Liga Mistrzów. Sen Kopciuszka trwa w najlepsze. Vardar nie obroni tytułu

Materiały prasowe / Uros Hocevar/EHF / Na zdjęciu: zawodnicy Vardaru Skopje
Materiały prasowe / Uros Hocevar/EHF / Na zdjęciu: zawodnicy Vardaru Skopje

O zwycięstwo w Lidze Mistrzów zagrają dwie francuskie ekipy. Do NBC Nantes dołączył drugi debiutant w Final Four - Montpellier HB. Poza finałem znalazł się za to kolejny faworyt - Vardar Skopje. Macedończycy przegrali z Francuzami 27:28.

Droga na szczyt nigdy nie jest łatwa - zdecydowanie więcej na niej zakrętów i wybojów niż prostych odcinków. Przekonało się o tym Montpellier HB, przekonał się i Vardar Skopje. Obie drużyny na szczycie Ligi Mistrzów już były - Francuzi spadli z niego z hukiem, a powrót do elity zajął im aż piętnaście lat, Macedończycy w Kolonii walczą o to, by utrzymać się na topie i po raz kolejny przejść do historii.

Montpellier w 2003 roku sięgnęło po zwycięstwo w rozgrywkach. Później było już zdecydowanie mniej wesoło - w klubie skandal gonił skandal, a zespół częściej był na czołówkach gazet ze względu na kompromitujące wydarzenia związane z drużyną niż na wybitne osiągnięcia sportowe. Głośno było o awanturach, jak echo powracały oskarżenia związane z obstawieniem wyniku przegranego meczu. Afera bukmacherska zebrała spore żniwa. Montpellier zanotowało słaby sezon, straciło mistrzostwo i wizerunek.

Vardar aspiracje awansu do grona najlepszych zaczął zgłaszać, gdy na poważnie klubem zajął się rosyjski biznesmen Siergiej Samsoneko. Macedończycy długo musieli jednak pukać do drzwi elity. Gdy to nie przynosiło efektów, po prostu zaczęli się dobijać. Kiedy wreszcie udało się awansować do Final Four, szybko zrobili przemeblowanie w czołówce i od razu wskoczyli na sam szczyt. Droga była ciężka, ale piekielnie trudne jest dopiero utrzymanie się na pierwszej pozycji.

- Posiadanie mniejszego doświadczenia wcale nie jest takie złe - przynajmniej nie masz na sobie takiej presji jak pozostałe zespoły - mówił przed półfinałem Valentin Porte, ale Vid Kavticnik ostrzegał: - Musimy pokazać więcej niż w poprzednich rundach. Mam nadzieję, że nie będziemy zbyt przestraszeni.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wyjątkowe koszulki na finał Ligi Mistrzów. Tak powstają

Obawy Słoweńca okazały się niepotrzebne. Szczypiorniści Montpellier rozpoczęli mecz bez żadnych kompleksów. Nie dali się przytłoczyć Vardarowi, siła rażenia Macedończyków została doskonale zneutralizowana. Świetnie defensywę rywali gubił Diego Simonet, nieoceniony znów okazał się Porte, który był nieomylny i prowadził atak zespołu jak profesor, a do tego znakomicie swoje doświadczenie wykorzystywał Michael Guigou.

Prawdziwym jest jednak stwierdzenie, że na parkiecie było sporo nerwów. To sprawiało, że gra była bardzo rwana, a fragmentami nawet nieco chaotyczna. W powietrzu czuć było wagę pojedynku i to czasem plątało szczypiornistom nogi i ręce. W przeciwieństwie do pierwszego półfinału, który był niezwykle dynamiczny, tym razem królowała twarda i momentami agresywna obrona, a bramki padały z dużo mniejszą częstotliwością.

Montpellier szybko uwierzyło, że jest w stanie wygrać - wypracowało trzy trafienia przewagi i starało się ją utrzymywać. Najwięcej starań, by ta sztuka się Francuzom nie udała podejmował duet Ivan Cupić - Luka Cindrić. Dopiero jednak, gdy do zdobywania bramek włączył się Jorge Maqueda skopijczycy zmniejszyli straty do jednego oczka. Czas jednak płynął nieubłaganie, a oni wciąż mieli problemy ze skutecznością. Obijali słupki i poprzeczkę albo zamiast do bramki celowali w przestrzeń obok niej. Tylko niemocy swoich rywali zawdzięczali, że na niespełna dziesięć minut przed ostatnią syreną starcia wynik wciąż był otwarty.

Najciekawiej zrobiło się jednak dopiero w końcówce. Gra znacznie nabrała tempa, a oba zespoły wreszcie poszły na prawdziwą wymianę ciosów. Na nieco ponad półtorej minuty przed ostatnim gwizdkiem Vardar w końcu doprowadził do remisu. W Lanxess Arenie zawrzało. Ostatnie słowo należało jednak do Francuzów.

- Będzie dwóch faworytów - Vardar i Paris Saint-Germain - powiedział w piątek Guigou. Ci faworyci okazali się jednak wielkimi przegranymi i w niedzielę będą musieli się zadowolić grą o trzecie miejsce. Dwaj debiutanci zagrają o triumf i spełnienie marzeń. Sen Kopciuszków trwa w najlepsze.

Liga Mistrzów, półfinał:

Vardar Skopje - Montpellier HB 27:28 (11:14) 
Vardar:

Sterbik, Milić - Stoiłow, Kristopans, Moraes, Maqueda, Karacić, Abutović, Canellas, Cindrić, Cupić, Dibirow, Sziszkariew, Borozan, Vojvodić, Marsenić

Montpellier HB: Gerard, Portner - Simonet, Villeminot, Causse, Truchanovicius, Guigou, Richardson, Kavticnik, Bonnefond, Faustin, Fabregas, Porte, Bingo, Soussi, Mamdouh

Komentarze (14)
avatar
Django
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A który zespół niby nie ma gwiazd? 
avatar
Mark211
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Siła w zespole nie w zbieraninie gwiazd. 
avatar
handball_fanatic
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To z jakiego pułapu i z jaką łatwością rzuca młody Richardson jest nieprawdopodobne. Mam wrażenie, że skacze nawet wyżej niż Narcisse za najlepszych lat. Tylko pozazdrościć reprezentacji Francj Czytaj całość
sie wie
26.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Do NBC Nantes dołączył drugi debiutant - Montpellier HB " wtf 
avatar
CHSK
26.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Za to jutrzejsze pary pewnie większość typowała za pewniak. Natomiast ich mecze miały się odbyć w innych godzinach. To pokazuje jak poziom w piłce ręcznej się wyrównał. Decyduje dyspozycja dnia Czytaj całość