Wbrew pozorom, zarówno gospodarze, jak i ekipa ze Szczecina miały o co grać. Chrobremu zależało, by nie spaść na ósmą lokatę i utrudnić sobie przeprawę w play-off (rywalizować w ćwierćfinale z PGE VIVE Kielce). Z kolei Sandra Spa Pogoń do walki o utrzymanie przy porażce w Głogowie i jednoczesnym triumfie Stali spadłaby na przedostatnią lokatę i zaczynała od wyjazdu właśnie do Mielca.
I rzeczywiście, na parkiecie widać było dużą determinację z obu stron. Szybkie akcje, mało strat i bramki liderów charakteryzowały widowisko na Dolnym Śląsku. Portowcy tym razem swoją siłę opierali głównie na drugiej linii, w której pierwszoplanowe role odgrywali Paweł Krupa i Mateusz Zaremba. Miejscowi starali się wykorzystywać większą liczbę zawodników. W początkowej fazie niezłe pozycje wypracowywał sobie na kole doświadczony Damian Krzysztofik. Ale to Stanisław Makowiejew pełnił rolę prawdziwego dowódcy w tym meczu. Niemniej, po kwadransie tablica świetlna wskazała stan 8:10.
Czytaj więcej: NMC Górnik Zabrze szuka bramkarza. Adam Malcher na liście
Trener Rafał Biały mógł w końcu wystawić w ataku nie tak dawnego rekonwalescenta Patryka Biernackiego. Nominalny środkowy rozgrywający do przerwy dorobił się 2 celnych rzutów. Kilka dni wcześniej przeciwko mielczanom pomagał jedynie w obronie. Goście, którzy byli stroną dominującą, w pewnym momencie prowadzili już 12:9 i to pomimo aż siedmiominutowego przestoju. Głogowianie zaś grali dość ospale i zdecydowanie za wolno. Często zmuszani byli do rzutów już przy grze pasywnej, a że szwankowała skuteczność to i wynik nie mógł cieszyć tamtejszych kibiców. W przerwie Jarosław Cieślikowski miał o czym rozmawiać ze swoimi szczypiornistami.
ZOBACZ WIDEO Mocne słowa o zwolnieniu Nawałki. "Czuję ogromne zażenowanie. W Poznaniu mają co tydzień inną wizję"
Uwagi nie trafiły jednak na podatny grunt, bo w 36. minucie jego podopieczni przegrywali już 13:19 (0:5 po zmianie stron). Takiej przewagi szczecinianie jeszcze w tym spotkaniu sobie nie wypracowali. Konieczna była ostra reprymenda. Co ciekawe, niemocy nie przełamał nawet rzut karny wykonywany przez Adama Babicza. A jakby mało było gospodarzom problemów, po kolejnej akcji parkiet opuścił Kamil Sadowski. Sytuację starał się jeszcze uratować 21-letni obrotowy Jakub Orpik. W tamtym czasie była to jednak kropla w morzu potrzeb.
Liga Mistrzów: niesamowity sezon Alexa Dujshebaeva. Lider VIVE znów wyróżniony. Zobacz więcej
W ostatnim kwadransie zwycięstwo Portowcom zaczęło się wyraźnie wymykać. Zbawieniem dla miejscowych miała być gra z kołem. Właśnie stamtąd szło największe zagrożenie dla bramkarzy Pogoni. Pościg utrudniło gospodarzom drugie już upomnienie dla Sadowskiego. Sytuację natomiast uspokoiły pewnie wykonane siódemki przez Arkadiusza Bosego. Czas płynął nieubłaganie, głogowianie starali się jeszcze coś zdziałać. Częściej jednak tracili piłkę niż wypracowywali sobie dogodne pozycje do rzutu. Ostatecznie, przegrali zasłużenie. Niemal przez całe spotkanie odrabiali straty i zapłacili za to najwyższą cenę.
PGNiG Superliga, 26. kolejka:
Chrobry Głogów - Sandra Spa Pogoń Szczecin 25:28 (13:14)
Chrobry: Kapela, Stachera - Babicz 1 (0/1), Bartczak 1, Bekisz, Biegaj 2, Klinger 1, Krzysztofik 5, Makowiejew 9, Orpik 2, Rydz 1, Sadowski 3, Warmijak, Wawrzyniak.
Karne: 0/1.
Kary: 8 min. (Sadowski, Warmijak - 4 min.).
Sandra Spa Pogoń: Bartosik, Zapora - Biernacki 3, Bosy 3, Fedeńczak, Jedziniak 2, Krupa 4, Krysiak 5, Matuszak 1, Rybski 4, Wąsowski 1, Zaremba 5.
Karne: 2/3.
Kary: 6 min. (Bosy, Biernacki, Krysiak - 2 min.).
Sędziowie: Brehmer (Mikołów), Skowronek (Ruda Śląska).
Widzów: 800.