- Sytuacja w tabeli nie odzwierciedla siły Piotrkowianina. W Puławach czy w Płocku bardzo dzielnie walczyli i mocno postawili się teoretycznie mocniejszym ekipom. Widać pracę Bartosza Jureckiego, rozgrywający jego drużyny dobrze współpracują z obrotowymi. Ten mecz nie musi być wcale tak łatwy, jak się może wydawać - twierdził przed spotkaniem drugi trener Łomży Vive Kielce, Krzysztof Lijewski.
Żółto-biało-niebiescy zajmowali przed starciem pierwszą lokatę w tabeli PGNiG Superligi, ich sobotni rywale - szczypiorniści z Piotrkowa Trybunalskiego - okupowali ostatnią pozycję. Kielczanom w poprzednim meczu sporo krwi napsuli zawodnicy Grupy Azoty Tarnów, więc o lekceważeniu teoretycznie słabszego rywala nie mogło być mowy.
Spotkanie zaczęło się z opóźnieniem, minęło też kilka minut zanim gracze obu drużyn złapali odpowiedni rytm. Początek starcia był nieco nerwowy, w wykonaniu gospodarzy nawet trochę chaotyczny. Piotrkowianie mieli problemy z komunikacją, już w pierwszych minutach popełnili sporo błędów, ich zmorą okazały się straty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: absurdalna sytuacja w polskiej lidze. Koszmarny babol sędziego!
Przyjezdni szybko wykorzystali kłopoty rywali, chociaż sami też nie ustrzegli się pomyłek. Mistrzowie Polski grali jednak konsekwentnie i bez pośpiechu. W 20. minucie zbudowali pięć bramek przewagi, a o czas poprosił trener Bartosz Jurecki. Przerwa w grze nie wpłynęła jednak pozytywnie na jego zespół, nie zmieniła też obrazu gry. Po powrocie na parkiet kielczanie dorzucili kolejne dwie bramki i ich prowadzenie urosło do siedmiu trafień.
Trener Tałant Dujszebajew rotował składem, a jego podopieczni grali z dużym spokojem. Gospodarze gaśli w oczach, a kielczanie z minuty na minutę wyglądali coraz lepiej. Przyjezdni nie forsowali tempa i grali do pewnej piłki.
W drugiej połowie mistrzowie Polski konsekwentnie budowali swoją przewagę. Błyskawicznie po powrocie z szatni powiększyli prowadzenie do dziesięciu bramek, ale to nie było ich ostatnie słowo. Na kwadrans przed końcem straty Piotrkowianina wynosiły już trzynaście oczek i nic nie wskazywało na to, że gospodarze będą w stanie odrobić chociaż ich część.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 23:38. Wystarczy rzut okiem w statystyki, by wyjaśnić tę dysproporcję w dorobku obu ekip. Skuteczność kielczan w ataku wyniosła 75 proc., w obronie 37 proc., podczas gdy dla Piotrkowianina liczby te ukształtowały się na poziomie 49 proc. i 17 proc.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 9. kolejka:
Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Łomża Vive Kielce 23:38 (12:20)
Piotrkowianin: Kot, Ligarzewski - Rutkowski 5, Turkowski 2, Mosiołek 5, Tórz 1, Mastalerz 2, Surosz 3, Pacześny, Kaźmierczak 2, Szopa 1
Łomża Vive: Wolff, Kornecki - Moryto 6, A. Dujshebaev 2, D. Dujshebaev 2, Surgiel 2, Tournat 3, Kaczor 2, Gębala 5, Olejniczak 3, Sićko 3, Gudjonsson 4, Vujović 2, Lijewski 1, Karalek 3
Czytaj też:
Stal Mielec wymęczyła wygraną w Gdańsku
Huśtawka nastrojów. Gwardia bliżej podium