POLADA potwierdza: Walentyn Koszowy był na dopingu. Ale wraca już do gry

WP SportoweFakty / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Walentyn Koszowy
WP SportoweFakty / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Walentyn Koszowy

Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) potwierdziła WP SportoweFakty, że bramkarz Azotów Puławy Walentyn Koszowy został złapany na stosowaniu niedozwolonych środków. Ukrainiec odbył już karę zawieszenia i może wystąpić w wieczornym meczu w Zabrzu.

Plotki o dopingowej wpadce Koszowego pojawiły się w połowie lipca. Od tego czasu nikt ich jednak nie komentował. Wiadomo było tylko tyle, że Azoty nie zgłosiły Ukraińca do gry w Superlidze, a trener Daniel Waszkiewicz mówił: - Na razie go nie ma.

Informację, że w organizmie bramkarza wykryto zabronione substancje, udało się nam potwierdzić w środę.

- Zawodnik rzeczywiście został zdyskwalifikowany za stosowanie odżywki, która była zanieczyszczona substancjami zabronionymi. Te wykryto w obu pobranych od niego próbkach - wyjaśnia p.o. dyrektora Polskiej Agencji Antydopingowej Michał Rynkowski.

I dodaje, że oficjalnego komunikatu POLADY nie ma jeszcze na jej stronie, bo sankcja nie jest prawomocna. Taką stanie się po 21 dniach od momentu sporządzenia uzasadnienia.

ZOBACZ WIDEO Artsem Karalek nową nadzieją PGE Vive Kielce. "To wielki klub ze świetnym trenerem"

36-latek był zawieszony od 1 lipca na okres trzech miesięcy. Tym samym, dyskwalifikacja minęła wraz z początkiem października i zgodnie z przepisami, Koszowy może wrócić do gry w PGNiG Superlidze.

Do niej zresztą zgłosiły go już Azoty. Powrót Ukraińca to dla klubu świetne wieści, zwłaszcza w obliczu kontuzji Wadima Bogdanowa. Rosjanin doznał urazu mięśnia dwugłowego uda, przez co będzie pauzował co najmniej sześć tygodni.

Niewykluczone, że Koszowy wystąpi już w wieczornym meczu Azotów z NMC Górnikiem Zabrze. Początek spotkania o godz. 20:15.

Wykrycie w organizmie 36-latka niedozwolonych środków to pierwszy przypadek stosowania dopingu w PGNiG Superlidze od 2011 roku. Wtedy zawieszeni zostali Maciej Mroczkowski i Michał Krawczyk.

[b]Autor na Twitterze:

[/b]

Komentarze (0)