Mateusz Zaremba szczerze o występie PGE VIVE w Szczecinie: Czuli w nogach grę w Lidze Mistrzów

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Szczecinianie zajęli III miejsce w Memoriale Leona Walleranda
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Szczecinianie zajęli III miejsce w Memoriale Leona Walleranda

Mistrz Polski, PGE VIVE, odniósł zwycięstwo w Szczecinie nad Sandra Spa Pogonią 38:29. Kielczanie do meczu przystąpili właściwie z marszu. - Stali trochę na prostych nogach - przyznał Mateusz Zaremba.

Podopieczni Tałanta Dujszebajewa na mecz do Szczecina z Sandra Spa Pogonią przyjechali niemal z marszu. Jeszcze w niedzielę rywalizowali bowiem z Aalborg Handbold w europejskich rozgrywkach, które okrasili zwycięstwem 34:30. W stolicy Pomorza Zachodniego nie pozwolili sobie na żadną "nerwówkę" i szybko wypracowali solidną zaliczkę.

Mateusz Zaremba zwrócił natomiast uwagę, że poprzednie zawody rozegrane przez kielczan w Lidze Mistrzów, wpłynęły na liczbę straconych przez nich bramek w Superlidze. - Wiedzieliśmy, że VIVE jest faworytem. Można powiedzieć, że przyjechali prosto ze spotkania z Danii. Tamten mecz odbył się dwa dni wcześniej, a skutkiem tego było to, że rzuciliśmy im 29 bramek.

Lewy rozgrywający zdawał sobie także sprawę z błędów, jakie jego drużyna popełniła przeciwko tak utytułowanemu zespołowi. - Problemy mieliśmy wówczas, jak za szybko oddawaliśmy rzuty na bramkę. Przeciwnik od razu to wykorzystywał, ciągnął kontrę. Najwięcej krzywdy zrobił nam właśnie w tym elemencie gry. My się nie poddawaliśmy. Ręce za bardzo nam się nie trzęsły. Każdy dał z siebie tyle, ile mógł - dodał.

Szczecinianie zawiedli głównie w pierwszej części spotkania. Dali "odjechać" rywalom tuż przed przerwą. Ze stanu 10:13 po 18 minutach, skończyło się na 13:22, co właściwie przesądzało losy tej rywalizacji. - Troszkę za dużo straciliśmy tych bramek, po błędach, zbyt szybko oddanych rzutach. W dodatku w ataku piłka za wolno chodziła między zawodnikami - ocenił Zarek.

ZOBACZ WIDEO: Karolina Bojar o partnerce Howarda Webba: Jako sędzia bardzo mi zaimponowała

On sam zachował niezłą skuteczność. - Szczęścia trochę w tym było, ale tak jak mówiłem, drużyna przeciwna czuła trochę w nogach grę w Lidze Mistrzów. Grają co trzy dni. Tydzień było przerwy na kadrę, a tak co chwilę kolejne spotkania. Nie są też najmłodszymi zawodnikami. Organizm to jednak odczuwa. Dłużej trwa regeneracja. W obronie trochę stali na prostych nogach i to wykorzystywałem - przyznał na koniec zdobywca 9 bramek.

Portowcy kolejne zawody rozegrają dopiero 26 listopada (niedziela). Ich rywalem w Arenie Szczecin będzie tegoroczny beniaminek Superligi, Energa MKS Kalisz. Od tego sezonu występują w nim dwaj byli szczecińscy zawodnicy: rozgrywający Kirył Kniaziew oraz bramkarz Edin Tatar.

Źródło artykułu: