Wyjątkowa zgodność po meczu Pogoni z MKS-em Perłą: "Wynik niemiarodajny"

SPR Pogoń przegrała w 10. serii gier w PGNiG Superlidze z MKS-em Perłą aż 15:29. Co ciekawe jednak, po meczu nikt nie miał wątpliwości, że wynik ekipy z Lublina nie oddał przebiegu meczu. - Było trochę szarpaniny - ocenił z kolei trener, Robert Lis.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski
Gabrijela Besen i Robert Lis WP SportoweFakty / RADEK ILLINICZ / Gabrijela Besen i Robert Lis
Dwa oblicza pokazały w środowe późne popołudnie SPR Pogoń i MKS Perła. Pierwsze zagrały poniżej oczekiwań, drugie wręcz koncertowo. Choć bez kryzysów się nie obyło. - Końcowy wynik meczu nie odzwierciedla jego przebiegu. Na początku wypracowałyśmy sobie większą zaliczkę bramkową, ale pod koniec pierwszych trzydziestu minut jakby straciłyśmy kontrolę - przyznała tuż po zawodach Kinga Achruk.

Do przerwy szczecinianki zniwelowały dystans do czterech trafień (7:11). Rywalki z kolei straciły jedno z ważniejszych ogniw w swojej drużynie, mianowicie Martę Gęgę, która otrzymała czerwoną kartkę za trafienie rywalki piłką w twarz. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na lublinianki. - W szatni ochłonęłyśmy, przeanalizowałyśmy te błędy i druga połowa była już zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu - dodała środkowa rozgrywająca MKS-u.

Spotkanie skończyło się dla gospodyń bardzo źle, bo przegrały go różnicą 14 trafień, co między tymi zespołami nie zdarzyło się już dawno. - Wydaje mi się, że ten wynik nie odzwierciedla naszej gry, bo w pierwszej połowie udało się nam dojść rywala na cztery bramki. W drugiej połowie one nam "odpłynęły". Sama nie wiem, co jest tego powodem - stwierdziła Patrycja Noga.

- Jest nam bardzo przykro, że u siebie przegrałyśmy taką liczbą bramek. Trochę też wstyd. W tym sezonie nie zdarzyło się, byśmy zeszły parkietu z tak dużą stratą do rywalek. Musimy zakasać rękawy i walczyć dalej. Meczu nie cofniemy - dodała wyraźnie smutna i rozczarowana szczecińska obrotowa.

ZOBACZ WIDEO: Artur Boruc: Ja w Legii? Pewnie bym to przemyślał

Podobne spojrzenie na rywalizację w stolicy Pomorza Zachodniego miał trener Robert Lis. - Do 45. czy nawet 50. minuty wcale nie było tak kolorowo. Druga połowa była naprawdę trudna. Tym bardziej, że straciliśmy Martę Gęgę. Pierwsze dwadzieścia minut było prawie perfekcyjne w naszym wykonaniu - ocenił szkoleniowiec lublinianek.

- Za to, co moje podopieczne zagrały w obronie, należy im się pełen szacunek. Przyszedł moment kryzysu. Pogoń zagrała trochę mocniej i lepiej w defensywie. Dogoniła nas na 4 bramki, potem, w drugiej połowie meczu, było trochę szarpaniny - stwierdził.

Wysoka wygrana w hicie kolejki, zdaniem Lisa, to efekt ciężkich treningów, jakie wykonują jego podopieczne. - Nasza praca zaprocentowała. Nie pękliśmy fizycznie, nie było tego zupełnie widać, tym bardziej, że graliśmy bez Marty. W pewnym momencie jak pękło, to kompletnie. Wynik jest oczywiście niesprawiedliwy i niemiarodajny, ale jak przeciwnik pozwala, to trzeba to po prostu wykorzystać - podsumował trener.

Czy wysoka przegrana Pogoni nad MKS-em rzeczywiście nie oddała przebiegu meczu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×