Filip Ivić: Psychicznie byłem w katastrofalnym stanie. Formę odzyskałem dopiero teraz

Maciej Szarek
Maciej Szarek
W Kielcach bardzo wysoko zawiesił pan sobie poprzeczkę świetnymi występami w trakcie pierwszego pół roku. Co potem poszło nie tak?

Poprzedni rok był dla mnie bardzo ciężki. Nie ma co, byłem w słabej formie w bramce. Do tego kontuzja kolana, potem łokcia, jeszcze straciłem miejsce w reprezentacji. Psychicznie byłem w katastrofalnym stanie. Chciałem bronić piętnaście piłek w każdym meczu, ale nie szło. Potrzebowałem czasu, wkurzałem się. Zresztą, nie wiem czy pan wie, ale to były moje pierwsze kontuzje w karierze! Do tego momentu - nigdy. Łącznie opuściłem może tydzień czy dwa treningów w karierze. Więc to była dla mnie ciężka sytuacja. Ale powiedziałem sobie: "Okej, takie jest życie, taki jest sport, kiedyś musiało to przyjść". Odbiło się to też na moim fizycznym stanie. Ale nic to, teraz wróciłem do dobrej gry, jestem bardzo zadowolony, mam kontrakt do czerwca i będę to powtarzał do znudzenia: chcę dla zespołu i kibiców dać jeszcze z siebie wszystko.

Do tego pozycja bramkarza jest bardzo trudna, u nas w Chorwacji (ale i w Polsce) mówi się, że bramkarz jest jak wino: im starszy, tym lepszy. Teraz mam 26 lat i zawsze chcę być na dobrym poziomie, a nie zawsze to się udaje. Najtrudniejsze jest właśnie utrzymać się w formie: taki Omeyer jest najlepszy od 10 lat, a ja w swojej karierze mam super rok, a potem dwa słabo. Faluję.

Generalnie, bramkarze w VIVE są na cenzurowanym. Na nikogo nie spadło w tym sezonie tyle krytyki, co na was.

To jest normalne. Kiedy bramkarz broni, wszystko jest super. Jak nie masz "procentów" w bramce, to trudno jest drużynie wygrać mecz, więc pojawiają się takie głosy. Bo niby to przez nas. Przy dzisiejszym tempie gry, np. przeciwko Montpellier, dziesięć obron to minimum, a czasem i tak nie wystarczy.

Ostatnio jednak miał pan powody do zadowolenia. Przeciwko Orlen Wiśle zagrał pan fantastycznie, broniąc wszystkie trzy rzuty karne.

Po pierwsze, obroniłem dwa. Karne to taka sytuacja, w której szanse to 80:20 dla rzucającego. On ma przewagę. Ja po prostu byłem skoncentrowany, chciałem bronić każdy rzut, nie zakładałem w ciemno, że pójdę w jedną lub w drugą stronę, czekałem na ruch rywala i starałem się jak najszybciej zareagować.

To super, że mogliśmy oglądać tak zacięty mecz pomiędzy dwoma najlepszymi zespołami w lidze. Płock ostatnio gra super, we wspaniały sposób odrobili straty w Silkeborgu, gratulacje dla nich, ale pokazaliśmy, że jesteśmy najlepszą drużyną w polskiej lidze. Dziękuję więc za wszystkie miłe słowa, ale gratulacje należą się przede wszystkim mojemu zespołowi, który walczył od pierwszej do ostatniej minuty. Przecież Cindrić bramkę na remis rzucił w ostatniej sekundzie! Słyszałem głosy, że dla nas to bez różnicy czy wygramy, czy przegramy, bo i tak będziemy pierwsi w tabeli. Ale my chcemy wygrywać każdy mecz, a do tego były to derby. To były bardzo ważne dwa punkty, a za dwa tygodnie mamy najważniejsze mecze sezonu z Motorem Zaporoże.

Nie odzyskał pan jednak jeszcze miejsca w chorwackiej kadrze. Brak udziału w mistrzostwach świata w Niemczech i Danii zabolał?

Od początku wiedziałem, jaka jest hierarchia, że pojadą Sego i Stevanović, którzy są w super formie, a ja przyjadę na zgrupowanie jako trzeci. Ten drugi po imprezie skończył karierę w reprezentacji, więc myślę, że na kolejnym zgrupowaniu będę już w bramce. Gramy kwalifikacje do ME z Serbią i jeśli wszystko będzie dobrze, będziemy bronić razem z Sego. Chorwacja generalnie ma bardzo dobrych bramkarzy, bo jeszcze jest Alilović czy Pesić. Ale to wszystko są starsi bramkarze, mnie zostało jeszcze z 10 lat gry, więc mam czas. Zawsze u nas była duża konkurencja.

Chorwacja skończyła na 6. miejscu.

Żeby wejść do półfinału, musisz zagrać osiem spotkań i wygrać z nich siedem. To niewiarygodnie trudne, jeśli za przeciwników masz Hiszpanię, Francję, Niemcy etc. Według mnie koledzy zagrali bardzo dobrze wszystkie spotkania oprócz tego z Brazylią. Szkoda tego meczu.

Medal Chorwacja zdobyła za to na piłkarskim mundialu w Rosji. Naród oszalał?

Drugie miejsce było spektakularnym osiągnięciem. W Zagrzebiu była feta, na rynku zgromadziło się z pół miliona osób, niesamowite. Nawet, gdy wchodziłeś w wyszukiwarkę Google, to ikona była we flagę Chorwacji. Tyle osób nas googlowało.

W wakacje razem z Blażem Jancem i Luką Cindricem pojechaliście na Camp Nou. Ivan Rakitić zaprosił was na kawę.

Tak, ale nie spotkaliśmy się w końcu. Wysłaliśmy mu zdjęcie, ale oni grali akurat na wyjeździe. Byliśmy też w Madrycie i w Paryżu. Lubię zwiedzać. W Polsce zwłaszcza podobał mi się Karków i Warszawa. Bardzo lubię też próbować jedzenia, a macie dobre restauracje. W Kielcach super natomiast, że jest dużo parków, zieleni, często chodzimy na spacery.

Inny Chorwat, zdobywca Złotej Piłki Luka Modrić, musiał uciekać przed wojną. Przy okazji mundialu mówiło się, jak trudne losy miało wasze pokolenie.

Na szczęście ja urodziłem się w Zagrzebiu, już gdy to wszystko się kończyło. Byłem małym dzieckiem i nie nic pamiętam. Relacje chorwacko-serbskie to drażliwy temat. Miałem w drużynie Darko Djukica, teraz bronię razem z Vladem Cuparą, obaj są z Serbii i to są moi przyjaciele. To, co było 15 czy 20 lat temu, to historia.

Kibice polubili pana ze względu na spokojne i przyjacielskie usposobienie. W wielu sytuacjach to pomaga, ale nie brakuje panu trochę szaleństwa akurat w bramce?

Nie, nie. Każdy bramkarz ma swój styl. Heinevetter to ekstremum, ale po udanej interwencji musisz świętować, pokazać, że jesteś zadowolony, że ci zależy. Ale ja jestem bardziej skoncentrowany, więc to dla mnie nie ma znaczenia.

Lubi pan za to media społecznościowe. Instagrama prowadzi pan regularnie. Dzisiaj to podstawa budowania wizerunku?

W Chorwacji piłka ręczna jest bardzo popularna, więc kiedy zagrasz dla reprezentacji, przybywa dużo obserwujących. Dla mnie to przychodzi naturalnie, dzielę się tym, co dla mnie ciekawe. Tylko czasem, z racji kontraktów, jakie mam, muszę wrzucać posty sponsorowane.

Związał się pan z Kielcami?

Kielce, jako miasto, bardzo mi się podobają. Tak się do nich przyzwyczaiłem, że jadąc do Chorwacji, czułem się jak gość. Tu mieszkam, pracuję, spędzam w zasadzie całe życie. Ludzie też bardzo fajni. Dziewczyna jest tutaj ze mną, jej też się podoba. Mam tu przyjaciół... Nie ma niczego, do czego mógłbym się przyczepić.

No i kibice. Pierwszy raz takich miałem. Na każdym meczu było bardzo głośno, czułem ich wsparcie przez cały okres gry w Kielcach. Zawsze było mi bardzo miło i dziękuję za to. Zostało mi w Kielcach trzy miesiące gry i zrobię wszystko, byście troszkę za mną zatęsknili.

Obserwuj autora na Twitterze!

Czy żałujesz, że Filip Ivić odejdzie z PGE VIVE?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×