W czternastu - bez Przemysława Zadury i Mateusza Zembrzyckiego - przyjechała do stolicy województwa świętokrzyskiego Gwardia Opole. Z kolei w składzie gospodarzy zabrakło kontuzjowanych Michała Jureckiego i Marko Mamicia. W spotkaniu nie wystąpił także Julen Aguinagalde, który z powodów rodzinnych przebywa w Hiszpanii. Obrotowy oczekuje narodzin dziecka.
Od niezwykle mocnego uderzenia pojedynek rozpoczęli żółto-biało-niebiescy. Aby podsumować początek w wykonaniu opolan wystarczy napisać, że już w 7. minucie o czas poprosił trener Rafał Kuptel. Szkoleniowiec mógł mieć do gry swoich zawodników mnóstwo zastrzeżeń. Gwardziści całkowicie przespali start meczu, ich gra była kompletnie niepoukładana, na dodatek popełniali sporo błędów, tracili piłkę i ostrzeliwali bramkę PGE VIVE.
Gracze Tałanta Dujszebajewa po zaledwie trzech minutach gry prowadzili 4:0. Chwilę później zapisali na swoim koncie kolejną serię - tym razem pięciu bramek z rzędu. Nie minęło nawet dziesięć minut pojedynku a Gwardia była na deskach.
Przyjezdnym trzeba jednak przyznać, że po koszmarnym początku, udało im się zmobilizować do odrabiania strat. Pomogli sami rywale zwalniając nieco tempo i Adam Malcher, który zanotował kilka niezwykle ważnych obron. W osiem minut opolanie zmniejszyli przewagę gospodarzy z ośmiu trafień do zaledwie trzech oczek.
Spadek koncentracji po stronie mistrzów Polski był jednak tylko tymczasowy. Końcówka pierwszej połowy należała zdecydowanie do nich - znów rzucili pięć bramek z rzędu i do szatni schodzili prowadząc dziewięcioma trafieniami. Gwardziści mogli mieć do siebie sporo pretensji - mimo że Filip Ivić zanotował tylko jedną skuteczną obronę, im udało się zdobyć jedynie dwanaście bramek. Błędów technicznych, nieskutecznych zagrań i strat było zdecydowanie więcej. Kielczanie natomiast każdą pomyłkę bezlitośnie karali i wyprowadzali szybkie kontry.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Żółto-biało-niebieski bez większych problemów nadawali tempo meczu i z dużym spokojem kontrolowali wcześniej zbudowaną przewagę. Kilka razy zaprezentowali efektowne wrzutki, gro bramek zdobywali po błyskawicznych kontratakach i starali się wybić przeciwnikom piłkę ręczną z głów. Znów szybko musiał zareagować Kuptel.
Jego interwencja przyniosła połowiczny skutek - opolanie wreszcie zaczęli trafiać. Prowadzenie PGE VIVE cały czas utrzymywało się jednak na bardzo wysokim poziomie. Ostatecznie kielczanie zwyciężyli 40:30, a na dziesięć minut przed końcem pojedynku czerwoną kartką ukarany został Bartłomiej Bis.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 14. kolejka:
PGE VIVE Kielce - KPR Gwardia Opole 40:30 (21:12)
PGE VIVE: Ivić, Wałach - Bis 2, A. Dujshebaev 1, Jachlewski 2, Janc 6, Lijewski 2, Jurkiewicz 3, Kulesz 6, Moryto 6, Cindrić 4, Fernandez Perez 4, D. Dujshebaev 2, Karalek 2.
Gwardia: Skrzypczyk, Malcher - Siwak 3, Zarzycki 1, Klimków, Tarcijonas, Zieniewicz 3, Jankowski 3, Kawka 6, Mauer 2, Milewski, Morawski 1, Skraburski 7, Lemaniak 3
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Wisła Kraków ma kłopot. "Może dojść do spektakularnej wywrotki"
- siedmiu bramek Darka Skraburskiego oraz Wiktora Kawki i kilku świetnych interwencji Dawida Skrzypczyka ( młodzież dała radę )
Czytaj całość