Liga Mistrzów: PGE VIVE wraca do gry. Arcyważny bój z Wikingami

Newspix / Paweł Janczyk / Na zdjęciu: Mateusz Jachlewski
Newspix / Paweł Janczyk / Na zdjęciu: Mateusz Jachlewski

Szczypiorniści PGE VIVE Kielce wracają do rywalizacji w Lidze Mistrzów. W pierwszym starciu po przerwie czeka ich trudny wyjazdowy pojedynek z SG Flensburgiem-Handewitt.

W przypadku polskich drużyn występujących w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów, jak mantrę można powtarzać zdanie "nie ma już miejsca na błędy". Po dziesięciu kolejkach żółto-biało-niebiescy zajmują piątą pozycję w tabeli i jedno jest pewne - nie takie były oczekiwania zespołu i kibiców. Rywalizacja w grupie B jest niezwykle zacięta i chociaż do końca fazy grupowej zostało już niewiele, wciąż jeszcze bardzo dużo się może zdarzyć. Kielczanie mają na swoim koncie osiem punktów, a środowe zwycięstwo THW Kiel z Telekomem Veszprem znacznie skomplikowało ich sytuację - do obu drużyn mistrzowie Polski tracą pięć oczek.

Przegrana we Flensburgu niemal na pewno sprawi, że PGE VIVE straci szanse na zajęcie miejsca wyższego niż piąte. To z kolei znacznie utrudni awans do kolejnych faz rozgrywek - naprzeciw kieleckiej siódemki będą bowiem stawały największe tuzy piłki ręcznej.

- Nie kalkulujemy. Zawsze gramy o dwa punkty, ale zdajemy sobie sprawę, w jakiej jesteśmy sytuacji. Każdy wie, że porażka spycha nas na dalsze miejsce. Nikt o przegranej nie chce mówić ani nawet myśleć - twierdzi Krzysztof Lijewski.

Tałant Dujszebajew deklaruje z kolei, że jeśli jego drużyna zajmie nawet szóstą lokatę, ale potem dotrze do Final Four w Kolonii, to on to bierze w ciemno. Marginesu na błędy jednak nie ma, a starcie z Wikingami będzie piekielnie istotne także ze względów psychologicznych.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: hit dla Azotów. Genialny gol Iso Sluijtersa (WIDEO)

Dotychczas obie drużyny spotkały się ze sobą trzykrotnie i wszystkie te potyczki były bardzo wyrównane. Dwa mecze zakończyły się remisami, w jednym kielczanie po niezwykle zaciętym boju wyszarpali jednobramkowe zwycięstwo. Po ostatnim starciu z Flensburgiem kielczanie mieli do siebie wiele pretensji. Na trzynaście minut przed końcem spotkania 4. kolejki gracze PGE VIVE prowadzili sześcioma trafieniami, a jednak meczu nie wygrali. - Zabrakło nam zimnej krwi - mówił wtedy kapitan zespołu, Michał Jurecki. Decydująca bramka padła w ostatniej sekundzie starcia. Po dobitce.

- Tamto spotkanie faktycznie było pod nasze dyktando i wydaje mi się, że byliśmy lepszą drużyną. Niestety nie udało się dowieźć zwycięstwa do końca i pechowo straciliśmy jeden punkt w końcówce. Mam nadzieję, że tym razem sportowe szczęście będzie po naszej stronie - mówi przed wyjazdem Lijewski.

Flensburczycy z sześcioma zwycięstwami, dwoma remisami i dwiema przegranymi zajmują drugie miejsce w tabeli i wciąż mają nadzieje, że uda im się zdetronizować Paris Saint-Germain. - Wszyscy w drużynie czekają na tego przeciwnika, bo to naprawdę duży kaliber. Samo przygotowanie do starcia jest dużą radością i mam nadzieję, że będzie to widać w jego trakcie - podkreśla rozgrywający i dodaje: - Ostatnio często spotykamy się z drużyną z Flensburga i to są fajne mecze, nie tylko dla nas, ale też dla kibiców. Zawsze te pojedynki są emocjonujące, jest w nich dużo walki, pada wiele efektownych bramek. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie podobnie.

Liga Mistrzów, 11. kolejka, grupa B:

SG Flensburg-Handewitt - PGE VIVE Kielce / 11.02.2018, godz. 19:00

Komentarze (1)
avatar
Maxi-102
11.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Obstawiam zwycięstwo Flensburga 6...:)