Andreas Wolff: Widzę, jak prezes Servaas walczy o klub [WYWIAD]

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Przed nowym sezonem w KS Kielce doszło do wielu roszad kadrowych. Jak podobają się panu nowi gracze?

Walczą bardzo mocno od pierwszych dni. Kiedy jesteś nowy w zespole, musisz dać z siebie 100 proc. i więcej. Widać, że oni są na to gotowi, mają charakter. Mogę powiedzieć, że to naprawdę utalentowani zawodnicy i powtórzę: będziemy silniejsi niż przed rokiem.

Transfery to - między innymi - pokłosie ostatniej ze zmian regulaminowych, czyli zasady mówiącej o obowiązku jednoczesnego przebywania dwóch Polaków na parkiecie w każdej z drużyn Superligi. Dobry ruch?

To trochę dziwne, że co roku zmienia się tu system. Wcześniej były play-offy i nie można było mieć więcej niż trzech zawodników spoza UE, teraz nie ma play-offów i trzeba mieć dwóch Polaków w składzie. Ale myślę, że to dobra zmiana dla waszej kadry narodowej. Młode talenty, jakie choćby my mamy w zespole, będą miały szansę gry na bardzo wysokim poziomie w bardzo młodym wieku. Może nawet w Lidze Mistrzów. To im pomoże. Choć ten przepis dotyczy tylko ligi, mam wrażenie, że ci chłopcy mogą pomóc nam także w Europie. Dzięki temu mamy też aż 20 graczy w zespole, będziemy mogli więc rotować składem i unikać kontuzji. Jedynie będę musiał pamiętać, by patrzeć czy trener nie zdejmuje przypadkiem wszystkich Polaków!

Widzi pan już jakieś zmiany w drużynie względem poprzedniego sezonu?

W zeszłym roku mieliśmy świetną atmosferę, ale była ciut inna, niż teraz, bo mieliśmy wielu graczy odchodzących po sezonie. To wpływało nieco na zespół. Teraz mamy wielu nowych graczy, przede wszystkim młodych. Dla starszych zawodników to nowy impuls, bo trenujesz z kimś 10 lat młodszym i musisz pokazać, że nie odstajesz, trzeba przyspieszyć, przycisnąć. Teraz w zespole bardziej skupiamy się na przyszłości, bo wiemy, że być może kolejne 4-5 lat będziemy grać w bardzo podobnym składzie. Mając pięciu odchodzących graczy, czuliśmy to z tyłu głowy. To byli świetni ludzie i gracze, ale teraz, wiedząc, że pracujemy razem długofalowo, mamy dodatkową więź i wspólne cele.

W zeszłym sezonie nie ciążyły także problemy finansowe klubu?

Nawet jeśli tracisz trochę pieniędzy, co możesz zrobić? Przestaniesz grać? Nie. Dla nas, sportowców, najważniejszy jest sukces, bycie częścią wielkiej drużyny. Wtedy pieniądze stają się drugorzędne. Oczywiście, mamy rodziny, które trzeba utrzymać, ale przede wszystkim gramy dla sukcesów i medali.

Jak pan, jako kapitan, scalał drużynę, by problemy nie przekładały się na parkiet? Vlad Kulesz w wywiadzie ze wschodnimi mediami mówił, że "pieniądze nie były częstym tematem w szatni". Na boisku szło wam świetnie.

Prawdę mówiąc, nie mogłem znowu zrobić tak dużo. To nigdy nie jest fajna sytuacja, gdy nie ma pieniędzy. Ale zawodnicy zawsze chcieli grać dla tego klubu. Bo, jak mówiłem, to nie tylko praca, ale też pasja. Jasne, że wszyscy byli zaniepokojeni, ale komunikowaliśmy się cały czas. Między sobą i z prezesem. Kiedy usłyszeliśmy, że będzie okej, ulżyło nam. My tylko chcemy dalej bić się o największe sukcesy.

Zdarza się, że w takich sytuacjach gracze grają przeciwko klubowi?

Na pewno nie u nas. Wszyscy w tym trudnym momencie chcieli pomóc. Nie chcieliśmy być niedojrzałymi dziećmi i narzekać, gdy tylko pojawią się pierwsze problemy.

Jakie są ostatnie wieści od prezesa Servaasa?

Życzył nam udanych przygotowań i obiecał, że dołączy do nas jak tylko będzie mógł.

Wie pan, o co pytałem.

Jeśli coś byłoby źle, na pewno by nam o tym powiedział. Jeśli tego nie robi, to nie przejmuję się pieniędzmi. Na ten moment jest okej. Nasze skupienie jest na przygotowaniach. W końcu za to nam płacą.

To kończąc ten wątek: prezes Servaas mówił, że wyrówna wszystkie zaległości wobec zawodników do końca czerwca, ruszyła zbiórka na rzecz klubu, będzie nowy sponsor. Jest pan z klubem "na zero"?

To temat, na który na pewno nie będę rozmawiał. Jeśli chodzi o mnie i klub, wszystko jest w porządku, ale to nie ma nic do rzeczy z tym czy dostałem całość pensji i jak jest wysoka. Dla mnie zdecydowanie bardziej liczy się to, jak prezes walczy o ten klub. Nie rzucił wszystkiego mając problemy we własnej firmie. Tak długo jak widzę jego walkę, ja też będę walczył.

Znalazł pan dość ciekawy sposób na kwarantannę. Streamuje pan na Twichu, grając w Call of Duty. Najdłuższy taki stream w pana wykonaniu trwał aż 12 godzin! Skąd taki pomysł?

Jestem połączony z UX Gaming, to jest największa organizacja graczy Call of Duty w Niemczech. Jako gracz sam często oglądam streamy innych gamerów. Kiedy dołączyłem więc do UX, pomyślałem, że można spróbować promować ją poza samą sceną CoD-a w Niemczech. Turnieje oglądało po około 500 widzów, więc uznaliśmy, że warto zacząć coś robić, żeby sobie pomóc. Stąd też moje streamy.

Sama moja pasja do gamingu nie tyle się narodziła, co ją odkryłem. Najpierw byłem zwykłym graczem Call of Duty i temu podobnych, w domu miałem Xbox. Kiedy wyprowadziłem się mając 16 lat (wówczas Wolff dostał ofertę gry w 3. Bundeslidze -red.), miałem Playstation. Stworzyłem konto, by grać online. Bardzo to polubiłem, uwielbiałem grać. Najpierw tylko z bratem i przyjaciółmi, ale gdy oni nudzili się grą, nie miałem już z kim grać. Dwa lata temu odkryłem sportową stronę tej gry. Zacząłem się tym interesować i rywalizować. Poznałem innych graczy i w tym roku wszedłem już w pełni na scenę gamerską w Niemczech.

Gra pan pod swoim nazwiskiem? Inni gracze wiedzą, z kim grają?

Nie pod nazwiskiem, mam nick (na Twichu: BigBadWolff33 - red.), ale jest on dość oczywisty. W niemieckim środowisku wiedzą, kim jestem. Ale przeciwnicy już niekoniecznie.

Co daje panu e-sport, czego nie daje piłka ręczna?

Po prostu bardzo to lubię. Do tego nienawidzę grać sam, a dzięki streamom zawsze jest ktoś, z kim można pogadać, odpowiedzieć na pytania. Mam swoją społeczność, dołączają inni gracze, gramy wspólnie, to fajny sposób na spędzanie czasu. Nie mam specjalnych celów w grze. No, chciałbym razem z moim zespołem awansować do TOP8 w jakimś turnieju. Na razie nasz rekord to 25. miejsce. To trudne, gram zazwyczaj z chłopakami 10 lat ode mnie młodszymi!

Inni gracze KS Kielce podzielają pana hobby?

Tak. Wiem, że Mateusz (Kornecki - red.), Arek (Moryto - red.), Angel (Fernandez -red.), Dani (Dujszebajew - red.) czy Michał (Olejniczak - red.) grają w Counter-Strike'a. Mogę zagrać z nimi, stworzymy klubowego streama!

Wciąż trwają dyskusje czy e-sport powinniśmy traktować jako pełnoprawny sport. Pan uprawia obie dyscypliny. Werdykt?

Dla mnie e-sport to sport. Ma wszystkie wyznaczniki: liczy się reakcja, trzeba mieć strategię, używać głowy. Jasne, nie jest to tak fizycznie i psychicznie wymagające jak piłka ręczna, ale maraton jest jeszcze bardziej wymagający od handballu. Tylko dlatego, że gramy wyłącznie palcami to nie może być sport? Popatrzmy na szachy.

Będzie pan kontynuował streamy w trakcie sezonu?

Tak. I tak grałbym na komputerze, bo to po prostu lubię. Oczywiście 12-godzinny stream się nie powtórzy, to było z powodu pandemii, nie miałem nic innego do roboty. Spało mi się po tym tragicznie, za nic bym tego nie powtórzył w trakcie sezonu. Chciałbym teraz streamować 3-4 razy w tygodniu, wieczorami. Jeśli jednak zauważyłbym, że działa to niekorzystnie na moją postawę na parkiecie, skończyłbym z tym natychmiast. Piłka ręczna zawsze będzie mieć pierwszeństwo. Ale myślę, że można to spokojnie łączyć. Na szczęście z pasjami nie jest tak jak z kobietami, nie musisz wybrać jednej!

Obserwuj autora na Twitterze i czytaj jego pozostałe teksty!

Czytaj także:
Chorwaci wrócili do gry

Drugi przegląd SMS-ów

Czy sądzisz, że planowana konferencja KS Kielce rozwiąże w pełni problemy klubu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×