Maciej Pieńczewski: Takie spotkania budują

WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Maciej Pieńczewski
WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Maciej Pieńczewski

Wybrzeże Gdańsk w sobotę walczyło z KS Azotami Puławy jak równy z równym, jednak w końcówce zabrakło gospodarzom szczęścia i wyrachowania. Wynik 25:26 oddaje to, jak wyrównane było to spotkanie.

Zawodnicy Wybrzeża Gdańsk do końca walczyli o pełną pulę, jednak w ostatnich sekundach to KS Azoty Puławy wyrwały zwycięstwo. - Był to ciężki mecz. Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony i udało nam się to, bo stworzyliśmy świetne widowisko. Jesteśmy dobrym zespołem, bo nawet z trzecią siłą ligi potrafiliśmy walczyć jak równy z równym i mało zabrakło nam do szczęścia - powiedział Maciej Pieńczewski.

Co prawda przed meczem gdańszczanie nie byli faworytami, jednak patrząc na przebieg meczu, mogą wiele żałować. - Każdy z nas będzie odczuwał niedosyt i rozpamiętywał to po 2-3 dni, ale trzeba z takich spotkań wyciągać wnioski i podbudować się, że jesteśmy mocnym zespołem i możemy walczyć z każdym, nawet z Azotami Puławy - ocenił bramkarz Wybrzeża.

Gdańszczanie przeżywają plagę kontuzji, co odczuwają na boisku. - Mamy krótką ławkę, graliśmy praktycznie ośmioma zawodnikami. W całej drugiej połowie zaczęło to gorzej wyglądać. Brak sił miał tutaj duże znaczenie - przyznał szczypiornista.

W końcówce spotkania Pieńczewskiego zastąpił Artur Chmieliński, który nie powstrzymał rzutu Krzysztofa Łyżwy na wagę wygranej puławian. - To była bardzo ciężka piłka, przeciągnięta zza obrońcy i nie było widać ręki rywala. Artur nie popełnił żadnego błędu i nie ma co się dołować. Trzeba walczyć, wyciągać wnioski, trenować i wychodzić z pełnym zaangażowaniem - podsumował Pieńczewski.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Tak się zdobywa uznanie! Efektowne "wrzutki" Wybrzeża Gdańsk (WIDEO)

Komentarze (0)