- Tak naprawdę mecz był wyrównany, a wygrana różnicą dwóch bramek o niczym nie przesądza. Po minucie, czy nawet pół, takiej przewagi może już nie być. Co prawda rewanż gramy u siebie, ale Azoty to bardzo dobry zespół, który będzie chciał pokazać, że walczy do końca. Wynik jest sprawą otwartą - przekonywał.
W środowym meczu z Azotami większość walorów była jednak po stronie Gwardzistów, co przyznał Łangowski. - Włożyliśmy też mnóstwo zaangażowania w to co robimy. Naszym atutem była gra zespołowa. Nie oszukujmy się, Azoty dysponują o wiele większym potencjałem, biorąc pod uwagę osoby, które tu grają. Upatrywaliśmy swoich szans w walce i determinacji, i to przyniosło skutek.
Rozgrywający opolan, a od lipca puławskich Azotów, zapewnił, że taka sytuacja pozostaje bez wpływu na jego postawę na boisku. - Na pewno jest to gdzieś z tyłu głowy. Staram się jednak być profesjonalistą i wykonywać swoją pracę z pełnym zaangażowaniem. Póki co jestem zawodnikiem Gwardii i dla mniej chcę oddać jak najwięcej siebie, swojego zdrowia i serca - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Lechia kolejny raz zawiedzie w końcówce sezonu? "Wydaje mi się, że są mądrzejsi niż dwa, trzy lata temu"