Życie po życiu sportowca. Michał Kubisztal założył w Jarosławiu żeńską sekcję piłki ręcznej. Klub wystartuje w II lidze

Materiały prasowe / TS MKS San Jarosław / Michał Kubisztal podczas jednego z treningów TS MKS San Jarosław
Materiały prasowe / TS MKS San Jarosław / Michał Kubisztal podczas jednego z treningów TS MKS San Jarosław

Michał Kubisztal, były reprezentant Polski i legenda PGNiG Superligi, w lipcu przeniósł się do leżącego przy granicy z Ukrainą Jarosławia. Tam z żoną Sabiną oraz Reginą Hołowaty chciał otworzyć akademię dla dzieci. Zamiast tego, założył żeński klub.

W XXI wieku w polskiej Superlidze tylko czterech zawodników zdołało przekroczyć barierę 2000 bramek. Pierwszym był Robert Nowakowski. Później dołączyli do niego Piotr Obrusiewicz i Mariusz Jurasik. Jako czwarty - i na razie ostatni - dokonał tego Kubisztal.

Homecoming

Pochodzący z Tarnowa szczypiornista w marcu skończył 37 lat. Z reprezentacją dwa razy wystąpił na mistrzostwach świata i raz na Euro. Grał dla Śląska, Zagłębia, niemieckiego Fuechse, Orlen Wisły, Górnika i Azotów. Z tymi ostatnimi zdobył w czerwcu swój 12. medal mistrzostw Polski. A że końca kariery był już bliżej niż dalej, zaczął myśleć nad przyszłością.

- Gdy 10 lat temu wyjeżdżaliśmy z żoną do Niemiec, nasze plany wiązaliśmy z Lubinem. Życie to jednak zweryfikowało. Z Lubina nie "sypnęło" nam ofertami, sprzedaliśmy więc nieruchomości i zaczęliśmy się zastanawiać. I wymyśliliśmy Jarosław - mówi.

To rodzinne miasto jego żony, Sabiny, również byłej szczypiornistki i reprezentantki kraju. Niecałe 40 tys. mieszkańców, 35 km od granicy z Ukrainą i od Przemyśla, gdzie mieszka jeden z braci Michała (Maciej, też piłkarz ręczny). Do dwóch pozostałych (jakby inaczej - szczypiornistów) ma niewiele ponad 100 km, tyle samo ile do Tarnowa, gdzie gra w pierwszoligowym SPR PWSZ. - Wszystko pod ręką - dodaje.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Azoty Puławy rozstrzelały Meble Wójcika Elbląg. Zobacz skrót (WIDEO)

Pomysł na życie

Jako, że Michał i Sabina całe życie poświecili piłce ręcznej, w Jarosławiu chcieli zająć się tym, na czym znają się najlepiej. Początkowo chcieli współpracować z miejscowym JKS-em, w latach 90. brązowym medalistą mistrzostw Polski, a teraz pierwszoligową ekipą. Pomysł nie wypalił. - Z różnych względów. Delikatnie mówiąc, chcieliśmy uniknąć sytuacji, że o ile nasze nazwiska będą przydatne, to nasze osoby niekoniecznie. Dlatego zdecydowaliśmy zrobić coś sami - opowiada Kubisztal.

Wtedy powstał pomysł utworzenia akademii dla dzieci. - Spotkaliśmy się ze znajomymi, Hubertem i Reginą Hołowaty, również byłą reprezentantką Polski. W planach była akademia. W tym czasie przyszły jednak do nas dziewczyny z JKS-u i zapytały czy nie otworzymy żeńskiej sekcji. Chciały opuścić klub, nie dogadywały się tam z działaczami. Porozmawialiśmy i uznaliśmy: właściwie, dlaczego nie?

Tak powstał TS MKS San Jarosław.

Odzew lokalnej społeczności szczypiorniaka był spory. - Gdy ogłosiliśmy, że startujemy w II lidze, na dzień dobry zgłosiło się do nas 16-17 miejscowych dziewczyn, a potem dołączyły kolejne z Tarnowa i Rzeszowa. Teraz mamy w kadrze 25 dziewcząt, głównie w wieku 17-21 lat. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać - ciągnie Kubisztal.

Niemieckie standardy

Klub trafił do grupy IV II ligi. Pierwszy sezon będzie rozpoznawczy - dla zespołu i jego szefostwa. - Doświadczenie mamy olbrzymie. Ja, Sabina i Regina swoje pograliśmy. Hubert jest przedsiębiorcą. Do tego dochodzi prowadząca drużynę Monika Cholewa. Razem damy radę - mówi.

Kubisztal chce jednak nie tylko "dać radę" (czytaj: wystartować w lidze), ale i wyznaczać standardy. - Chcemy stworzyć klub na wzór tych w Niemczech. To ma być miejsce, gdzie warto przyjść, ale nie tylko na mecz, ale też na spotkanie ze znajomymi czy partnerami biznesowymi. Przed meczem będzie można się napić kawy, po meczu porozmawiać z zawodniczkami, załatwić sprawy biznesowe, napić się lampki wina. I przy tym spędzić miło czas - dodaje.

Klub będzie też współpracował z funkcjonującą przy Sanie sekcją siatkarek, a ponadto rozpoczął nabór wśród dzieci. By dodatkowo zainteresować młodzież szczypiorniakiem, na ligowe mecze w Jarosławiu Kubisztalowie chcą zapraszać znajomych. - Znamy kilka osób z Montexu, Azotów czy Kielc. Dla dzieciaków byłaby to frajda - uśmiecha się Kubisztal.

Klub z głową

Przed debiutanckim sezonem oczekiwania nie są spore. - Chcemy go rozegrać. Sprawdzić się sportowo i organizacyjnie. Jeśli pojawi się szansa awansu - teraz czy za rok - usiądziemy ze sponsorami i zastanowimy się czy nas na to stać. Nie będziemy robić nic na "hurra". To będzie klub z głową - zapewnia.

Na rozegranie sezonu w II lidze TS MKS San potrzebuje ok. 80 tys. złotych. To nie jest duża kwota. Część Kubisztalowie zainwestowali ze swoich oszczędności, część Hubert i Regina Hołowaty, a część pokrywają mniejsi sponsorzy. Tych były reprezentant Polski wciąż szuka, ale na tak małym rynku nie jest o nich łatwo. Tym bardziej, że do startu w I lidze szykuje się też miejscowy JKS. Ale tak jak na boisku, Kubisztal konkurencji się nie obawia.

Pierwszy domowy ligowy mecz TS MKS San rozegra 30 września z legendarną Zgodą Ruda Śląska. Więcej o klubie oraz jego sztabie znaleźć można na jego facebookowym profilu.

Źródło artykułu: