Tałant Dujszebajew: Nie okłamujcie się. Ten kryzys musiał nadejść

- Możemy gadać o szkoleniu, o tym że ktoś coś przespał. Prawda jest taka, że w piłce ręcznej żyje się generacjami. Nie okłamujcie się, kryzys musiał nadejść - mówi nam trener PGE Vive Kielce i były selekcjoner reprezentacji Polski Tałant Dujszebajew.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Tałant Dujszebajew Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Tałant Dujszebajew
Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Polska piłka ręczna wróciła do średniowiecza?

Tałant Dujszebajew, trener PGE Vive Kielce: Każdy, kto rozumie piłkę ręczną, musi wiedzieć, że w tym sporcie żyje się generacjami. Mierzyli się z tym Hiszpanie, Niemcy czy Szwedzi. Ci ostatni w latach dziewięćdziesiątych mieli przecież genialne pokolenie, do 2002 roku wygrywali wszystko, a później sukcesy się skończyły. Można więc narzekać i krytykować, ale nie okłamujcie się! Nie szukajcie tego, czego nie ma. W Polsce piłkę ręczną uprawia tylko 25 tysięcy ludzi.

Nie mamy powodów do rozdzierania szat?

Tak, ten kryzys musiał nadejść. Tylko takie kraje jak Francja - gdzie jest pół miliona zawodników - mogą być spokojne o przyszłość. Inni co jakiś czas muszą stawić czoła problemom. Możemy gadać o szkoleniu, o tym że ktoś coś przespał. Tak samo w czasach kryzysu narzekają w innych krajach.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Tomasz Wiśniewski to za mało. Azoty rozstrzelały Stal

Nie przespaliśmy sukcesów?

Nie i nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. To, co ukazało się kilka dni temu w jednej z gazet, to nie moje słowa. Ja jestem normalnym, spokojnym człowiekiem i nigdy nie powiem nic złego na żaden związek: polski, rosyjski, hiszpański czy węgierski. Niestety, w mediach zwykła rozmowa się nie sprzeda, zawsze musi być sensacja.

Potrzebujemy cierpliwości?

Oczywiście! Tak, jak kiedyś Szwedzi mieli Svenssona, Wislandera, Carlena i Olssona, tak Polsce trafili się w jednym pokoleniu Jurecki, Bielecki, Szmal, Lijewski, Tkaczyk, Siódmiak czy Jurasik. Niektórzy mówią: "nie liczy się ilość, ale jakość". Tylko, że bez ilości nie będzie jakości! Ludzie tego nie rozumieją. I narzekają: "dramat, nie ma szkolenia, nie ma kim grać". A ja odpowiadam: bez ilości nie ma wyboru. Zostaje tylko liczenie na szczęście generacyjne.

Patrzenie na igrzyska olimpijskie w Tokio to błąd. Najważniejsze są mistrzostwa świata w 2023 roku, to na ten turniej trzeba budować zespół. Ludzie nie chcą tego rozumieć. Skupiają się na dziś, nie patrzą dalej. Tak nie można! W Polsce jest 38 milionów ludzi, a wszyscy to Gatesy, Jordany, Messi i Ronaldo. Jedni mnie krytykują, inni rozumieją, a jeszcze inni powiedzą: "idiota".

Krytycy zawsze głośno krzyczą. Pan za dużo uwagi do tych złych głosów przywiązuje.

Dziesięć procent jest pozytywnych, trzy czwarte to krytyka. A dla mnie najważniejsze jest to, co widzę ja. Prowadząc kadrę mówiłem: musimy awansować na mistrzostwa Europy, żeby ogrywać tam młodych zawodników. Prosiłem o powrót starszych zawodników. Może niepotrzebnie.

Wcześniej na mistrzostwach świata zajęliśmy siedemnaste miejsce i byłem wówczas szczęśliwy. Wziąłem na ten turniej Arkadiusza Morytę, doświadczenie zebrali Paweł Paczkowski czy Rafał Przybylski. Pamiętam, że przed pierwszym meczem Marek Daćko nie wiedział, o co chodzi; był biały jak papier. Musieliśmy zrobić w kadrze duże zmiany, zacząć przygotowywać zespół na 2023 rok.

Francuzi robią to inaczej. Michael Guigou, Luc Abalo i Nikola Karabatić ciągle grają w reprezentacji. A Cedric Sorhaindo mówi: chce przekazywać wartości, Dika Mem jest dla mnie jak syn. Michał Jurecki czy Krzysztof Lijewski są w ich wieku i nie chcą grać w kadrze. Pana to nie dziwi?

Nie, wszystko zależy od człowieka. Tego, jak się czuje fizycznie i mentalnie. Każdy jest wolny i nie można robić niczego na siłę. Jeśli Karabatić chce grać, to niech gra.

Dzięki temu tam młodzi mają u boku mentora. U nas nie mają się od kogo uczyć.

Wiem, jak trudno jest pracować z zawodnikami, którym brakuje motywacji. Tą dają pozytywne wyniki. Dla piłkarzy ręcznych najważniejsze są cykle olimpijskie, to przez nie patrzy się na karierę w reprezentacji. Przed igrzyskami zawsze jest świetna atmosfera, wszyscy ciężko pracują. Są naładowani, chcę jechać, chcą wygrywać.

Widziałem po Rio, jak wyglądali Karol Bielecki, Sławomir Szmal czy Adam Wiśniewski. Oni potrzebowali 7-8 miesięcy, żeby mentalnie dojść do siebie. Dopiero wiosną zaczęli odżywać. Mieli marzenie, wielki cel. Walczyli. Może gdyby byli dziesięć lat młodsi, to wszystko wyglądałoby inaczej. Tymczasem te igrzyska to była ich ostatnia wojna, ostatnia szansa. I potem w głowie została pustka.

Autor na Twitterze:

Czy masz pretensje do starszych zawodników, że zrezygnowali z gry w reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×