nafciarzy po raz pierwszy szansę występu może otrzymać nowy nabytek - Nemanja Obradović, o którego Wisła walczyła z Metalurgiem Skopje. Spór na jej korzyść rozstrzygnęła dopiero Europejska Federacja Piłki Ręcznej.