Liga Mistrzów piłkarzy ręcznych. Przepis na sukces Vardaru. Ivan Cupić: Charakter, głowa i serce

Newspix / Pawel Andrachiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Ivan Cupić
Newspix / Pawel Andrachiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Ivan Cupić

Szczypiorniści Vardaru Skopje odwrócili losy przegranego meczu i po fantastycznej pogoni pokonali Barcę Lassę 29:27. - Wszystko wychodziło nam tak, jak powinno - podsumował ostatni kwadrans meczu Ivan Cupić.

Pierwsza połowa to był prawdziwy popis szczypiornistów z Barcelony. Hiszpanie grali szybko, pewnie, wyprowadzali mnóstwo kontrataków i narzucili tempo, za którym skopijczycy nie byli w stanie nadążyć. Jedynym jasnym punktem macedońskiego zespołu był Dejan Milosavljev. Po trzydziestu minutach gry Vardar przegrywał już siedmioma bramkami.

- Przerwa w meczu była dla nas trudna. Trener na nas krzyczał, ale sami wiedzieliśmy, że gramy bardzo źle - powiedział Ivan Cupić.

- Sam nie wiem, jak odwróciliśmy to spotkanie na naszą korzyść. To była po prostu walka. Dla mnie przełomowym momentem była przerwa między połowami. Nie zmieniliśmy niczego, ale powiedzieliśmy sobie, że musimy odrabiać straty krok po kroku. Tak naprawdę jednak nikt nie wie, w jaki sposób to zadziałało - śmiał się po meczu Christian Dissinger.

ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów. Tałant Dujszebajew: Wspomnienia z Kolonii? Pamiętam, że dwa lata z rzędu tam nie byliśmy

Zobacz, co po porażce z Vardarem powiedział Kamil Syprzak --->

- Zmniejszyliśmy straty z minus siedmiu bramek do minus trzech i wiedzieliśmy, że wróciliśmy do meczu. Barca wpadła w panikę. To zespół złożony z naprawdę dobrych zawodników, ale energia była po naszej stronie. Napędziło nas zdobycie czterech bramek z rzędu - tłumaczył z kolei Stas Skube.

W ostatnim kwadransie to Vardar zdominował pojedynek. Barcelończycy przez niemal piętnaście minut nie byli w stanie zdobyć bramki, za to Macedończycy konsekwentnie odrabiali straty.

- W drugiej połowie próbowaliśmy wszystkiego, nie przestaliśmy walczyć. W ostatnich dziesięciu minutach obróciliśmy mecz na naszą korzyć, graliśmy dobrą piłkę ręczną, bardzo szybką, łatwą - wszystko wychodziło nam tak, jak powinno. Po naszej stronie było też szczęście - przyznał Cupić i dodał: - Wierzyliśmy w zwycięstwo do końca. Przez cztery lata grałem w Kielcach w drużynie o wielkim charakterze i teraz też gram w takim zespole. W finale znów będzie liczyła się głowa i serce.

Aneta Szypnicka z Kolonii

Czytaj też: Bertus Servaas: Czujemy niedosyt

Komentarze (0)