PGNiG Superliga: Górnik pod powierzchnią. Gwardia w półfinale!

Materiały prasowe / MKS Zagłębie Lubin / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: drużyna Gwardii Opole
Materiały prasowe / MKS Zagłębie Lubin / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: drużyna Gwardii Opole

Gwardia Opole nie dała sobie wydrzeć awansu do półfinału Superligi. W rewanżu zagrała świetne spotkanie, wprawdzie przegrała 23:25 z NMC Górnikiem Zabrze, ale obroniła przewagę z pierwszego meczu i po raz pierwszy od 1964 roku znalazła się w czwórce.

24 punkty różnicy w rundzie zasadniczej, po drodze dwa pewne zwycięstwa Górnika nad Gwardią. Przed fazą play-off wszystko się wyzerowało. Opolanie wykorzystali słabość rywali w ataku i zyskali cztery gole różnicy przed rewanżem. Niby dużo, niby mało, ale Górnicy znaleźli się pod ścianą nie tylko ze względu na straty. Dopadły ich plagi egipskie. Jeszcze przed meczem w Opolu trenerowi Rastislavowi Trtikowi wypadło trzech podstawowych graczy - dwaj bramkarze Mateusz Kornecki i Martin Galia, urazu stawu skokowego nie wyleczył Bartłomiej Tomczak.

Żaden z rekonwalescentów nie wrócił do gry, Kornecki jedynie truchtał na rozgrzewce i nie wszedł między słupki. W najważniejszym spotkaniu sezonu bronił Przemysław Witkowski i było widać, że dotychczas okazjonalnie pojawiał się na parkiecie. Zadania nie ułatwiali mu koledzy, wyjątkowo bierni w obronie. Gwardia z łatwością zyskiwała przestrzeń, Kamil Mokrzki rozgrywał z pomysłem. Piłki dochodziły na koło do Mindaugasa Tarcijonasa, równie często na lewe skrzydło do Karola Siwaka, z dystansu bombardował Przemysław Zadura.

Początek wyglądał tak, jakby to opolanie przyjechali do Zabrza, by odrabiać straty. Nie kalkulowali, zaczęli na bardzo wysokiej intensywności, prowadzili już 3:0. Może byli aż nadto zmotywowani, bo łapali sporo kar i Górnik zaczął gonić. Agresywna obrona przynosiła równie dużo pozytywów. Gwardziści naciskali Aleksandra Tatarincewa i Ignacego Bąka, pomagali bohaterowi pierwszego meczu, Adamowi Malcherowi.

Rozgorzała bitwa, podsycana przez doping kibiców obu stron. Górnicy powoli wygrzebywali się na powierzchnię. Więcej pracowali w obronie, wstrzelili się w bramkę. Przedzierali się Michał Adamuszek i Rafał Gliński, rzucał nękany przez obrońców Tatrincew. Wynik do przerwy - 14:14 - jeszcze podgrzał temperaturę w hali przy Wolności.

Emocje udzielały się zawodnikom, spotkanie stało się festiwalem pomyłek. Faule w ataku, błędy kroków i inne kiksy, szczególnie po stronie miejscowych. A dla Górników czas upływał piorunem. Strapieni Galia i Tomczak obserwowali z trybun, jak ich koledzy przez 10 minut jedynie raz pokonali znakomitego (ponownie) Malchera. Wkrótce miny zrzedły wszystkim sympatyzującym z gospodarzami. Mokrzki, Zadura, Patryk Mauer i na tablicy 16:20! Gwardia witała się z półfinałami.

Trener Trtik ratował się roszadami w defensywie. To, co wypracowali pod własną bramką, trwonili z przodu. Koncertowo zmarnowali podwójną przewagę, przy stanie 20:22 Tatarincew obił poprzeczkę z karnego. Górnik grał ślamazarnie, nie radził sobie w ataku pozycyjnym, sędziowie często sygnalizowali pasywność. Zaryzykowali, ale dopiero w ostatnich dwóch minutach! Przy indywidualnym kryciu, na 13 sekund przed końcem, prowadzili 25:23. I mogli żałować, że nie poszli na całość znacznie wcześniej.

Cokolwiek powiedzą zawodnicy z Zabrza - z przebiegu dwumeczu opolanie zasłużyli na czołową czwórkę.

PGNiG Superliga, ćwierćfinał (2. mecz):

NMC Górnik Zabrze - KPR Gwardia Opole 25:23 (14:14)

NMC Górnik: Witkowski (7/30- 23 proc.) - Adamuszek 4, Sluijters 4, Tatarincew 4, Daćko 3, Gliński 3, Buszkow 2, Bąk 2, Czuwara 1, Gluch 1, Gromyko 1, Francik, Gogola
Karne: 1/3
Kary: 8 min. (Czuwara - 4 min., Sluijters, Daćko - po 2 min.)

Gwardia: Malcher (15/40 - 38 proc.) - Siwak 5, Zadura 4, Mauer 3/1, Mokrzki 3, Tarcijonas 3, Łangowski 2, Jankowski 2, Morawski 1, Lemaniak, Milewski, Zarzycki
Karne: 1/1
Kary: 14 min. (Siwak, Mokrzki - po 4 min., Zadura, Łangowski, Milewski - po 2 min.)

Pierwszy mecz: 28:24 dla Gwardii
W dwumeczu: 51:49
Awans: Gwardia

ZOBACZ WIDEO Bayern wygrał, Lewandowski trafił, ale trener na podziękowanie nie zasłużył [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: