Norweżki, obrońca tytułu mistrza świata, miała niezbyt ciężką przeprawę w 1/8 finału z Hiszpankami. Za to Rosjanki mistrzynie olimpijskie zostawiły mnóstwo zdrowia w starciu z reprezentacją Korei Południowej. Na regenerację sił miały 48 godzin, tyle czasu minęło do momentu ich wyjścia na parkiet w 1/4 finału przeciwko Skandynawkom.
Obie drużyny rozpoczęły bardzo nerwowo, prześcigając się w stratach i niecelnych rzutach. Wynik otworzył nie kto inny tylko gwiazda reprezentacji Norwegii Nora Mork. Z każdą akcją spokój odzyskiwały też jej koleżanki, które w obronie były niezwykle skuteczne. Tradycyjnie Katrine Lunde w bramce też stanowiła trudną do przebycia zaporę dla wymuszonych rzutów Rosjanek. Coraz głośniej dało się słyszeć nerwowe wrzaski trenera Sbornej Jewgienija Trefiłowa. Po 14. minutach jego podopieczne przegrywały 2:8 i wydawało się, że gorzej już być nie może.
I nie było. Reprezentantki Rosji w końcu się otrząsnęły. Duża w tym zasługa doświadczonej środkowej rozgrywającej Anny Koczetowej, która pojawiając się na parkiecie uspokoiła grę w ofensywnie. Sama zdobyła dwie bramki z rzędu i asystowała przy kolejnej. Skandynawki zaczęły też coraz częściej mylić się w ataku. do tego kilka piłek odbiła golkiperka Wiktoria Kalinina. Przewaga podopiecznych Thorira Hergeirssona zmalała do dwóch trafień (9:7).
W tym momencie wróciły stare zmory Rosjanek. Zgubione piłki, niecelne rzuty połączone ze świetną obroną rywalek sprawiły, że kilka minut przed końcem połowy zrobiło się 14:7. Nie trudno więc policzyć, że zawodniczki Trefiłowa straciły pięć goli z rzędu. Nie wiedzieć czemu w tym czasie na ławce siedziała ponownie Koczetowa. Podstawowa prowadząca grę Karina Sabirova nie radziła sobie z tym zupełnie. Do przerwy ona i jej koleżanki miały skuteczność ataku na poziomie 29 procent, do tego dziesięć strat. Nic dziwnego, że przegrywały 8:15.
W pierwszych minutach po przerwie demolka w wykonaniu Norweżek trwała w najlepsze. Po czterech minutach miały już 10 bramek przewagi. Grająca od początku na środku rozegrania Sbornej Anna Wiachirewa szarpała się bezproduktywnie. A tymczasem niezmordowana Norweżka Mork z zadziwiającą lekkością zdobywała kolejne bramki i asystowała koleżankom. W 41. minucie wynik brzmiał 24:11. Trefiłow już nawet nie wrzeszczał, tylko kąśliwym uśmiechem kwitował kolejne nieudane akcje.
Tylko jakiś kataklizm mógł odebrać obrończyniom tytułu mistrzowskiego przepustkę do półfinału. Takowego jednak nie było i Skandynawki o finał zagrają w piątek z reprezentacją Holandii. MVP spotkania wybrano wszechstronną (osiem zdobytych bramek i tyle samo asyst).
1/4 finału MŚ 2017:
Norwegia: Grimsbo (5/9 - 56 %), Lunde (16/29 - 55 %) - Mork 9, Kurtović 3, Solberg 1, Oftedal 8, Kristiansen 5, Loke 4, Brattset 1, Skogrand 1, Jacobsen, Herrem 2, Arntzen
Karne: 5/5
Kary: brak
Rosja: Utkina, (6/23 - 26 %), Kalinina (5/22 - 23 %) - Dmitriewa 1, Wiachirewa 1, Samochina 1, Makiejewa 4, Wiedechina, Sabirowa, Ilina 1, Mangarowa 3, Koczetowa 5, Małaszenko, Punko 1, Markowa
Karne: 0/0
Kary: 8 min. (Makiejewa - 4 min., Dmitriewa i Ilina - po 2 min.)
Sędziowały: Charlotte i Julie Bonawentura (obie Francja)
Widzów: 1583
ZOBACZ WIDEO: 9-letni Polak podbija świat skoków narciarskich. W Europie nie ma sobie równych!