Good luck Wisła! - rozmowa z Zoranem Radojeviciem, byłym zawodnikiem Wisły Płock

Po zakończeniu poprzedniego sezony, ukoronowanego mistrzowskim tytułem, ulubieniec płockich fanów Zoran Radojevic zdecydował się opuścić Płock, miał on bowiem dość rozłąki ze swoja ukochaną, która trenuje siatkówkę. Niestety para znów musi zadowolić się sporadycznymi spotkaniami, gdyż ich "hiszpańska opcja" nie wypaliła. Bojana Milicevic znalazła pracodawcę w Gracji, natomiast popularny "Zorro" zdecydował się na grę w lidze tureckiej. Niestety bariera językowa i brak zrozumienia z selekcjonerem zmusiły go do kolejnych przenosin- w połowie sezonu został zawodnikiem ASA Tel Awiw i jak przyznaje był to dobry wybór. Zawodnik uważa jednak, że dwa sezony spędzone w Wiśle były dla niego bardzo owocne, a zarówno miasto, jak i kibiców, których nazywa najlepszymi na świecie, będzie wspominał bardzo dobrze. Serb nie wyklucza również powrotu do Polski, jednak jednego możemy być pewni- jak sam deklaruje nigdy nie zdecyduje się zagrać w drużynie największego rywala Wisły- Vive Kielce.

Łukasz Luciński: Czym obecnie zajmuje się Zoran Radojevic?

Zoran Radojevic (ASA Tel Awiw): - Obecnie jestem zawodnikiem izraelskiego zespołu ASA Tel Awiw. Równocześnie rozpocząłem studia na wydziale wychowania fizycznego. Mimo tego mam sporo wolnego czasu, który spędzam na plaży, korzystając z gorącego izraelskiego słońca lub przed komputerem oddając się wirtualnej rozrywce. Obecny sezon rozpocząłem w Turcji jako szczypiornista ekipy Milli Piyango. Niestety źle się tam czułem, dlatego też w połowie sezonu zdecydowałem się na przenosiny do Izraela i ani trochę nie żałuję swej decyzji.

Co przeszkodziło Ci w kontynuowaniu kariery w Turcji?

- Na początku z kolegami dzieliła mnie ogromna bariera językowa, gdyż żaden z zawodników Milli nie posługiwał się biegle angielskim. Potem zaczęły się problemy z naszym trenerem, który nie widział mnie w składzie. Grałem mało, dlatego zdecydowałem się na przenosiny do Izraela. Przyznam szczerze, że poziom ligi tureckiej nie jest zbyt wysoki.

Czy żałujesz zatem, że odszedłeś z Wisły?

- Nie, bo to była moja własna i przemyślana decyzja. Szczególnie w drugim sezonie było mi bardzo ciężko. Prawie cały czas byłem sam i siedziałem całe dnie przed monitorem komputera. Poza tym chciałem coś zmienić i być ze swoja dziewczyną, a w Płocku nie było to możliwe, gdyż nie ma tutaj profesjonalnego siatkarskiego klubu. Niestety los spłatał mi figla i jak się skończyło wszyscy już wiemy.

Jak układają się twoje relacje z twoimi kolegami z obecnego zespołu?

- Tutaj atmosfera jest wprost wspaniała! Wszyscy chłopcy mówią po angielsku, po treningach często chodzimy na plażę lub na piwo, wieczorami zdarzają nam się wspólne wypady na imprezy. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku (śmiech).

A dlaczego zdecydowałeś się opuścić Płock?

- Razem z moją ukochaną, która jest siatkarką, chcieliśmy grać w drużynach z jednego kraju, gdyż mieliśmy dość rozłąki. Pojawiła się oferta z Hiszpanii, dlatego też nie zdecydowałem się na przedłużenie kontraktu w Płocku. Niestety nie dogadaliśmy się z Hiszpanami, co spowodowało, że nie mieliśmy już zbytniego wyboru… Ja wylądowałem w Turcji, a moja dziewczyna podpisała kontrakt z jednym z Greckich klubów.

Jak wspominasz swój pobyt w Wiśle?

- Na początku było bardzo ciężko. Nowy kraj, nowa kultura, nowi ludzie, nowy język. Jednak patrząc z perspektywy czasu jestem bardzo zadowolony z czasu spędzonego w Płocku. Będę zawsze wspominał Płock jak najlepiej.

Kto pomógł Ci w adaptacji w polskich realiach?

- W pierwszym sezonie mojego pobytu w Polsce miałem tutaj 4 kolegów z Serbii i czas spędzaliśmy razem. Mam tutaj na myśli zawodników występujących w tamtym okresie w sekcji piłki nożnej: Żarko Belladę, Mitara Pekovicia, Marko Colacovicia i Zivkovicia. Jeśli chodzi o chłopaków z mojej drużyny najbardziej pomogli mi Alosza Szyczkow i Witalij Titov. Z nimi od samego początku miałem bardzo dobry kontakt i świetnie się rozumieliśmy. Jestem m bardzo, bardzo wdzięczy za pomoc, jakiej mi wtedy udzielili.

A jak to się stało, że zostałeś zawodnikiem Wisły?

- Do Płocka trafiłem po Mistrzostwach Świata Studentów w Gdańsku. To tam wypatrzył mnie ówczesny trener Wisły Bogdan Zajączkowski i razem z Markiem Wolińskim namawiali mnie do gry dla Wisły. Zgodziłem się podpisać kontrakt i była to bardzo dobra decyzja.

Swego czasu głośno było o twoim konflikcie z trenerem Zajączkowskim…

- To nie było nic strasznego! Po prostu jak każdy zawodnik chcę grać i w pewnym momencie źle zareagowałem na decyzje naszego trenera, ale to nie był żaden poważny konflikt. Trener Zajączkowski od samego początku bardzo dobrze mnie rozumiał i mieliśmy ze sobą dobry kontakt.

Byłeś ulubieńcem kibiców, którzy nadal wspominają twoją efektowną grę. A jak ty oceniasz płockich fanów?

- Zapamiętam ich jako najlepszych fanów na świecie. Bardzo się cieszę, że mogłem dla nich grać i cieszę się, że miałem z nimi tak doskonały kontakt. Jednym słowem płoccy fani są fantastyczni!

Śledzisz wyniki Wisły i jej ligowych rywali?

- Czasem zdarza mi się zerknąć na wyniki i tabelę. Jestem w stałym kontakcie z wieloma zawodnikami Wisły, z którymi jeszcze w zeszłym roku grałem. Dlatego też przekazują mi oni na bieżąco nie tylko wyniki, ale i wszelkie nowinki związane z płockim klubem. Po meczach często rozmawiamy za pomocą komunikatorów internetowych, więc jestem na bieżąco.

Jak oceniasz poziom polskiej Ekstraklasy?

- Tak wysokiego poziomu nie widziałem ani w Turcji, ani tutaj, w Izraelu. Poziom jest dość wysoki, jednak, gdy drużyna zaczyna grać w pucharach europejskich to robi się pewien problem… Jest kilka dobrych ekip, a reszta nie jest już niestety tak mocna. Pamiętam jednak, że na mecze z potentatami takimi jak Wisła nikogo nie trzeba było motywować i każdy starał się grać na 120% swoich możliwości, co powodował, że szczególnie na wyjazdach było bardzo ciężko o zwycięstwo.

W tegorocznym finale spotkają się zespoły Wisły Płock i Vive Kielce. Kto jest twoim faworytem do mistrzostwa?

- Moim faworytem jest Wisła, choć Vive ma przewagę w postaci własnej hali w pierwszych meczach. Jednak ja uważam, że do wyłonienia zwycięstwa potrzebne będzie pięć meczów. W tym sezonie nie widziałem w akcji zawodników Vive, jednak mam nadzieję, że to na szyjach zawodników Wisły zawisną złote medale. Jednak, gdy grają dwa równorzędne zespołu o zwycięstwie lub porażce może decydować ten jeden rzut, jedna bramka, jedna strata, jeden faul… To jest piękno sportu. Jestem optymistą i myślę, że to moi niedawni koledzy z zespołu staną na najwyższym stopniu podium i to dla nich zostanie odegrany przebój zespołu Queen - "We are the Champions…"

Czy zdecydowałbyś się na powrót do Polski, gdyby pojawiła się taka możliwość?

- Trudno jest mi teraz odpowiedzieć na to pytanie. Obecnie gram w Izraelu, ale "never say never" (śmiech). Wiele może się jeszcze zdarzyć w mojej karierze, lecz teraz trudno nawet o tym myśleć. Jedno jest pewne- nigdy nie przywdzieję żółtej koszulki Vive.

Obecny sezon ligi izraelskiej dobiegł już końca. Masz zamiar zostać w Izraelu, czy raczej szukasz nowego pracodawcy?

- Tak, sezon dobiegł już końca, dlatego mam dużo wolnego czasu (śmiech). Jeszcze do końca nie wiem jak to wszystko będzie wyglądało w przyszłym sezonie, ale raczej tutaj nie zostanę. W Izraelu piłka ręczna nie stoi na zbyt wysokim poziomie i nie jest do końca profesjonalna. Większość chłopaków musi pogodzić grę ze studiami i pracą, przez co nie mamy zbyt wielu okazji do treningu. Poza tym jak dotąd nikt z klubu nie kontaktował się ze mną w sprawie nowego kontraktu.

Gdybyś miał możliwość wejścia do szatni Wisły przed finałowymi potyczkami i jakoś zmotywować swoich kolegów to co byś im powiedział?

- Sądzę, że taka motywacja nie będzie im potrzebna. To jest „Święta Wojna” i bój o złoto, dlatego też każdy z zawodników będzie chciał wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Jeśli jednak miałbym im coś powiedzieć to na pewno byłoby to lakoniczne zdanie: "Good Luck Wisła!".

Dlaczego zdecydowałeś się trenować piłkę ręczną?

- Na początku trenowałem lekkoatletykę, ale jestem człowiekiem szukającym kontaktu z innymi i źle się czułem musząc indywidualnie trenować. Dlatego spróbowałem swych sił w handballu, który był jedną z dyscyplin zespołowych, na które nacisk kładła moja szkoła. Pokochałem to i cieszę się do dziś grą.

W Płocku rozpoczęła się budowa nowej hali. Czy przyjedziesz zobaczyć nowy obiekt i kibicować kolegom w ich debiucie na nowym parkiecie?

- Do tego dnia jeszcze dużo czasu (śmiech). Ale jeśli akurat wtedy będę wolny to czemu nie? Można w końcu od czasu do czasu odwiedzić dawnych kolegów (śmiech).

Czy chciałbyś teraz dodać coś od siebie?

- Wszystkim zawodnikom Wisły chciałbym życzyć dużo, dużo zdrowia oraz wysokiej formy w meczach finałowych, aby udało im się pokonać Kielce i ponownie stanąć na najwyższym stopniu podium. Ponadto chciałbym pozdrowić bardzo, bardzo mocno najlepszych kibiców na świecie, którzy oczywiście noszą niebiesko-biało-niebieskie barwy! Jesteście po prostu najwspanialsi!

Komentarze (0)