Maciej Pilitowski zagrał na nosie krytykom. Może przydać się kadrze
Powątpiewano w sens jego powołania, ale Maciej Pilitowski udowodnił, że w wieku 28 lat można zostać na nowo odkrytym dla kadry. W spotkaniu z Niemcami (18:26) wyglądał zaskakująco dobrze, lepiej od szykowanego do roli numeru jeden Michała Daszka.
Patryk Rombel doskonale zna Macieja Pilitowskiego z czasów MMTS-u Kwidzyn i miał swoje powody, by zaprosić rozgrywającego na zgrupowanie. Nie brakowało głosów, że to powołanie na wyrost, po starej kwidzyńskiej znajomości. W końcu środkowy Energi MKS-u Kalisz niespecjalnie wyróżniał się w Superlidze, niedawno spisał się bardzo przeciętnie w Piotrkowie Trybunalskim. Pech chciał, że mecz pokazywano akurat w telewizji.
ZOBACZ: Mecz błędów Polaków
Rombel odstawił wcześniej znacznie młodszych, Jakuba Morynia i Bartosza Kowalczyka. Okazało się, że trafił z wyborem. Selekcjoner wprawdzie forsował pomysł z Michał Daszek w roli środkowego (i jak zapowiada - nadal będzie to robił), ale Pilitowski potrzebował 20 minut, by zrobić lepsze wrażenie.
Odważnie wchodził w obronię, rzucał efektowne bramki (w sumie trzy), ściągał na siebie uwagę, rozciągał grę do skrzydeł, spróbował uruchomić kołowych (z różnym skutkiem). Niemcy nie radzili sobie z Pilitowskim i utrudnili mu życie dopiero wysuniętą obroną. Występ jak najbardziej na plus, a był to jego pierwszy mecz o reprezentacyjną stawkę.
- To zawsze duże przeżycie. Emocje, mnóstwo kibiców, hymn. Nogi i ręce trzęsły się, ale postarałem się pomóc zespołowi - przyznał.
Daszek i Pilitowski mogą być podstawową parą środkowych do końca eliminacji. - Nadal będziemy ich próbować, nikogo nie skreślę po jednym meczu. Mamy swój plan i będziemy budować kadrę wokół niego - podkreślił Rombel.