Sandra Spa Pogoń przystąpiła do meczu z NMC Górnikiem w mocno okrojonym składzie. Niektórzy obecni szczecinianie musieli w dodatku zmagać się z przeziębieniem. Podobne problemy spotkały wicelidera tabeli. W Grodzie Gryfa nie zameldowało się trzech podstawowych graczy śląskiej drużyny, na co narzekał trener Rastislav Trtik (Tatarincew, Bąk, Gluch). Już wcześniej kontuzja wyeliminowała z gry Huberta Korneckiego. Nie w pełni zdrowy był jego brat, Mateusz Kornecki.
Na środku rozegrania ponownie w głównej roli wystąpił nominalny skrzydłowy Wojciech Jedziniak i trzeba przyznać, że szło mu całkiem nieźle. Nie spóźniał akcji, potrafił dograć trudną piłkę na koło do Arkadiusza Bosego. Wszystko wyglądało przynajmniej obiecująco. Wśród zabrzan dobry początek zanotował z kolei Łukasz Gogola. Pojawiał się właśnie na każdym z rozegrań i co ważne, zachowywał skuteczność. Wynik być może byłby dla Portowców korzystniejszy, ale częściej musieli mierzyć się w obronie 5 na 6.
W 22. minucie między zawodnikami zawrzało. Do gardeł skoczyli sobie Iso Sluijters oraz Dmytro Horiha. Interweniował nawet delegat zawodów. Krewkich graczy udało się uspokoić, obaj wylecieli z parkietu z dwoma minutami kary. A na tablicy świetlnej widniał w tamtym czasie remis 7:7. Starcie rozgrywających, choć oczywiście nie powinno mieć miejsca, było efektem błędu arbitrów, którzy nie dostrzegli ewidentnego faulu zawodnika gości.
Jeszcze przed przerwą z przymusu trochę bardziej asekuracyjnie w defensywie musiał grać Adam Wąsowski. Każde kolejne upomnienie oznaczało dla niego czerwoną kartkę. Doskonale wykorzystali to zabrzanie. Umiejętnie dostrzegali na prawym skrzydle Aleksandra Buszkowa, ale ten kończył właściwie wszystko, co mógł.
Wydawało się, że po zmianie stron i jednym, i drugim będzie trochę brakowało sił. Tym bardziej, że przyjezdni grali jedynie w trzech na rozegraniach. Po dłuższej przerwie wrócił Gogola, ale w tym akurat przypadku zapisał sobie to spotkanie na wielki plus. Niemniej, jeszcze lepsze wrażenie sprawił w tych zawodach Jedziniak. Skrzydłowy biegał w niesamowitym tempie, rzucał z bardzo trudnych pozycji. Owszem popełniał drobne błędy, ale pod nieobecność środkowych rozgrywających spisał się znakomicie.
O wyniku końcowym jak zwykle zdecydowały detale. Na posterunku często stawał Martin Galia. Swoje zrobił w kluczowym momencie tych zawodów. Przy rzutach karnych po prostu murował bramkę. Najpierw przed szansą stanął Dawid Krysiak, a już pod sam koniec zawodów także Dawid Fedeńczak. Gdyby drugi z nich przymierzył ciut lepiej, rezultat brzmiałby wówczas 22:24. Czasu było jeszcze całkiem sporo. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Górnik zachował chłodną głowę, zadał decydujący cios i zgarnął komplet punktów.
PGNiG Superliga, 16. kolejka:
Sandra Spa Pogoń Szczecin - NMC Górnik Zabrze 22:26 (11:13)
Sandra Spa Pogoń: Teterycz, Zapora - Wąsowski, Horiha 4, Krupa, Bosy 4, Jedziniak 3, Krysiak (0/1), Matuszak 1, Miłek, Zaremba 4, Fedeńczak 6 (1/2).
Karne: 1/3
Kary: 12 min. (Wąsowski, Krupa - 4 min., Horiha, Zaremba - 2 min.)
NMC Górnik: Kornecki, Kazimier, Galia - Daćko 4 (1/1), Tomczak 4 (3/4), Gromyko 3, Sluijters 4 (2/2), Czuwara, Pawelec, Buszkow 3, Gliński 1, Gogola 7, Kubała, Sićko, Adamuszek.
Karne: 6/7
Kary: 4 min. (Gromyko, Sluijters - 2 min.)
Widzów: 350
Sędziowie: Marciniak, Radziszewski (obaj z Wolsztyna).
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 100. Jacek Gmoch: Jerzy Brzęczek popełnił ten sam błąd, co Adam Nawałka [3/4]