Przez długie miesiące Azoty mogły poszczycić się tytułem drużyny, która jako ostatnia odebrała PGE VIVE punkty. Jesienią 2016 roku była o krok od zwycięstwa. Mistrzowie Polski najpierw uratowali dogrywkę, a potem wygrali ją po bólach. Chociaż póżniej przewaga kielczan nad puławianami się zwiększała, to potyczki nadal nazywane były ligowymi hitami.
Zobacz także: Islandczyk ma zastąpić Blaża Janca. Sigvaldi Gudjonsson łączony z PGE VIVE Kielce
Goście udowodnili, że w bieżącym sezonie nie należy ich skreślać. Przez pierwsze 20 minut spisywali się doskonale. Szybko objęli prowadzenie i utrzymywali kilkubramkową przewagę.
Proste błędy, wpadki i pomyłki doprowadziły jednak do jej zniwelowania. Czas wziął zirytowany szkoleniowiec PGE VIVE Tałant Dujszebajew, który nie spodziewał się tak wyrównanej rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
W bramce kielczan dobrze radził sobie Andreas Wolff, a Walentyna Koszowego bombami z drugiej linii straszył Władysław Kulesz. Mistrzowie Polski do szatni zeszli dzięki temu z czterobramkową przewagą. Mogli odetchnąć.
Wydawało się, że po przerwie kielczanie wrzucą na wyższy bieg i będą zwiększać prowadzenie. Zwiastował na to początek drugiej połowy, bo bramki rzucał dobrze radzący sobie na skrzydle Angel Fernandez Perez. Puławianie jednak się nie poddawali. W pewnym momencie przegrywali już sześcioma trafieniami, ale chwilę później dogonili kielczan.
Tałant Dujszebajew znów się irytował. Kirgiski trener ponownie sięgnął po czas. Jego zespół nie był w komfortowej sytuacji, do której zdążył się przyzwyczaić. Jedna bramka przewagi na dziesięć minut przed końcem meczu nie jest w końcu codzienną sytuacją dla mistrza Polski.
Obie ekipy się denerwowały. W 52. minucie na tablicy widniał remis po 29! W żółto-biało-niebieskich koszulkach zimną krew zachowali doświadczeni Mariusz Jurkiewicz i wcześniej nieskuteczny Julen Aguinagalde, którzy zwiększyli przewagę PGE VIVE w kluczowym momencie.
Ostatecznie mistrzowie Polski wygrali trzema trafieniami. Wynik ten odzwierciedla przebieg starcia. Azoty radziły sobie w Hali Legionów wyjątkowo dobrze, ale zabrakło zimnej krwi. Tej najwięcej zachował Łukasz Rogulski, który z Kielc wywiezie aż osiem trafień. Po pięć goli zdobyli również Michał Skwierawski i Rafał Przybylski. Na wyróżnienie zasługuje również utalentowany obrotowy Dawid Dawydzik.
Puławianie nie wywieźli z Hali Legionów ani jednego punktu, ale potwierdzili, że w tym sezonie liczyć się będą w walce o medale. Chociaż dwie pierwsze lokaty "zarezerwowane" są dla PGE VIVE Kielce i Orlen Wisły Płock, to Azoty pokazały, że potrafią nastraszyć nawet największego faworyta.
Przed obiema drużynami ważne starcia w weekend. W sobotnich pojedynkach w europejskich rozgrywkach Azoty w Pucharze EHF zmierzą się z Gwardią Opole, a w Lidze Mistrzów PGE VIVE pojedzie do Veszprem na mecz z tamtejszym Telekomem.
Zobacz także: PGNiG Superliga nie traci na popularności. Ogromny wzrost widowni
PGNiG Superliga Mężczyzn, 12. kolejka:
PGE VIVE Kielce - KS Azoty Puławy 34:31 (18:14)
PGE VIVE: Wolff, Kornecki - Fernandez 10, Vujović 5, Pehlivan 4, Lijewski 4, Kulesz 3, Jurkiewicz 2, Dujszebajew A. 1, Janc 1, Dujszebajew D. 1, Karacić 1, Aguinagalde 1, Guillo 1.
Kary: 10 min. (Pehlivan - 4 min., Dujszebajew, Janc, Kulesz - po 2 min.)
Karne: 5/5.
KS Azoty: Koszowy, Bogdanow - Rogulski 8, Skwierawski 5, Przybylski 5, Dawydzik 4, Szyba 4, Łangowski 3, Seroka 1, Jarosiewicz 1, Kowalczyk, Moryń, Adamczuk, Mchawrab, Podsiadło, Kasprzak.
Kary: 12 min. (Łangowski, Kowalczyk, Dawydzik, Szyba, Podsiadło, Rogulski - po 2 min.)
Karne: 4/6.