Po ogłoszeniu pozyskania Sebastiana Kaczora (CZYTAJ) stało się jasne, że dla Guillo braknie miejsca w przyszłorocznym składzie. Po wprowadzeniu przepisu o dwóch Polakach w siódemce w trakcie meczu Superligi, PGE VIVE Kielce musiało postawić na rodzimego zawodnika.
Pomimo rozstania, Guillo nie czuje się rozczarowany. - W ciągu tego sezonu już zyskałem ogrom doświadczenia i bardzo wiele się nauczyłem. Dzięki współpracy ze sztabem szkoleniowym, przede wszystkim z Talantem, nauczyłem się nowych niuansów technicznych, przydatnych dla mnie, szczególnie w grze defensywnej. Klub, a przede wszystkim zawodnicy sprawili, że czuję się w Kielcach świetnie! Kibice tworzą na każdym meczu wspaniałą atmosferę, przy której gra to czysta przyjemność - mówił w rozmowie dla klubowej stronie kielcehandball.pl.
Francuza pozyskano w trybie awaryjnym po odejściu Marko Mamicia do SC DHfK Lipsk. Guillo spisywał się jednak całkiem dobrze i VIVE rozważało przedłużenie umowy.
- W przyszłym sezonie będziemy mieli na pozycji obrotowego trzech graczy, w tym młodego polskiego zawodnika, na którego rozwój też będziemy chcieli postawić. Dodatkowo, w sezonie 2020/21 obowiązywał będzie nowy przepis, obligujący kluby do tego, by w każdym momencie meczu na boisku przebywało co najmniej dwóch Polaków. To także miało wpływ na naszą decyzję - wyjaśnił prezes Bertus Servaas.
Czytaj także: Serbowie znowu bez selekcjonera
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Wasilewski o kulisach wyjazdu z Kinszasy. "Musieliśmy uciekać jak jacyś mordercy"