Liga Mistrzów. Droga do elity. Mecz rundy wiosennej w Płocku

PAP / Piotr Augustyniak / Na zdjęciu: Niko Mindegia (z lewej) i Oskar Bergendahl (z prawej)
PAP / Piotr Augustyniak / Na zdjęciu: Niko Mindegia (z lewej) i Oskar Bergendahl (z prawej)

Zanim Orlen Wisła Płock spróbuje zdetronizować PGE VIVE Kielce w Superlidze, zagra z Bidasoą Irun najważniejszy dotąd mecz 2020 roku. Najlepsza szesnastka Europy na wyciągnięcie ręki.

Miejsce w fazie TOP 16 to nie tylko kwestia prestiżu, ale także przedłużenie szans na udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Prawda jest jednak taka, że nawet w wypadku awansu Nafciarzom będzie trudno przekonać EHF do przyznania jednej z pięciu dzikich kart w odmienionej (przede wszystkim odchudzonej do 16 zespołów) Lidze Mistrzów. Chyba że w maju Wisła dobierze się do skóry VIVE i odbierze złote medale.

Na razie to dość odległa perspektywa, w Płocku koncentrują się na tym, co tu i teraz. W Orlen Arenie pojawi się uznana firma, Bidasoa Irun, ale bazująca głównie na opinii sprzed lat. Przecież zespół z Kraju Basków w 1995 roku wygrał całe rozgrywki, by niedługo potem popaść w tarapaty i z hukiem zlecieć do drugiej ligi. Po ośmiu sezonach w hiszpańskich czeluściach Bidasoa wróciła do czołówki i raptem trzy lata po awansie sięgnęła po sensacyjne złoto. I to bez głośnych nazwisk w składzie.

Wisła mierzyła się w fazie grupowej z potencjalnie mocniejszymi rywalami, ale Bidasoa ma za sobą rewelacyjny okres, zasłużyła na tytuł rewelacji rozgrywek. Przeszła przez pierwszy etap właściwie suchą stopą, dość szybko zapewniła sobie miejsce w barażach o fazę TOP 16. Większość graczy jest anonimowa nawet dla oddanych fanów piłki ręcznej, w szerszym świecie zaistnieli chilijscy bracia Rodrigo i Esteban Salinas, przyszłością hiszpańskiej kadry są Xoan Ledo, Jon Azkue oraz Kauldi Odriozola. Węgrzy wiążą nadzieje z niedawno ściągniętym Donatem Bartokiem. I to by było na tyle. Skład Wisły na tle Bidasoi prezentuje się bardziej okazale.

ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii

Takie porównania nie mają zbyt wielkiej wartości, bo wicemistrzowie Hiszpanii bazują na zespołowości, w porównaniu do zeszłego sezonu zaszły kosmetycznie zmiany. Skoro Bidasoa potrafi w lidze naciskać Barcelonę, to Wisła musi traktować rywala z respektem.

W Płocku patrzą głównie na swoją dyspozycję, a ta nie była ostatnio nadzwyczajna. Wyglądało to tak, jakby trener Xavier Sabate rzucił wszystkie siły na dwumecz w Lidze Mistrzów, nawet kosztem kilkutygodniowych męczarni. Przeciętne spotkania w rundzie wiosennej, kiepski występ w świętej wojnie z VIVE nie zwiastowały niczego dobrego. Dopiero ostatnie lanie w Tarnowie (33:16) i popis strzelecki Michała Daszka (18/18, rekord Superligi) jakoś poprawiły optykę widzenia.

Całkiem nieźle wygląda kadra, a w tym sezonie nie była to reguła. Na pewno pauzować będzie tylko Przemysław Krajewski (kontuzja kolana po ME 2020), co do reszty płocki obóz jak zawsze pilnie strzeże wieści na tematy zdrowotne.

Kibicom z Orlen Areny marzy się powtórka sprzed roku, może okraszona mniejszymi nerwami. U siebie Wisła dość wysoko przegrała z Bjerringbro-Silkeborg, jechała do Danii jak na ścięcie, a wróciła z tarczą.

Relacja na żywo ze spotkania w WP SportoweFakty.

Orlen Wisła Płock - Bidasoa Irún / 22.02.2020, godz. 15.00

ZOBACZ: Nowy zawodnik Wisły przeszedł zabieg
ZOBACZ: Górnik blisko czołowej trójki

Źródło artykułu: