El. MŚ 2019: upadek. Polska nie zagra na mistrzostwach świata!

Newspix / TADEUSZ SKWIOT / Arkadiusz Moryto w akcji rzutowej
Newspix / TADEUSZ SKWIOT / Arkadiusz Moryto w akcji rzutowej

To był mecz, który strącił polską piłkę ręczną do grobu. Biało-Czerwoni zremisowali na wyjeździe z Portugalią (27:27) i nie zagrają w przyszłorocznych finałach mistrzostw świata.

Do końca meczu było 40 sekund. Jeszcze tliła się nadzieja, jeszcze była szansa na sukces. Polacy wybronili akcję, pierwszą w życiu poważną bramkę w reprezentacyjnej koszulce zdobył Kamil Krieger. Rywale dostali piłkę, trener poprosił o czas. I ostatnią akcję zagrali z takim spokojem, takim pietyzmem, jakby zapełniali kieliszek najdroższym Porto.

Dla Polaków to wino miało cierpki smak.

Buława Chrapkowskiego

Przed pierwszym gwizdkiem baliśmy się falującej, agresywnej obrony rywali. Oni tymczasem w pierwszej połowie stanęli płasko, jakby przyciągani do linii szóstego metra. Długo nie potrafiliśmy tego wykorzystać.

Na początku Przybecki buławę wręczył Piotrowi Chrapkowskiemu, nieoczekiwanie nakładając mu na barki ciężar kierowania rozegraniem. I tenże Chrapkowski, w klubie atakujący od święta, próbował unieść ciężar gry. Brakowało nam jednak rzutu z drugiej linii, tradycyjnie szwankowała współpraca z pierwszą. A na domiar złego błędy popełniali obrońcy, raz za razem pozwalający umykać portugalskim obrotowym.

ZOBACZ WIDEO "Niesienie pomocy to wielka przyjemność". Dyżurowaliśmy z ratownikami GOPR w Krynicy-Zdrój
[color=#000000]

[/color]

Gospodarze prowadzili 10:6 i 13:10. A grali przecież z handicapem, bo dzięki wysokim zwycięstwom nad Kosowem oraz Cyprem do wygrania turnieju wystarczał im remis.

Rywal na miarę

To był mecz, to był rywal uszyty na miarę naszych możliwości. Starcie dwóch przeciętnych ekip; zawieszonych gdzieś między Rumunią a Czechami, stukającymi w dno przeciętnej, europejskiej półki.

To, jak ubodzy jesteśmy dziś w talent, pokazała rozrośnięta do dramatu reakcja na kontuzję Michała Potocznego. Potocznego, czyli człowieka cokolwiek zdolnego, ale mającego w CV reprezentacyjne występy do zliczenia na palcach rąk! A gdy do tego doszły urazy Adama Malchera oraz Pawła Paczkowskiego okazało się nagle, że król jest nagi i Przybecki nie ma czego wyciągać z rękawa.

Ratunek zza granicy

Biało-Czerwoni rytm zaczęli łapać pod koniec pierwszej połowy. Pomogli Łukasz GierakRafał Przybylski i Kamil Syprzak, a więc ci otrzaskani w ligach za zachodnią granicą. Na dobre drgnęło jednak dopiero po przerwie. Od 14:17 zdobyliśmy pięć bramek z rzędu, Portugalczycy niemoc przełamali dopiero rzutem karnym. Zaczęło się granie.

Nabrzmiały bicepsy, rozkwitła wymiana ciosów. Po dramatycznej pierwszej połowie w  bramkę wstrzelił się Gebala, boiskowym cwaniactwem kilka razy zaskoczył Gierak. Mogliśmy prowadzić nawet 24:21, ale ten ostatni zawalił kontrę. Kilka chwil później po jego stracie zrobiło się 24:25.

I znów zagrały koncert nerwy, znów zaczęły się plątać nogi. Syprzak z karnego obił słupek, dwie bramki rzucił wychowywany w Płocku przez Przybeckiego Gilberto Duarte. Dwóch goli przewagi rywale nie zmarnowali.

Portugalia - Polska 27:27 (15:13)

Portugalia: Candeias, Figueira - Salina, Baptista, Barros, Branquinho 2, Cavalcanti, Duarte 6, Ferraz 1, Borges 4, Magalhaes, Martins 2, Portela 6, Rocha, Soares 3, Rui Silva 3
Karne: 4/4
Kary: 8 min. (Salina - 4 min., Rocha, Ferraz - 2 min.)

Polska: Wyszomirski, Morawski, Szmal - Krajewski 2, Nogowski, T. Gębala 6, Genda, Chrapkowski 4, Gierak 3, Przybylski 5, Krieger 1, Moryto 3/2, Daszek 1, M. Gębala, Syprzak 2/1, Walczak
Karne: 3/5
Kary: 6 min. (Walczak - 4 min., Gierak - 2 min.)

Źródło artykułu: