Bartosz Jurecki zapowiada: Będziemy nadal deptać Wiśle po piętach

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu od lewej: Witalij Titow, Bartosz Jurecki, Paweł Podsiadło, Piotr Jarosiewicz (Azoty Puławy)
WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu od lewej: Witalij Titow, Bartosz Jurecki, Paweł Podsiadło, Piotr Jarosiewicz (Azoty Puławy)
zdjęcie autora artykułu

Azoty Puławy przegrały po serii rzutów karnych 24:24 k. 2:4 z Orlen Wisłą Płock w hicie 5 kolejki Superligi. - Będziemy chcieli nadal deptać im po piętach - mówi kapitan pokonanych Bartosz Jurecki.

Do końca regulaminowego czasu gry było dokładnie 9 sekund, kiedy o czas poprosił trener Azotów Daniel Waszkiewicz. Ustawioną precyzyjnie akcję zakończył niemal równo z końcową syreną Nikola Prce. Niestety dla gospodarzy piłka po atomowym rzucie Bośniaka trafiła tylko w konstrukcję bramki, która zadrżała w posadach...

Rzuty karne. Dodać trzeba - pierwsze "siódemki" w Puławach, decydujące o wygranej od kiedy powstała liga zawodowa. W nich emocje godne filmów Hitchcocka. Najpierw Daniel Dupjacanec zatrzymuje rzut Michła Daszka. W odpowiedzi trafienie etatowego egzekutora karnych u puławian - Wojciecha Gumińskiego i szał radości. 1:0.

Następny udanie egzekwuje dla Orlen Wisły - świetny tego dnia - Sime Ivić. Napięcie rośnie. Witalija Titowa "pajacykiem" zatrzymuje Adam Morawski. Mają w tym meczu bramkarze swój czas. Lovro Mihić nie myli się. Najlepszy snajper Azotów Marko Panić - a i owszem. Niedoszły Azotowiec Igor Żabić trafia do bramki puławian. Prce na chwilę rozpala iskrę nadziei w sercach, którą ostatecznie gasi Gilberto Duarte. 2:4. Koniec. Radość jednych - jak to w życiu - miesza się z żalem i smutkiem drugich.

- Mecz był bardzo emocjonujący, dla nas aż za bardzo. Azoty zagrały dobre zawody i zasługiwały, żeby je wygrać w regulaminowym czasie. My z kolei mieliśmy w ostatnich minutach trochę szczęścia. Mam za to trochę żalu, bo nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, które grając w przewadze, powinny zakończyć się bramką. Wiadomo, że karne to już loteria. "Loczek" (Adam Morawski) mocno nam wtedy pomógł. Do tego doszła kontuzja Bogdanowa, która trochę nam ułatwiła zadanie - powiedział trener Nafciarzy Piotr Przybecki.

ZOBACZ WIDEO Specjalnie dla WP SportoweFakty! Spiker Napoli wspiera Milika. Po polsku!

- Jest nam bardzo żal, bo w końcówce byliśmy o pół kroku bliżej od wygranej - wtórował mu jego vis-a-vis, Waszkiewicz. - Chyba większe doświadczenie rywali zadecydowało, że wyjeżdżają stąd praktycznie z pełną pulą, a nam został na pocieszenie jeden punkt - dodał.

- Azoty od początku postawiły trudne warunki. Do tego doszła bardzo dobra postawa Wadima Bogdanowa w bramce rywali. Mam nadzieję, że nie stało mu się nic poważnego. Na pewno w końcówce mieliśmy więcej szczęścia i dzięki temu wracamy do Płocka w lepszych nastrojach - to z kolei jeden z bohaterów gości - Morawski.

- Nie inaczej podsumował szlagierowe spotkanie najbardziej doświadczony Bartosz Jurecki, kapitan Azotów:

- W tym meczu było wszystko: wyśmienite obrony bramkarzy, superakcje, kontry. To mogło się podobać. Oby jak najwięcej takich spotkań. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko przełamania tej zeszłorocznej niemocy z pojedynków przeciwko drużynie z Płocka. Nie udało, ale będziemy się uczyć i starać nadal deptać im po piętach.

Źródło artykułu:
Czy Azoty odzyskają pozycję lidera grupy pomarańczowej PGNiG Superligi?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
cezarWP
27.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bartek, ale przecież nie o deptanie po piętach, tylko o wyprzedzenie Wisły Azotom chyba chodzi. W każdym razie dużo robią, żeby tak się stało (nawet "brąz" już werbalnie uwiera), a Wisła robi c Czytaj całość