Polacy nie mieli podobnych problemów jak w pierwszych minutach meczu z Kosowem. Tym razem szybko objęli prowadzenie i równie błyskawicznie je powiększali. Reprezentacja Cypru pierwsze trafienie zaliczyła w 5. minucie przy stanie 4:0. Adam Morawski wybronił kilka rzutów. Jego kolegom wystarczyło tylko lekko przyspieszyć grę, a już gubili cypryjskich obrońców. W kolejnych akcjach podopieczni Piotra Przybeckiego niespodziewanie zwolnili. Spotkanie stało się niemrawe, ale o stracie prowadzenia nie mogło być mowy.
Przestój był jednak krótki i sprawy w swoje ręce wziął Michał Daszek. Prawoskrzydłowy Orlenu Wisły Płock chyba zapomniał o niedawnej kontuzji stopy i biegał do kontry niczym Usain Bolt w sprincie na 100 metrów. Klubowy kolega Daszka z drugiej flanki Przemysław Krajewski nie chciał być gorszy i Biało-Czerwoni odjeżdżali coraz bardziej (13:4 w 19 minucie). Obaj nasi skrzydłowi zadziwiająco łatwo dochodzili do klarownych sytuacji rzutowych w ataku pozycyjnym.
Przybecki stopniowo wpuszczał na parkiet rezerwowych, a przewaga wiąż rosła. Dziesięć minut przed przerwą było 20:7 a karnego obronił Morawski. Mecz został ustawiony i o żadnych emocjach nie mogło być mowy. Niepoprawni optymiści mogli za to rozpocząć odliczanie różnicy bramkowej, która jeśli wynosiłaby 35 bramek, pozwoliłaby Polakom zremisować ostatni mecz turnieju z Portugalią, dając mimo to awans do kolejnej fazy eliminacji. Do przerwy ta różnica wynosiła 15 trafień.
Od pierwszym minut pojawili się kolejni zmiennicy, na czele z bardzo skutecznym w meczu z reprezentacją Kosowa Arkadiuszem Morytą. Paweł Genda z coraz większą łatwością bombardował bramkę Cypru rzutami z dystansu. Kilka rzutów odbił zmiennik Morawskiego Piotr Wyszomirski. Przewaga rosła. Podawanie przykładów szybko rosnącego wyniku nie ma sensu. W 47. minucie pojawił się na parkiecie ostatni z rezerwowych Polaków Stanisław Makowiejew.
Cztery minuty przed końcem nasi mieli niebotyczną przewagę trzydziestu bramek. Do wymarzonej różnicy zabrakło Biało-Czerwonym zaledwie dwóch trafień! Rzecz niespotykana. Polacy przeprowadzili w tym meczu 21 kontrataków i wszystkie zakończyły się zdobyciem bramek.
Bardzo okazałe zwycięstwo być może dobrym prognostykiem przed wspomnianym meczem z gospodarzami turnieju.
Prekwalifikacje MŚ 2019, Povoa de Varzim:
Cypr: Mina, Kaili - Argyrou C., Argyrou J. 4, Chadjisoteriou, Demosthenous 1, Fotiou, Leontiou, Nungovitch, Paraskeva 1, Prountzos 4, Sofokleous, Sophocleous 1, Stylianou, Trimithiotis 1, Tsivikos 1
Karne: 1/2
Kary: 4 min. (Demosthenous, Prountzos - po 2 min.)
Polska: Wyszomirski, Morawski - Krajewski 4, Nogowski 7, T. Gębala 3, Genda 7, Chrapkowski, Makowiejew, Gierak 4, Przybylski 1, Krieger 2, Moryto 4, M. Gębala 2, Walczak 3, Daszek 8, Daćko 1
Karne: 3/4
Kary: 4 min. (Walczak, Krieger - po 2 min.)
Zupełnie nie rozumiem po co porównujesz sytuację, gdy po wygranym meczu 33:22 (wnioskuję, że to mecz z 2012) kibice śpiewają zawodnikowi 100 lat, a żenującą, gdy gwiżdżą na Gwizdy nie na zawodników, na trenera.Talant to człowiek honorowy i nie chciał robić czegokolwiek wbrew komukolwiek i podał się do dymisji. Kompromitujesz się mówiąc o tym, czy nie wiesz, że były gwizdy. Negujesz fakty, żeby udawać bezstronnego.
Fragment od 1:20
To dla kogo "grali" sztywni kibice z Orlen Areny pokazując swoje gburowate zachowanie? Dla siebie, Polskę i uczucia zawodników i trenera mając głęboko w d*pie. Żenuje mnie fakt, że dorosłym ludziom trzeba 7 raz tłumaczyć takie rzeczy, a i tak pomimo tego zawsze będzie gadanie "nie wiem czy były gwizdy", co, że na trenera, tamten gra do 40-tki, tamten miał gorsze kontuzje. Szanuj ludzi, którzy Ci dawali piękne emocje. Czytaj całość