Oprócz Ligi Mistrzów, Mieszkow bierze udział w rozgrywkach rodzimej ligi i Gazprom Lidze SEHA, zrzeszającej kluby Europy południowo-wschodniej. Dla najlepszego białoruskiego klubu krótka przerwa między spotkaniami to chleb powszedni, ale taki paradoks zdarzył się pierwszy raz.
Na 18 października wyznaczono... dwa mecze Mieszkowa. Co ciekawsze, zespół zgodził się na takie rozwiązanie. Na Białorusi zostali reprezentanci kraju, trener Siergiej Bebeszko i chorwacki bramkarz Ivan Pesić. Bez obcokrajowców w składzie Mieszkow pokonał w lidze HC Gomel 26:13. Zagraniczne gwiazdy (m.in. Petar Djordjić i Rastko Stojković) pojechały w tym czasie do Nowego Sadu na mecz Ligi SEHA z RK Vojvodiną i także wygrały bez problemów 36:27.
Wkrótce z jeszcze większym wyzwaniem zmierzy się Rhein-Neckar Loewen. W ciągu 24 godzin mistrzowie Niemiec muszą zagrać mecz w Bundeslidze, a następnie wsiąść w samolot i pojawić się w Barcelonie na spotkaniu Ligi Mistrzów. Lwy rozważali wysłanie rezerw do Hiszpanii, ale podstawowi zawodnicy ostatecznie postanowili wziąć udział w potyczce.
Z powodu przepełnionego kalendarza z udziału w Gazprom Lidze SEHA zrezygnował w tym sezonie Telekom Veszprem. O absurdach kalendarza w rozmowie z WP SportoweFakty wspominał niedawno Rastislav Trtik, aktualny trener NMC Górnika, niegdyś opiekun Tatrana Preszow, grającego na trzech frontach. - Był moment, że w 19 dni zagraliśmy tam 10 meczów. Chore. To nieludzka dawka dla głowy i dla ciała - stwierdził szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Dzień młodzieży. Orlen Wisła Płock rozbiła Zagłębie Lubin