Niech nikogo nie zmyli udany początek mistrzów Polski. Wynik 2:6 zadziałał jak gong, który pobudził Smoki z Porto. Zbudowany jak zapaśnik wagi ciężkiej Victor Iturriza Alvarez i Daymaro Salina mocno uprzykrzali życie, jego kompan z obrony Manuel Spaeth zupełnie się nie patyczkował i potrafił solidnie przyłożyć, o czym przekonał się Igor Karacić. Cel uświęcał środki, tak agresywna obrona zneutralizowała wiele atutów Vive. Gdy do bramki wszedł Alfredo Quintana, jako żywo przypomniała się porażka sprzed roku. Wtedy golkiper postawił mur, tym razem przez kilkanaście minut utrzymywał 50 proc. skuteczności. I nie przestawał po przerwie.
Porto potwierdzało wszystkie swoje atuty, przed którymi ostrzegał trener Tałant Dujszebajew. Grali szybko, czasem z młodzieńczą fantazją. W stylu reprezentacji Portugalii, będącej ostatnio rewelacją. Nic dziwnego, w końcu zjedli ze sobą beczkę soli, także na zgrupowaniach kadry. Miguel Soares Martins zwodził niezbyt ruchliwą obronę i bezlitośnie punktował, Rui Silva popisywał się coraz bardziej wymyślnymi asystami do Iturrizy. Było na co popatrzeć.
Vive z coraz większym trudem łamało obronę rywali, nawet fenomenalni z PSG Igor Karacić i Alex Dujshebaev nie potrafili wiele zdziałać, bramkarze nie pomagali. Zwycięstwo powoli uciekało; Porto przy 2-3 bramkach przewagi czuło się bardzo pewnie, kilka podań i po sprawie, bez wielkiej filozofii. Pomysłu na zatrzymanie właściwie nie było. Jakby wycięte kadry z września 2019 roku, z tą różnicą, że oprócz Quintany kielczan pogrążyły wtedy zmarnowane rzuty karne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk
Klasową drużynę poznaje się jednak po tym, jak radzi sobie w kryzysie. Vive przetrzymało trudne chwile, konsekwentnie realizowało taktykę i w końcu zaczęło zbierać owoce. Obudzili się niewidoczni w ataku Branko Vujović i Artsiom Karalek. Alex Dujshebaev znów był liderem, rozrzucał piłki na lewo i prawo, decydował się na indywidualne szarże. Porto pod presją już nie było takie brawurowe, ale nie straciło rytmu na tyle, by całkowicie oddać pole.
I znowu karny i ten Quintana... Na minutę przed końcem Sigvaldi Gudjonsson przegrał pojedynek sprzed linii siódmego meta, bramkarz Porto zatrzymał też Dujshebaeva i trzeba było liczyć na obronę. Porto nie zdołało wyprowadzić decydującego ciosu, kielczanie wrócą do Polski z cennym punktem, który przybliżył ich do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
FC Porto Sofarma - Łomża Vive Kielce 32:32 (19:17)
Porto: Mitreski, Quintana - Magalhaes 1, Areia 2, R. Silva 2, Salina, Branquinho 2, Martins 9, M'Bengue 1, Slisković 2, Spaeth, D. Silva 1, Alves 3, Iturriza 4, Gomes 4
Łomża Vive: Wolff, Kornecki - Karacić 5, Tournat 3, Moryto 4, Karalek 3, Sićko 2, Fernandez 1, A. Dujshebaev 4, D. Dujshebaev 3, Vujović 2, Gębala 1, Gudjonsson 4
ZOBACZ:
Koronawirus znowu namieszał
Bardzo mało meczów Ligi Mistrzów bez zakłóceń
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Punkty |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1. | Łomża Vive Kielce | 8 | 6 | 1 | 1 | 267:226 | 13 |
2. | SG Flensburg-Handewitt | 8 | 6 | 1 | 1 | 244:235 | 13 |
3. | Mieszkow Brześć | 9 | 4 | 1 | 4 | 250:257 | 9 |
4. | Paris Saint-Germain HB | 6 | 3 | 0 | 3 | 190:184 | 6 |
5. | FC Porto Sofarma | 8 | 2 | 2 | 4 | 225:230 | 6 |
6. | MOL-Pick Szeged | 6 | 3 | 0 | 3 | 156:157 | 6 |
7. | Elverum Handball | 8 | 2 | 0 | 6 | 232:257 | 4 |
8. | Vardar Skopje | 6 | 1 | 1 | 4 | 146:153 | 3 |