El. ME 2020: Polska - Niemcy. Debiut kadry Patryka Rombla, czyli defensywa na medal i kulejący atak

Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA / Na zdjęciu: Patryk Rombel
Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA / Na zdjęciu: Patryk Rombel

Obiecujący występ w obronie, solidni bramkarze i multum nieporozumień. Taki jest obraz kadry Patryka Rombla po jego debiucie w przegranym meczu z Niemcami (18:26). Pierwsze śliwki robaczywki.

- Gdybyśmy nie mylili się tak w ataku, to moglibyśmy naciskać Niemców - mówili zgodnie Polacy po przegranym spotkaniu el. ME 2020 (18:26). To najlepsze podsumowanie premierowego spotkania Patryka Rombla w roli selekcjonera. Wystarczy przypomnieć pierwszy kwadrans i osiem niewymuszonych błędów. Nieporozumienie, strata, kontra. I tak co rusz, właściwie do końca meczu. Niemcy niespecjalnie się namęczyli, Biało-Czerwoni sami zapędzili się w kozi róg.

Kadrowicze byli jednomyślni: - Mało czasu na zgranie. Patryk Rombel ripostował: - Nigdy nie tłumaczyłem się brakiem czasu i teraz też nie będę tego robił. Po prostu przed nami dużo pracy.

Nowe nie znaczy lepsze 

Po niemalże tygodniu wspólnych treningów, w mniej lub bardziej okrojonym składzie, nowy selekcjoner odważnie wdrożył w życie swoje pomysły. W tym flagowy projekt - Michał Daszek jako środkowy. Do tej pory, przynajmniej w ostatnich latach, prawoskrzydłowy przechodził do centrum tylko w wyjątkowych sytuacjach, łatając dziury po kontuzjach w Wiśle. W kadrze ominął kilka szczebli i od razu przystąpił do matury. Robił, co mógł, szarpał, próbował wyciągnąć niemieckich obrońców, ale różnica warunków fizycznych zrobiła swoje. Był nieskuteczny, odbijał się od Patricka Wiencka i Hendrika Pekelera.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #6. Liga Mistrzów, "TurboGrosik" w formie, strajk trenerów i piękne historie Lewandowskiego oraz Piątka [cały odcinek]

Na Daszka (i przy okazji na Rombla) spadło sporo krytycznych głosów. Reszta zespołu broniła kolegę, trener zapewnił, że zaufa mu w kolejnych spotkaniach, ale prawda jest taka, że eksperyment nie wypalił. Zdecydowanie lepsze wrażenie zostawił Maciej Pilitowski, odkryty na nowo dla reprezentacji. Odważny, bezkompromisowy, błyskotliwy.

Zasadniczo środkowy MKS-u Kalisz jest jednym z niewielu rozgrywających, zasługujących na pochwały. Tomasz Gębala męczył się z niemieckim obrońcami, sam musiał kreować sobie pozycje i w pojedynkę nie mógł wiele zdziałać. Dobre wrażenie zostawił Rafał Przybylski, pierwotnie tylko na liście rezerwowych. Gdyby nie kontuzja Pawła Paczkowskiego, nie pojawiłby się na zgrupowaniu, tymczasem wyglądał lepiej niż ocenieni wyżej Michał Szyba i Marek Szpera. Błąd w selekcji albo pobudzający efekt degradacji.

ZOBACZ: ZPRP uhonorował legendy

Rombel dokonał jeszcze jednej istotnej modyfikacji. Jedną z podstaw filozofii Piotra Przybeckiego były szybkie wznowienia, liczył się element zaskoczenia. Przeciwko Niemcom Polacy cierpliwie budowali akcję, czasem wręcz ospale, byle do dogodnej pozycji. Niestety, takowych nie było za wiele, bo rywale przygotowali się na warianty gry Biało-Czerwonych. - Często opieramy się na współpracy rozgrywającego z kołowym, Niemcy dobrze o tym wiedzieli i wyrwali nam atut z ręki - komentował Daszek. Fakt, podań do obrotowych było jak na lekarstwo. Tych skończonych rzutem prawie w ogóle.

Widoki na przyszłość

Niepowodzenia w ataku trochę przyćmiły dobre momenty Polaków, a tych nie brakowało. Piotr Chrapkowski i Kamil Syprzak wykonywali mrówczą pracę w obronie, pomagali dobrze dysponowanym bramkarzom, Adamowi Morawskiemu i Mateuszowi Korneckiemu, stąd ledwie 16 goli Niemców w ataku pozycyjnym. Defensywa może być znakiem firmowym kadry Rombla.

- Wiedzieliśmy praktycznie wszystko o zachowaniach rywali, ich stylu poruszania. Defensywa spisała się na medal, 16 goli po zaplanowanych akcjach to bardzo dobry wynik. Przy rozważnej grze w ataku wynik wyglądałby inaczej - stwierdził Arkadiusz Moryto.

Przypadek sprawił, że Piotr Jarosiewicz spędził na placu niemal cały mecz, ale wyszło to z korzyścią dla kadry. Przemysław Krajewski uderzył ręką w bandę, doznał raczej niegroźnego urazu, jednak przesiedział większość czasu z opatrunkiem na ręce i młodzian miał pełne pole do popisu. Nie ustrzegł się błędów, ale generalnie zagrał bez kompleksów. Bił od niego spokój, tak jakby co tydzień wychodził naprzeciwko niemieckich gwiazd. Rzucił pięć bramek, najwięcej z Polaków, a to był jego pierwszy mecz w kadrze o stawkę! Rośnie skrzydłowy o wielkich możliwościach.

Czasu na naniesienie poprawek zostało niewiele, przed rewanżem (13 kwietnia) szczypiorniści odbędą trzy wspólne treningi. Może wystarczy, by chociaż uniknąć plagi błędów, która zniweczyła cały wysiłek.

Źródło artykułu: