Sensacyjna porażka Wisły na konto Sabate. "Ponoszę za nią opowiedzialność"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Xavier Sabate podczas spotkania z Górnikiem
WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Xavier Sabate podczas spotkania z Górnikiem
zdjęcie autora artykułu

- To ja jestem trenerem i ja ponoszę za to odpowiedzialność - skwitował ligową porażkę z Górnikiem Zabrze (25:26) szkoleniowiec Orlenu Wisły, Xavier Sabate. Wicemistrzowie kraju popełnili multum błędów i zagrali zdecydowanie najsłabiej w sezonie.

Po trzech zwycięstwach w Lidze Mistrzów i komplecie punktów w Superlidze wydawało się, że Orlen Wisła Płock nabierał oczekiwanych kształtów. NMC Górnik Zabrze obnażył, że było to złudne wrażenie. Nafciarze mają nad czym pracować.

Ich skuteczność była zatrważająca, niektóre błędy kuriozalne, zupełnie nie przystające do poziomu zespołu z Ligi Mistrzów. Spotkanie wyglądało tak, jakby Wisła - na fali ostatnich zwycięstw - liczyła, że Górnicy wywieszą białą flagę przed wyjściem na parkiet.

Po porażce Xavier Sabate nie ukrywał swojego rozgoryczenia. Żadna z jego poprzednich konferencji prasowych nie trwała tak długo. - Bez wątpienia Górnik zagrał znacznie o lepiej od nas. Jeśli chcemy się rozwijać i być wielką drużyną, musimy rozgrywać dwa mecze w tygodniu na najwyższym poziomie. Jeden to za mało. To ja jestem trenerem tej drużyny i to ja ponoszę za to odpowiedzialność. Tylko w pierwszej połowie popełniliśmy 11 błędów technicznych, do tego przestrzeliliśmy 20 rzutów. Z kimkolwiek byśmy nie grali, byłoby trudno o zwycięstwo - podsumował Hiszpan.

Wpadka z Górnikiem okazała się zimnym prysznicem dla płocczan, chwalonych zewsząd, także przez WP SportoweFakty. Starcie z pierwszą poważną przeszkodzą skończyło się bolesną wywrotką. - Mówiłem to po meczach wygranych, powtórzę i teraz - przed nami jeszcze wciąż bardzo dużo pracy. Z Górnikiem wszyscy mogliśmy przekonać się o tym. Potrzebna jest cierpliwość i konsekwencja, jak przy budowie domu - zaznaczył Sabate.

ZOBACZ WIDEO Skromny jak Bartosz Kurek. MVP MŚ komplementuje zespół, a szczególnie jednego z młodych kolegów

Odrębna kwestia to decyzje personalne Hiszpana. Na ławce trzymał nie w pełni zdrowego Zigę Mlakara, króla strzelców ME 2018 Ondreja Zdrahalę i jednego z liderów rozegrania, Dana-Emila Racotea. Na lewej stronie postawił na swojego rodaka Ignacio Moyę, niezłego w roli reżysera gry, ale nie dysponującego nadzwyczajnym rzutem z drugiej linii (co obnażył mecz). Obok niego zawodnik o podobnej charakterystyce, Marko Tarabochia. Nafciarzom ewidentnie brakowało ognia.

Do tego niezrozumiała zmiana w bramce. Dobrze spisującego się Marcina Wicharego zastąpił po przerwie Adam Borbely. Węgier po wejściu niemal wyłącznie schylał się po piłki, odbił zaledwie jeden rzut i nie pomógł Wiśle w wyrównanej końcówce. Po raz kolejny w tym sezonie poza kadrą znalazł się Adam Morawski, który kilka dni wcześniej pokazał się z dobrej strony w Opolu.

- Zdrahala nie wystąpił, bo w mojej ocenie ten skład, który grał, był najlepszym rozwiązaniem. Trzeba pamiętać, że Ondrej stracił pięć tygodni okresu przygotowawczego, czyli czasu, kiedy drużyna poznawała bardzo dużo nowych rzeczy. Gdy wrócił, graliśmy już rytmem środa-sobota, więc czasu na treningi w zasadzie nie było. On potrzebuje trochę czasu. Jest naszym ważnym zawodnikiem - argumentował Sabate jeden ze swoich wyborów.

Źródło artykułu: