PGNiG Superliga: mistrz zostaje w Kielcach! PGE VIVE z szesnastym tytułem

Newspix / Marcin Bulanda / PressFocus / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev (w środku)
Newspix / Marcin Bulanda / PressFocus / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev (w środku)

To już oficjalne - PGE VIVE Kielce jest najbardziej utytułowanym zespołem polskiej piłki ręcznej. Żółto-biało-niebiescy pokonali Orlen Wisłę Płock 32:25 i zdobyli szesnaste w historii, a ósme z rzędu mistrzostwo Polski.

Zwycięzca bierze wszystko. W pierwszym spotkaniu padł remis, więc tu nie było odrabiania strat, obrony zaliczek, po prostu żadnego kalkulowania. Walka o mistrzostwo Polski miała rozstrzygnąć się podczas tego jednego meczu. Atmosfera wokół spotkania sięgała zenitu jeszcze zanim zawodnicy wybiegli na parkiet. Echa pojedynku w Płocku rozbrzmiewały bowiem jeszcze na kilkadziesiąt godzin po ostatnim gwizdku. Pokłosie tamtego starcia? Po dwa mecze zawieszenia dla Renato Sulicia i Władisława Kulesza.

W Kielcach Chorwata w szeregach Nafciarzy zastępowali Mateusz Piechowski, a później Igor ŹabićTalant Dujszebajew na lewym rozegraniu postawił natomiast na Lukę Cindricia, a w drugiej połowie na Mariusza Jurkiewicza.

W Orlen Arenie oba zespoły stoczyły niezwykle wyrównane zawody i tego samego można się było spodziewać po sobotnim finale. Zaczęło się doskonale - od niesamowitych parad bramkarskich ze strony Adama Morawskiego i Vladimira Cupary. Zdecydowanie lepsze otwarcie w ofensywie zaliczyli jednak gospodarze, którzy już w pierwszych minutach ustawili tempo meczu. Kielczanie błyskawicznie rzucili cztery bramki i na wstępie postawili Wiślaków w trudnej pozycji.

[color=black]ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Sukcesy Roberta Lewandowskiego przechodzą bez echa. Czas na nowe wyzwania?

[/color]

Przyjezdni mieli spore problemy ze zdobywaniem bramek. Wynik trzymał Ziga Mlakar, ale jego trafienia to było za mało, by płocczanie mogli prowadzić z rywalami wyrównane starcie. Nafciarze zdecydowanie lepiej radzili sobie w defensywie, ale to nie zatrzymało żółto-biało-niebieskich. Nie minął nawet kwadrans, a szczypiorniści PGE VIVE mieli na koncie pięć bramek przewagi. Ogromna w tym zasługa duetu Dujshebaev-Cindrić, którzy koncertowo mijali obrońców Wisły.

Płocczanie na rozkręcenie się w ataku potrzebowali aż dwudziestu pięciu minut - dopiero po tym czasie udało im się zmniejszyć dystans do gospodarzy i odrobić część strat. Wydawało się, że na początku drugiej połowy pójdą za ciosem, ale tak się nie stało. Po bramce Piechowskiego Nafciarze przegrywali zaledwie dwiema trafieniami, ale wtedy kolejną serię zaliczyli kielczanie.

Im dłużej trwało to spotkanie, tym więcej walki było na boisku. W 44. minucie czerwoną kartkę za faul na wyprowadzającym kontratak Michale Daszku zobaczył Blaż Janc. Chwilę później dwoma minutami został ukarany Mateusz Piechowski. Nie miało to jednak żadnego wpływu na wynik - kielczanie z dużym spokojem kontrolowali swojego prowadzenie.

W końcówce tempo spotkania znacznie przyspieszyło, ale zdecydowanie większy w tym udział mieli żółto-biało-niebiescy. Kielczanie grali koncertowo, a Wisła nie miała kompletnie nic do powiedzenia. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 32:25 i sięgnęli po szesnasty tytuł mistrza Polski w historii klubu.

PGNiG Superliga Mężczyzn, finał:

PGE VIVE Kielce - Orlen Wisła Płock 32:25 (15:12)

PGE VIVE: Cupara, Ivić - Bis, A. Dujshebaev 8, Aguinagalde 1, Jachlewski 1, Janc 4, Lijewski 1, Jurkiewicz 1, Moryto 2, Mamić, Cindrić 7, Fernandez Perez 2, Karalek 5

Orlen Wisła: Morawski - Daszek 7, Krajewski, Racotea 3, Moya 2, Zdrahala 2, Obradović, Piechowski 2, Żabić, Mihić 3, Mlakar 6

Źródło artykułu: