Krzysztof Kempski (WP SportoweFakty): Jak długo trwały negocjacje z nowym sponsorem tytularnym?
Roman Granosik (prezes klubu Młyny Stoisław Koszalin): Rozmowy z Młynami Stoisław rozpoczęliśmy już w sierpniu, czyli w momencie kiedy dowiedzieliśmy, że Grupa Energa wycofuje się ze współpracy z nami.
Były jakieś inne opcje, tzn. inni partnerzy, z którymi z różnych względów nie udało się podpisać umowy?
Dla nas priorytetem były Młyny Stoisław. Chociażby ze względu na to, że jest to duża, prężna spółka. Poza tym jest to firma, która działa na rynku lokalnym. Będzie się mogła z nami utożsamiać, a my z nią. Rozmawialiśmy przede wszystkim z nimi.
Domyślam się, że nie zdradzi pan kwoty wsparcia od Młynów Stoisław, ale dopytam, czy jest ona w jakimkolwiek stopniu porównywalna ze wsparciem, jakie udzielała wcześniej firma Energa S.A.?
Kwoty na pewno nie powiem. A też nie chcę porównywać. To są zupełnie dwa inne podmioty. My jesteśmy zadowoleni. Podpisaliśmy umowę sponsorską. Mamy sponsora tytularnego. Myślę, że ten rok będzie takim, w którym będziemy uczyli się od siebie nawzajem. W przyszłym będziemy walczyli o wyższe cele sportowe.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Iga Baumgart-Witan o końcu kariery: Nie mówię sobie "stop"
Wielka gwiazda męskiego handballu może zakończyć karierę. Czytaj więcej!
Z mediów, głównie z portali społecznościowych, dowiadujemy się, że pozyskujecie lub przedłużacie umowy o współpracę z mniejszymi podmiotami. Ilu w tej chwili partnerów wspiera klub z Koszalina?
Wspólnie mamy czterdziestu partnerów, sponsorów. Są wśród nich duże firmy, jak i mniejsze podmioty. Pragnę podkreślić, że dla nas każdy jest tak samo ważny. I ta duża, i ta mała, ze wszystkimi chcemy współpracować.
Czy udzielone przez Młyny Stoisław wsparcie oznacza dla pana klubu pełną stabilizację finansową i koniec z "chudymi latami"?
Stuprocentowej stabilizacji nie będzie, ponieważ chcielibyśmy, aby nasz budżet był jeszcze troszkę wyższy. Natomiast my nie składamy rąk i nie spoczywamy na laurach. Cały czas próbujemy, rozmawiamy, szukamy nowych partnerów, którzy chcieliby z nami współpracować. Dzięki temu zwiększymy sobie ten budżet.
Po wycofaniu się firmy energetycznej ze współpracy zmuszony był pan podjąć odważne decyzje, jak np. obniżenie pensji szczypiornistkom. Czy w tej sytuacji mogą one liczyć w jakimś odstępie czasu na powrót do "starych" pensji?
Nie jest tajemnicą, że dziewczyny miały poobcinane pensje o 15 procent, na co wyraziły zgodę. Mogę już powiedzieć, że od 1 listopada to obniżenie kontraktów będzie wynosiło 10 procent, czyli "oddajemy" zawodniczkom wcześniejsze 5 procent. Liczę na to, że w nowym roku kalendarzowym, w momencie kiedy będą rozstrzygnięcia konkursu Gminy Miasto Koszalin, szczypiornistki wrócą do swoich pierwotnych umów.
Po serii czterech przegranych z rzędu pani trener Anita Unijat chciała zrezygnować z pełnienia funkcji szkoleniowca. Był pan zaskoczony takim obrotem spraw?
Panie redaktorze powiem tak: plotkami się nie zajmuję i plotek nie będę komentował.
W czym tkwił problem ze słabszą dyspozycją na starcie rozgrywek? Wszakże skład nie jest wcale słabszy niż w poprzednim sezonie?
Wpływ na naszą postawę miały dwa takie czynniki. Pierwszy to taki, o którym mówiłem na początku sezonu, że mamy teraz nowy zespół, który jest w przebudowie. Doszło 6 zawodniczek, z czego generalnie 3-4 grają w pierwszej siódemce. My potrzebowaliśmy czasu. Apelowałem o to i do kibiców, mówiłem o tym w mediach. Dziewczyny potrzebowały go na zgranie się.
Po drugie, uważam, że trafił się nam niezbyt szczęśliwy kalendarz rozgrywek. Co prawda, pierwszy mecz mieliśmy grać u siebie, natomiast brak hali spowodował, że musieliśmy go zagrać na wyjeździe. Graliśmy go w niedzielę. W poniedziałek nad ranem był powrót do Koszalina, a w czwartek wieczorem wyjazd do Jarosławia. Zawodniczki musiały przejechać autokarem ponad 1000 km. Miało to jakieś odzwierciedlenie w tym, jak to potem wyglądało na parkiecie. Głównym czynnikiem był czas potrzebny na zgranie się zespołu. Ostatnie trzy kolejki pokazały, że idzie to w dobrym kierunku. A myślę, że będzie to wyglądało jeszcze lepiej.
Przyznam, że z uwagą oglądałem ostatni mecz koszalinianek w Elblągu. Nie dało się nie zauważyć, że przerwy na żądanie, o które prosiła wówczas pani Unijat, były w idealnym momencie. Drużyna wracała potem do budowania sobie przewagi bramkowej, ostatecznie zwyciężając dość pewnie, bo aż 27:21 (więcej tutaj). Trenerka odegrała wtedy istotną rolę.
Ależ oczywiście. Zawsze powtarzam, że sztab szkoleniowy ma u nas pełne zaufanie. Uważam, że ta dwójka trenerów: Anita Unijat i Waldemar Szafulski, robią naprawdę fajną robotę. To widać w każdym kolejnym spotkaniu. Myślę, że będzie tylko lepiej. Czasy, o których pan wspominał, były kluczowe, bo dziewczyny musiały ochłonąć, żeby głowy się nie zagotowały. To poskutkowało tym, że w trzech ostatnich kolejkach zdobyliśmy komplet punktów.
Powoli wspinacie się w górę tabeli. Czy, pana zdaniem, uda się obronić medal w mistrzostwach Polski w tym sezonie?
Powtórzę, obecna liga zawodowa, ośmiozespołowa jest bardzo wyrównana. Zresztą wyniki to potwierdzają. Tutaj każdy z każdym może wygrać. Nie ma zdecydowanych faworytów. Nawet te drużyny, które w poprzednich latach były głównymi faworytami do wygrania rozgrywek, czyli z Lubina i Lublina. Teraz te poszczególne mecze to nie są dla nich "spacerki", nie wygrywają tak często 5.-10. bramkami.
W tym sezonie wszystko może się zdarzyć. My będziemy grali i dziewczyny też o tym głośno mówią, o trzy punkty, o zwycięstwo. A na koniec sezonu zobaczymy, czy ta liczba zwycięstw zapewni nam obronę brązowego medalu, czy też w ogóle walkę o medal. Chcemy skończyć sezon na jak najwyższym miejscu.